wtorek, 1 października 2019

Od Yuuki cd. Xaviera

    Anielica z ciocinym, dobrodusznym, aczkolwiek nieco przerażającym, szerokim uśmiechem nieprzerwanie żwawo przebierała nogami, krocząc przed siebie w akompaniamencie stukotu jej obcasów. Dziecko trzymane w jej ramionach nadal nie wykazywało większego zainteresowania otaczającym go światem, ograniczając się do pustego wpatrywania w pojawiający się przed nią kolorowy krajobraz, a niezadowolony Xavier, burcząc cicho pod nosem, unikał spojrzenia nawiedzonej dziewczynki, jakby bojąc się, że samym spotkaniem ich wzroku może zajrzeć w głąb jego duszy.
     Kiedy wkroczyli do miasta, z każdej strony zalała ich gęsta fala różnorodnych zapachów i dźwięków, jakie niosły się uliczkami, przeskakując z jednego wędrowca na drugiego. Każdy przyniósł ze sobą swoją własną, niepowtarzalną historię, którą łatwo można było wyobrazić sobie, wpatrując się w jego twarz i licząc wyryte na niej blizny, a jeśli dobrze nadstawić uszu, nawet usłyszeć. Było dość gwarno jak na spokojne Tirie. Kolory tkanin, w jakie przyodziane były kobiety mieszały się ze sobą, migając przed oczami kaskadą kolorów, a zewsząd słychać było donośne, głębokie głosy sprzedawców zachwalających swoje towary i przekrzykujących się wzajemnie.
     Xavier nie specjalnie przepadał za takim zamieszaniem, którego można było doświadczyć jedynie w dni targowe, choć nawet jak na dzisiaj było zdecydowanie za głośno. Na co dzień miasto witało podróżnych swoim spokojem, zapraszając na krótki spoczynek do karczm, aby posłuchać opowieści z innych części krainy. I za to właśnie mieszkańcy je kochali.
     Mężczyzna w tamtym momencie zaczynał powoli żałować, że tak szybko wytrzeźwiał. Czuł jak od nadmiaru całej tej idiotycznej sytuacji, pulsujący ból w czaszce zaczyna doskwierać mu coraz mocniej, dając dobitny sygnał, że czas jak najszybciej wrócić do domu i odpocząć.
     Niestety na jego zgubę ani trochę nie zapowiadało się na szybkie załatwienie sprawy i szybki powrót. Z całej ich trójki jedynie Tenebris czuła się i wyglądała jak wesoły pierwiosnek.
    — Dzieci są jak skarby… — mruknął pod nosem Xavier, taksując wszystko dookoła nieprzychylnym spojrzeniem. —… Dlatego nie sądzisz, że skarby powinno się zakopywać głęboko, głęboko pod ziemią, aby nikt ich nie znalazł? — dokończył, burcząc bardziej w swoją stronę i mając nadzieję, że Yuuki jednak go nie usłyszy.
     Mylił się, słyszała wszystko, lecz tym razem nie miała zamiaru być niemiła.
    — Skarbie, klejnocie mojej najczarniejszej duszy, nie zadręczaj się niepotrzebnie. Po prostu pomóż mi znaleźć tej małej, słodkiej biedzie rodziców.
    — To właśnie chcę zrobić — westchnął. — Dobra, rozdzielmy się, tak będzie szybciej.
     Yuuki skinęła tylko delikatnie głową, widząc, że jej kompan całkowicie stracił jakąkolwiek chęć do opieki nad dziewczynką. Normalnie nie odpuściłaby tak łatwo, zapewne drocząc się z nim i docinając, jednak tym razem postanowiła dać mu spokój i uszanować to, że ma kaca oraz wewnętrznie zapewne powoli umiera.
     Tenebris szybko straciła z oczu Xaviera, którego w jedno mrugnięcie porwała fala ludzi przeciskających się przez miasto. Wydawałoby się, że na deptaku już ciężko się oddycha przez ilość osób, jaka lawirowała między alejkami, lecz to był tylko początek szczytowych godzin, które lada moment miał wybić zegar.
