piątek, 11 października 2019

Od Yuuki cd. Xaviera

    Nastał moment ciężkiej, grobowej ciszy, która okryła wszystkich niewidzialnym płaszczem, sprawiając, że powietrze stało się dziwnie duszące. Wydawać by się mogło, że niepokój jaki wkradł się do pomieszczenia był niczym zły skrzat, który zacierając podstępnie ręce spoglądał po zebranych osobach, czekając tylko aż ktoś pierwszy wybuchnie. 
     Xavier, który nawet nie zdając sobie z tego sprawy i stojąc pomiędzy Dolisem, a Yuuki, czuł narastającą w nim niepewność, powoli zżerającą go od środka. Tysiące myśli kotłowało się w jego bolącej głowie, jedna głośniejsza od drugiej. Od początku miał nadzieję, że mężczyzna rozpozna w milczącej biedzie zagubione dziecko z Tirie, za którym rozpaczają rodzice i pomoże im bezpiecznie zaprowadzić ją do domu. 
     Jednak nie  wszystko skomplikowało się jeszcze mocniej. Tak, jakby życie po raz kolejny kopnęło ich w tyłek, naśmiewając się z ciemnego kąta.
     Mężczyzna, na domiar złego, obawiał się również reakcji swojej towarzyszki. Nie raz i nie dwa miał okazję poznać jej diabelskie oblicze, dlatego oczami wyobraźni widział już jak naskakuje na biednego Dolisa oskarżając go o coś, na co nie miał wpływu. Dlatego właśnie przygotowany na wszystko stał uparcie w miejscu, nie ruszając się choćby o centymetr. 
     Ku jego zaskoczeniu jednak, Tenebris przez nieubłaganie ciągnące się minuty nie odezwała się ani słowem. Prócz tego, że prawdopodobnie wypalała mężczyźnie dusze nie spuszczając z niego wzroku, stała tak ze skrzyżowanymi ramionami na piersi, milcząc. 
     Delaney w pierwszej chwili odetchnął z ulgą, myśląc, że może jednak nie dojdzie do większej tragedii i jakoś uporają się z tą całą kuriozalną sprawą. Co prawda nie wiedział jeszcze co powinni robić dalej, co z dziewczynką, czy jej rodzice w ogóle żyją i gdzieś egzystują, ale jakiś cień nadziei padający na ich tragiczną sytuację nakazywał mu nie poddawać się. Bywał w końcu w większych opałach, jak nie sam, tak z Yuuki, dlaczego więc teraz mieliby sobie nie poradzić? 
     I nagle w jego rozmyślaniach zrodził się pewien niepokój, który posłał niespodziewany dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa. Zbyt szybko spuścił gardę, zbyt szybko pozwolił, aby zbytni optymizm opanował jego umysł i pozwolił nieco się odprężyć. Yuuki nie milczała, Yuuki nigdy nie zdarzało się po prostu milczeć. Zawsze gadała, krzyczała, warczała, fukała na kogoś, ale nie zamykała swojej buzi tak, o.  
     Xavier momentalnie na nowo otrzeźwiał, tym razem cofając się w stronę anielicy i stając przy jej boku. Nie wiedział jeszcze co się dzieje i na co powinien się przygotować, ale z dwojga złego wolał znajdować się przy niezrównoważonej psychicznie Yuuki.
     Dolis również nie wyglądał na kogoś, kto orientował się w sytuacji. Z dość niemrawą miną i niezrozumiałym spojrzeniem przeskakiwał wzrokiem to z Xaviera na Yuuki, to z Yuuki na dziecko trzymane w ramionach Delaney'a. Zapewne wszystko stałoby się nieco łatwiejsze i pozbawione nuty grozy, gdyby ktoś z nich odezwałby się choćby słowem, jednak żadne nie miało takich zamiarów. Z przedziwnych powodów milczeli głucho, tak, jakby ktoś zabronił im przerywać ciszę.
     Nagle jednak stało się coś, czego ani Xavier, ani Dolis ani trochę się nie spodziewali. Cóż, może jedynie Xavier odrobinę spodziewałby się tego po Yuuki, ale nie w takich okolicznościach. Tenebris bowiem bez jakichkolwiek wyjaśnień, zamachnąwszy się złapała kurczowo trzymające się Delaney'a dziecko za kołnierz koszuli, po czym z impetem odczepiając je od mężczyzny rzuciła nim o najbliższą ścianę. 
     Łoskot i odgłos zderzenia ciała z twardym materiałem niczym magiczne zaklęcie przerwały martwy bezgłos, sprawiając, że czas na nowo zaczął płynąć swoim tempem. Szok wymalowany na twarzy Dolisa był niczym w porównaniu z szokiem wymalowanym na twarzy Xaviera. W pierwszej chwili stał tępo w miejscu, ze słowami zastygłymi na ustach wpatrując się w ciało dziewczynki, które opadło bezwiednie na podłogę, zamierając na moment. 
     Na wszystkich umarłych, zwariowała  pomyślał, zbierając się, aby podbiec do dziecka. Czuł, że nie ma więcej czasu na rozmyślanie co skłoniło Tenebris do takiego czynu, choć wszystko w jego głowie wręcz krzyczało, domagając się jakichkolwiek wyjaśnień. Od zawsze wiedział, że jego kompanka jest szalona, jednak nie spodziewał się, że mogłaby skrzywdzić małe stworzenie, którego uwagi dotąd tak pragnęła. 
     Xavier, przytomniejąc, w momencie kiedy już miał stawiać pierwszy krok, nagle poczuł silny i dość bolesny ucisk na ramieniu, który skutecznie zatrzymał go w miejscu, kiedy palce dziewczyny wbiły się w jego skórę. Zły, sycząc pod nosem odwrócił głowę gotowy zbesztać anielice i najchętniej odseparować od świata, lecz powstrzymał go stoicki spokój wymalowany na twarzy Yuuki. 
     Czekaj  nakazała, puszczając go w zaufaniu, że nie rzuci się na nią. I dopiero teraz przyjrzawszy jej się lepiej wreszcie to dostrzegł. Ten charakterystyczny, niezdrowy uśmiech, który powoli unosił kąciki jej bladoróżowych ust. Yuuki może  a raczej na pewno  i była szalona, jednak nigdy nie skrzywdziłaby niewinnego śmiertelnika, zwłaszcza dziecka. To, co leżało pod ścianą stopniowo przestało przypominać niewinne dziecko. 
     Szanowny panie  zwróciła się nonszalancko do Dolisa, zerkając na niego zza ramienia.  Jeśli życie panu miłe, radze się schować. A, i nie odpowiadam za jakiekolwiek wyrządzone szkody materialne.
     Szkody? — Xavier bardzo nie chciał, ale spytał. 
     Yuuki roześmiała się tylko wesoło, błyskając zębami. 
     Skarbie, zabawa dopiero się rozkręca. Szkoda, że nie mam teraz przy sobie żadnego alkoholu, chętnie bym się napiła. 
     Tenebris nie skończyła dobrze mówić ostatniego słowa, a ciałem dziewczynki wstrząsnął okropny, konwulsyjny dreszcz. Warcząc i sycząc wiła się po podłodze, wydając dźwięki na przemian podobne do płaczu i śmiechu. Xavier przyglądając się scenie rozgrywającej się parę metrów przed nim poczuł, jak jego samego przechodzi dreszcz na samą myśl, że jeszcze kilka chwil temu trzymał to coś na rękach. 
     Otrzepał się i skrzywił.
     Uwielbiam demony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz