sobota, 10 lutego 2018

Jeżeli gotowanie jest od boga, to przyprawy dał diabeł

Autor nieznany
Rawen Kurokami
| Dwadzieścia jeden | 13 listopad | Mężczyzna | Tiedal | Człowiek | Kucharz | Wojownik |

Rawen,... Można powiedzieć, że traci głowę dla każdej pięknej panienki. Można powiedzieć, że jest lekkomyślny i nierozgarnięty. Ale czy na pewno? Fakt, porywa się na niewykonalne. Fakt, naprawdę traci głowę dla kobitek. Lecz zawsze trzeźwo myśli. Nawet jeśli działa pochopnie, w głowie już ma ułożony plan jak zrobić to co trzeba. Życie na ulicach nauczyło go jak przetrwać. A dokładniej człowiek o imieniu Terry. To właśnie ten mężczyzna nauczył go jak radzić sobie w życiu. Jak nie dać się złapać na kradzieży oraz kogo może okradać. Pomimo bycia złodziejem, Terry wpoił mu (dokładnie to nogami wbił w niego) zasady, poczucie honoru oraz co to znaczy być mężczyzną. Nigdy nie podniesie ręki na kobietę, nawet jeśli groziłoby mu to śmiercią. Usilnie tępi chamstwo i prostactwo wśród mężczyzn. Często w dość, hmm... nazwijmy to impulsywny i wybuchowy sposób. O ile wjazd z buta można tak nazwać. Co go jeszcze charakteryzuje? Na pewno bezpośredniość oraz szacunek do jedzenia. Lepiej w jego obecności nie wybrzydzać bo jeszcze ci je wepchnie do gardła. Tak, z pewnością to zrobi. Nawet jeżeli dochodzi między nim a jakimś członkiem gildii do kłótni, szybko puszcza to w niepamięć i godzinę później znowu są dobrymi kumplami. Jeśli dowiedziałby się, że ktoś coś zrobił jednemu z jego towarzysz (w szczególności kobiecie) zatłukłby takiego delikwenta bez wahania.

by This is Pandora's box
Młody chłopiec siedział na bruku przy głównej ulicy. Cały brudny i w podartym ubraniu. Ludzie mijając go odwracali wzrok i przyśpieszali krok. Nikt nie zwracał uwagi na wychudzonego blondyna. Wreszcie spod przykrywki rozmytego wzroku ujrzał swoją ofiarę. Był to mężczyzna w średnim wieku. Na oko jakiś podróżny, który zawitał do miasta. Blondyn podszedł cicho do nieznajomego i popychając jakiegoś przechodnia obok wszczął bójkę. Wtedy markując przyjęcie ciosu wpadł na swój cel i szybkimi ruchami kościstych łapek zgarnął jego sakiewkę. Szybko kuląc się niby z bólu odtoczył się w zaułek.– Wiesz, pomysłowy jesteś. Patent z bójką był naprawdę dobry. – usłyszał zbliżający się głos za plecami – Ale twoja technika jest o kant dupy rozbić.Chłopiec zamarł w miejscu. Spróbował rzucić się do ucieczki, lecz nieznajomy był szybszy.– Masz również kiepskie wyczucie celu. – Mówiąc to strzelił go wierzchem dłoni w tył głowy, tak by go skarcić. – Jeśli chcesz się nauczyć złodziejskiego fachu, to najpierw oddaj mi sakiewkę i chodź ze mną..."

Krótko po tym jak Terry skończył szkolić Rawena ich drogi się rozeszły. Przez kilka następnych lat chłopak doskonalił swoje umiejętności i jako dwudziestolatek wyruszył do Nalaesi. Tam postanowił obrabować pewną gildie. A dokładniej składzik alkoholu jej mistrza. No i jak się można było spodziewać, to był głupi plan, ale warty spróbowania, ponieważ znajdowały się tam rzadkie i drogie trunki. Niestety chłopak został przyłapany i Cervan postanowił, że jeśli ten wygra z nim w karty to może swobodnie odejść. Ale jeśli przegra dołączy do gildii. Tutaj łatwo się domyślić jak to się skończyło. Ale chłopak się cieszy z tego obrotu spraw. Mimo iż traktuje gildie jak rodzinę, nie mówi nikomu o swoich krewnych i o życiu sprzed ulicy, no może tylko mistrzowi coś zdradził na ten temat.

by HellraiserFreak
Jest on wysokim na 184 centymetry młodzieńcem o długich blond włosach i ciemnej bródce. Jego kudły zawsze opadają na prawe oko. Jego tęczówki mają tak intensywną niebieską barwę, że przy nieco gorszym oświetleniu wydają się czarne. Cechami charakterystycznymi dla niego są z pewnością kręcone brwi po ich prawej stronie oraz szlug w zębach. Raw jest dobrze zbudowany. Człowiek o zbitych i dobrze zarysowanych mięśniach, ale bez przesady. Jest również bardzo zwinny. Chodzi zawsze elegancko ubrany. Przeważnie nosi na sobie czarny prosty garnitur, a pod spodem koszulę. Rzadko kiedy decyduje się ubrać kamizelkę. Całości dopełnia prosty czarny krawat. Jego przystojną buźkę zazwyczaj zdobi uśmiech i łagodne spojrzenie.

Rawen od dawien dawna interesował się gotowaniem i z czasem stał się to cel jego istnienia. Można powiedzieć że urodził się z nożem w dłoni. W kuchni czuje się najlepiej, jest wyśmienitym kucharzem. Patrzenie na czyjąś uśmiechniętą twarz podczas posiłku sprawia radość także jemu. Nakarmi każdego. Nie ważne czy ma pieniądze, nie ważne swój czy wróg, głodny jest głodny i trzeba nakarmić takowego człeka. Młodzian umie także świetnie walczyć. W tym celu zawsze używa swoich nóg. Plotki wśród mieszkańców głoszą, że jego kopnięcia są w stanie strzaskać skały , a nogi twarde niczym stal. Ile w tym prawdy, wiedzą tylko i wyłącznie jego przeciwnicy. Ale jedno jest pewne, lepiej się pod jego nogę nie nawinąć.

by Tobu-东武
Jak wyżej wspomniane gotowanie to cel jego istnienia. Wolny czas spędza w kuchni doskonaląc swoje umiejętności. Z każdym dniem jest w tym coraz lepszy. Gdy bierze nóż do ręki i zaczyna pracować wygląda to prawie tak jakby narzędzie tańczyło w jego dłoniach. Poza tym ma niewiele zainteresowań. Poza kucharzeniem trenuje, aby być silniejszym. A w chwilach przerwy lubi poflirtować z panienkami.



*Wszystkie arty znalezione na pintereście
*Zgadzam się na korzystanie z Rawena w opowiadaniach, byle trzymać się jego charakteru. W razie jakichkolwiek wątpliwości co do jego zachowania w danej sytuacji pytać śmiało. 

7 komentarzy:

  1. Dziewiętnastolatek dziarskim krokiem wyszedł z biblioteki niosąc w dłoniach naręcze potrzebych mu w gabinecie dokumentów i książek. Trzymane przedmioty niemal całkowicie zasłaniały mu pole widzenia. W myślach analizował czy aby na pewno wziął wszystko, w razie czego był gotowy na kolejne kółko z piętra na parter.
    - Aj - stęknął zaskoczony, gdy niespodziewanie zderzył się z kimś.
    Papiery poleciały w powietrze i poszybowały we wszystkie strony, książki z głuchym uderzeniem upadły na podłogę Sali Spotkań. Sam chłopak z cichym jękiem upadł na podłogę, całe wydarzenie całkowicie zburzyło jego równowagę. Szybko jednak ogarnął się, gdy zrozumiał, że osoba, na którą wpadł, to nowy członek gildii.
    - Przepraszam! - zerwał się z podłogi i w mgnieniu oka zaczął zbierać rozsypane rzeczy. - Prawdopodobnie jesteś nowym. Jestem Ignatius Teroise, sekretarz gildii. - Odłożył książki na bok i wyciągnął dłoń do mężczyzny. Wiedział, skąd ten osobnik się wziął, nie znał jeszcze szczegółów, ale doszły go słuchy, że próbował coś ukraść, ale mistrz go dorwał. Postanowił jednak dać blondynowi szansę na normalne zadomowienie się w tym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Taa... Nazywam się Rawen Kurokami i od dziś będę u was kucharzem. – rzekł blondyn. Uścisnął dłoń czarnowłosemu młodzieńcowi.
      – Słyszałem od mistrza dlaczego się tu znalazłeś... – nie dokończył gdyż blondyn uniósł rękę by go uciszyć.
      – Wiem co myślisz. Dlaczego szef pozwolił mi zostać? Sam nie wiem, ale zamierzam skorzystać z tej szansy. – mówił z dumnie uniesioną głową.
      – No nie do końca o to chciałem zapytać. – Ignatius wpatrywał się mu w oczy – Chciałem znać powód dla którego byłeś w stanie zaryzykować.
      Blondyn parsknął śmiechem i uśmiechnął się szeroko do młodszego.
      – A dlaczego jemy czy oddychamy? – spytał.
      – Bo inaczej umarlibyśmy?
      – Dokładnie. Zaprowadź mnie do kuchni, a opowiem ci wszystko o tamtej nocy, zgoda? – zaproponował Rawen. Po czym zeszli do kuchni.

      Usuń
    2. Nie przepadał za tym, jak ktoś mu przerywa, ale nie robił o to awantury. Bardziej intrygowało go, że mistrz Cervan przyjął kogoś, kto próbował go okraść z jego kolekcji alkoholu. Dlatego zgodził się na propozycję Rawena, odłożył na bok książki oraz papiery i zaprowadził go do kuchni. Gdy weszli do pomieszczenia przystanął przy jednym z blatów i oparł na nim dłoń.
      - Warto pamiętać, że głównodowodzącą w tym pomieszczeniu jest Irina i z jej zdaniem nawet mistrz nie dyskutuje. - Odruchowo zaczął wyjaśniać panujące w kuchni zasady. - Do jej decyzji należy, co gotujemy, o której podajemy, kto co robi. I choć przyjmuje propozycje innych to lepiej nie mieszać planu, jak ten już jest wykonywany. Nie przepada za brakiem organizacji.

      Usuń
    3. Blondyn rozejrzał się po wokół i z wrażenia cicho zagwizdał. Pomieszczenie rzeczywiście robiło wrażenie, nie mówiąc już o przyborach kuchennych. Rawen podszedł do stojaka na noże i wziął jeden do ręki. Pomachał nim po czym podrzucił kilka razy.
      – No, to na co masz ochotę? Coś do jedzenia? Może kawa, herbata? – pytał młodzieniec, który czuł się tam jak ryba w wodzie czy śledzie w occie.
      – Może być kawa... Mógłbyś w końcu odstawić ten nóż? – odpowiedział Ignatius lekko zdezorientowany nagłą zmianą w zachowaniu nowego.
      – Jasne, już zabieram się do pracy. – blondyn odstawił nóż na swoje miejsce po czym szybko rozpalił ogień pod kuchenką. Nalał do czajnika wody i ustawił na płycie i zaczął szperać w poszukiwaniu składników. Nie trwało to długo. Po dziesięciu minutach dwa kubki z parującym napojem stały już przy barze.
      – No to od czego by tu zacząć... – zaczął upijając spory łyk – Porwałem się na wszą gildię z dwóch powodów. Po pierwsze nie kradnę na potęgę. Mój ojczulek wpoił mi żeby kraść tylko by przetrwać i tylko od tych bogatych.
      Przerwał czekając aż czarnowłosy spróbuje jego tworu. Ten chyba zrozumiał o co chodzi Rawenowi. Rozległ się pomruk zadowolenia od strony chłopaka. Po uśmiechu blondyna można było wywnioskować, że o taką reakcję chodziło.
      – Chwilka, czy ja tu czuję orzechy? – złapał kolejny łyk.
      – Mhm... I trochę miodu.
      – Mówisz, że jesteśmy bogaci?
      – Trochę, a po drugie lubię wyzwania. – uśmiechnął się do młodzika – Mam nadzieję, że to wyjaśniło ci dlaczego postanowiłem akurat was obrabować.

      Usuń
  2. [Serdecznie witamy w Gildii i życzymy mnóstwa weny i smacznych wątków. c: ]

    Upewniwszy się, że naczelna strażniczka kuchennych włości znajduje się w całkowicie innej części budynku, skierował swe kroki w stronę jadalni. Głęboko wierzył, że ostały się jeszcze jakieś resztki z kolacji, bo niestety przez swoje roztrzepanie ominął moment, kiedy rozdawano posiłki. Zasnął w stajni na słomie i obudził się dużo później, niż powinien, kończąc z przemoczonym karkiem i pustym żołądkiem, a w takim stanie nie mam mowy, aby poszedł spać.
    Bezszelestnie pokonał duże pomieszczenie i wemknął się za kontuar, za którym znajdowały się drzwi prowadzące do kuchni. Delikatnie uchylił jedno skrzydło i zobaczył coś, czego raczej się nie spodziewał. Przy blacie stał rosły mężczyzna, którego z całą pewnością widział po raz pierwszy w życiu. Xavier nie mógł dojrzeć jego twarzy, gdyż stał do niego tyłem, jednak już domyślał się, kim on mógł być. Plotka rozprzestrzenia się szybciej niż zaraza, a wieść o niedoszłym złodziejaszku, który chciał obrabować barek, a skończył na zmywaku, już do niego dotarła.
    Białowłosy uśmiechnął się pod nosem i śmielej postąpił do przodu. Nieznajomy najprawdopodobniej nie słyszał, że ktoś wchodzi do pomieszczenia, gdyż nie odwrócił się w jego stronę. Nadal krzątał się przy szafkach, coś w nich przekładając.
    — Mam nadzieje, że umiesz gotować. — Xavier zakradł się bliżej, podchodząc do mężczyzny na odległość paru metrów. Gdy tamten odwrócił się w jego stronę, posłał mu delikatny uśmiech i lekko się ukłonił. — Xavier Delaney, miło poznać.

    ~ Xavier

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Rawen Kurokami, z wzajemnością – wyciągnął rękę w kierunku nowo poznanego mężczyzny mocno ściskając jego dłoń– Pasuje ci ryba?
      – Hm? Ta jasne, mi tam obojętne, byle się dało zjeść.
      Blondyn zaczął przygotowywać swoje miejsce pracy. Wyjął kilka misek i garnków. Podsycił ogień w pod kuchenką i ustawił olej żeby się nagrzał. Szybko wypatroszył rybę i zrobił z niej filety. Obtoczył część w mieszance mąki pszennej i ryżowej po czym wrzucił na wrzący olej. A z reszty zaczął przygotowywać rybne klopsiki.
      – Zapewne ty jesteś tym nieudolnym złodziejem? – spytał pochylając się nad blatem.
      – Nie powiedziałbym, że nieudolnym. – obrócił się a z kieszeni wyjął woreczek z wyszytymi inicjałami X D (taki trochę śmieszek XD [dopisek narratora]), po czym odrzucił ją właścicielowi.
      – Kiedy, ty to? – złapał przedmiot nie spuszczając wzroku z blondyna.
      – Kiedy się witaliśmy – młodzieniec wrócił do przygotowywania posiłku.
      – RAWEN! – mężczyźni odwrócili się i ujrzeli Irinę. Podeszła do kucharza po czym zdzieliła go chochlą w potylicę – Ile razy mam ci dzisiaj powtarzać, nie dokarmiaj spóźnialskich!
      Xavier zaśmiał się na ten widok.
      – A ty się nie śmiej, za chwilę się tobą zajmę – wyciągnęła swoją broń w jego kierunku.

      Usuń
    2. Złodziej okradł złodzieja, cóż za patowa sytuacja. Szczęśliwie Xavierowi niedane było się dłużej rozwodzić nad tą zaistniałą sytuacją, gdyż niespodziewanie do akcji wkroczyła osoba trzecia. Białowłosy słysząc władczy, kobiecy głos odruchowo skulił się w sobie. Na bogów tylko jej tu brakowało! Przeklną gorzko w głowie, będąc przeświadczony, że teraz z pewnością pójdzie do łóżka nienasycony. A szkoda, bo z przyjemnością spróbowałby tego, co dla niego nowy kuchcik szykuje.
      Korzystając z chwili, kiedy Irina upominała Rawena, białowłosy po cichu, powoli, kaczym krokiem zaczął się zbliżać do koszy z owocami, które były ustawione w kącie pomieszczenia. O nie, nie ma możliwości, aby wyszedł z tego pomieszczenia z niczym. Sprawnym ruchem porwał dwa jabłka i zaczął się wycofywać do wyjścia. Jednak przed opuszczeniem pomieszczenia odchrząknął jeszcze, zwracając na siebie uwagę.
      — No, no. Nie sądziłem, że to już ta pora. Wypadałoby się już zbierać...
      — Chłopcze lepiej to zostaw. — huknęła kobieta, widząc, co bard trzyma w rękach. Ten jednak niewzruszony kontynuował.
      — Rawen miło było cię poznać. Mam...
      — Delaney, ostrzegam cię, zostawisz to albo nie dostaniesz jutro śniadania.
      — Mam nadzieje, że jeszcze coś dla mnie ugotujesz.
      Białowłosy uśmiechnął się szeroko i umknął przez drzwi, w ostatniej chwili unikając szybującej w jego stronę mokrej ścierki.

      ~ Xavier

      Usuń