     Anielica nie zwlekając ani chwili dłużej poprawiła dziewczynkę w swoich ramionach i ruszyła przed siebie, zaczepiając każdą możliwą napotkaną osobę z zapytaniem, czy kojarzy trzymane przez nią dziecko, bądź wie coś o jej rodzicach. I mogła przysiąc, że prawie rzucała się na zaskoczonych mieszkańców, nie pozwalając im przejść spokojnie bez uzyskania żadnej odpowiedzi, jednak z każdym kolejnym „nie” zaczynała krzywić się coraz mocniej. Wbrew temu, że bardzo cieszyła ją sympatia — chociaż to bardzo mocno naciągane słowo, aczkolwiek Yuuki wystarczało to, że dziecko nie wrzeszczało i nie uciekało — jaką obdarzyła ją dziewczynka, Tenebris naprawdę chciała odnaleźć jej rodziców, bądź opiekunów. Nie szczególnie obchodziło ją to, jak mała znalazła się w jej podziemiach, jak długo mogła tam siedzieć i co tak właściwie się stało. Była świadkiem zbyt wielu przedziwnych, tajemniczych i wręcz nierealnych zdarzeń i teraz istnieje już niewiele rzeczy, które potrafią ją zadziwić.
     Ani Xavier, ani Yuuki nie mieli pojęcia, ile czasu minęło. Dla nich tak naprawdę mogła przeminąć cała wieczność, jednak tak naprawdę była to zaledwie godzina ich zmagań z doszukaniem się prawdy o małej niemowie. Nie mieli również pojęcia, jak niespodziewanie spotkali się w samym środku miasta, stając przed sobą z niemrawymi minami. I nie musieli nawet odzywać się słowem, jedynie skinęli krótko głowami i odwracając się na piętach, pokierowali swe kroki prosto do siedziby Starszego wioski, a dokładnie do jego domu.
    — Mam nadzieję, że nas przyjmie. Zazwyczaj jest dość mocno zajęty — Xavier skrzywił się jeszcze mocniej.
    — On nie musi nas przyjmować, sami się przyjmiemy — odparła Tenebris, tak, jakby to była jedna z najoczywistszych rzeczy na całym świecie i wbrew protestom Xaviera wsadziła w jego ramiona dziewczynkę, a sama z kopa potraktowała niczemu winne drzwi, aczkolwiek przez krótką sekundę pomyślała o tym, że można by zapukać.
     Mężczyzna zasiadający w fotelu zwał się Marcus Dolis. Yuuki zawsze nazywała go starym dziadem, ale, na lasy i bory szumiące, na szczęście tym razem nie przyszło jej to do głowy.
     Dolis był już przygarbiony, przymarszczony, miał posiwiałą czuprynę i kubek kawy w ręce. Na widok nieproszonych gości zachłysnął się gorącym napojem, wypluwając go i krztusząc się okropnie. I nim zdążył cokolwiek powiedzieć, jakkolwiek zareagować, a Xavier przeprosić za nieodpowiednie zachowanie, Yuuki wyprzedziła ich obu, odzywając się donośnie.
    — Ty - wskazała w biednego mężczyznę. — Powiesz nam co to za dziecko i gdzie są jego rodzice albo pogadamy inaczej.
    — Wypraszam sobie, dlaczego grozisz mi w moim własnym domu?
    — Grożę? Szanowny panie, gdybym panu groziła, pana głowa już dawno stałaby w słoiku na mojej półce.
     Xavier, gdyby mógł i miał wolne ręce, najchętniej przeorałby sobie nią po twarzy i zapadł się jednocześnie pod ziemie, dlatego ograniczył się jedynie do cichego przeklęcia Yuuki, choć zdawał sobie doskonale sprawę, że nawet to nie pomoże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz