niedziela, 11 lutego 2018

"Kiedy pomnażają się Twoje cierpienia – pomnaża się też siła ich niesienia."

Johann Kaspar Lavater

by Cotta
Lenalee Lanseloth
Lena | Osiemnaście wiosen | Dwunasty kwietnia | Medyczka

Lenalee jest istotką dość wyjątkową, gdyż nie jest zwykłym człowiekiem. Od małego, kiedy jej mama zachorowała, dziewczynka wiedziała że posiada dar.
Mała blondyneczka podeszła do łóżka mamy. Od jakiegoś czasu kobieta nie wyglądała dobrze i Lenalee wyczuwała, że coś jest nie tak. Teraz też była blada, spocona i ledwo odwróciła głowę w kierunku córeczki, a mimo to próbowała się uśmiechnąć. "Co tu robisz, Lee?" zapytała "myślałam, że tata zamknął drzwi." Dziesięciolatka zmarszczyła brwi "jesteś chora, mamo? Tata nie pozwala mi cię widywać, mówi, że źle się czujesz. Ale wyzdrowiejesz, prawda? Niedługo znowu pobawisz się ze mną w ogrodzie?". Kobieta się roześmiała, po czym napad kaszlu zmusił ją do obrócenia głowy. Lee chciała poczekać, aż kaszel ustanie, jednak on nie chciał. Dopiero po paru minutach jej rodzicielka umilkła i skuliła się, chwytając się za klatkę piersiową. "Idź po tatę, kochanie" słowa ledwo wydobyły się z jej ust. Lenka chwyciła mamę za rękę, a ta zamarła. Podniosła się powoli i rozejrzała po pokoju, a po chwili na dziewczynkę. "Lee... uleczyłaś mnie. Uleczyłaś" chwyciła córkę za ramiona i chwyciła w objęcia "uleczyłaś mnie, ty..." nie dokończyła. Umarła, trzymając w uścisku dziecko. Po tym wydarzeniu Lenalee cierpiała całe trzy noce, przeżywając katusze i nie mogąc spać. Czwartej zemdlała z bólu i wycieńczenia. Przez następne dwa dni na zmianę budziła się i traciła przytomność, rzucając się w spazmach bólu. Siódmego nie czuła już nic. Wtedy uświadomiła sobie, co się stało. Nie uleczyła swojej mamy. Tylko odebrała jej ten koszmarny ból, który czuła. Pozwoliła jej odejść w spokoju.
Ojciec dziewczyny zmarł niedługo po tym. Lee opuściła rodzinny majątek i wyruszyła w podróż, by opuścić swoją ojczyznę, Ethije. Nie potrafiła pozostać na ziemiach, gdzie cała jej rodzina, oprócz starszego brata, umarła. Mając siedemnaście lat zawędrowała do Nalaesi. Przez jakiś czas pomagała ciężko chorym, kojąc ich ból choć na chwilę, dając wytchnienie, przez co sama skazywała się na cierpienia. Ale przyzwyczaiła się do tego. Już od bardzo dawna, po tych wszystkich doświadczeniach, nie czuła bólu na tyle silnego, by odebrał jej zmysły czy kontrolę nad własnym ciałem. W końcu dołączyła też do gildii, ukrywając się przed coraz większymi tłumami chorych, słyszących historię o dziewczynie która może zabrać twój ból, szukających wybawienia.



Lenalee jest osobą cichą i spokojną. Rzadko kiedy podniesie głos czy krzyknie, a jeżeli już to tylko z konkretnego, ważnego powodu. Uwielbia spędzać czas w cieple i wygrzewać się w promieniach słonecznych, a gdy jest zima rzadko opuszcza legowisko przed kominkiem. Zwykle spędza na nim cały dzień z gorącą czekoladą i dobrą książką do czytania. Dużo czasu spędza też w bibliotece i w lecznicy, gdzie razem z tutejszym medykiem, Ravim, zajmują się każdym rannym, a gdy takowych nie ma, rozmawia z nim godzinami o wszystkim i o niczym.
Dla obcych osób jest nieśmiała i uprzejma, zawsze zwraca się z należytym szacunkiem i pochyla głowę do przodu, by uniknąć wzrokowego kontaktu. W takim wypadku rozmówca musi być wygadany, bo ona sama rozmowy nie uciągnie, będzie milczeć, chociażby miała tak trwać godzinami. Dopiero gdy kogoś pozna jest dość wygadana i odważniejsza, mimo wszystko wciąż ślady nieśmiałości znajdą się na każdym kroku. Miły uśmiech rzadko schodzi z jej twarzy, nawet, jeżeli wymuszony. W momentach kiedy jej dar staję się przekleństwem, ukrywa się w swoim pokoju i nie wychodzi, dopóki nie poczuje się lepiej. Jedynie mistrz widział ją w takim stanie - nikogo innego nie dopuszcza do siebie, a drzwi pozostają zamknięte na klucz.
Oprócz nieśmiałości i uprzejmości cechuje ją również skromność i  inteligencja. Nie jest idiotką, w żadnym wypadku, a nawet wręcz przeciwnie. To wyedukowana, bystra dziewczyna, która rzadko kiedy ominie okazję do nabycia nowej wiedzy. Jest też pełna współczucia i na widok czyjejś krzywdy od razu biegnie na pomoc, nieważne, czy to bliska jej osoba czy największy wróg.
Przy bliskich jest troskliwa, sympatyczna, a nawet z kroplą poczucia humoru. Często za dużo się martwi i tęskni, strasznie się przywiązuję.

Lenka to drobna dziewczynka - posiada całe sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, wąskie barki i małe dłonie. Mimo wzrostu jej nogi wydają się dość długie, jednak nie na tyle, by ją usatysfakcjonować. Ma jasną cerę, długie do ramion blond włoski z przebłyskami wpadających w rudy pasemek i miodowe oczy. Szczupły, zadarty nosek i dość pyzate policzki sprawiają, że wygląda na młodszą. Zwykle spotkać ją można w zwykłych, przylegających spodniach i bluzce na ramiączkach (ma ich multum), a na nogach kozaki do kolan na grubym obcasie. Gdy wychodzi poza tereny gildii zakłada swoją zwyczajową sukienkę (wyglądającą dokładnie jak na Arcie profilowym), wysokie zakolanówki i wpina wstążki do włosów. Niskie botki na lekkim obcasie i pełne, pod kolor, rękawiczki, by w tłumie przypadkiem nie otrzeć się o kogoś, kto przekaże jej ból. W zimne dni nakłada po prostu długą pelerynkę i podszyciem ze sztucznego futra.


Ulubioną rzeczą Lenalee to spanie i leniuchowanie, a także czytanie przeróżnych historii miłosnych, czy zagadek kryminalnych. Często też spotkasz ją czytającą nowy podręcznik o najnowszych ziołach czy metodach lecznictwa. Często też biega czy rysuje, jej notatki, które prowadzi by zapisywać wszystko, czego nauczy się od Raviego, są pełne rysunków i szkiców, mniej lub bardziej ambitniejszych. Kolejnymi zainteresowaniami są kolejno jazda konna i jedzenie domowych wypieków czy słodyczy. Końmi od małego była uczona się zajmować i jeździć, dodatkowo czuję silne przywiązanie do tych zwierząt. W przyszłości chciałaby mieć własną klaczkę, którą mogłaby sama ułożyć i dobrze się zaopiekować. Co do jedzenia, to słodycze to całe jej życie. Kocha słodkości, choć nie byle jakie - sklepowe, w papierkach, jej niezbyt smakują. To musi być ciasto, ciasteczka czy pierniki, miód to najlepsze co może być na tym świecie, a jedzenie bez słodkiej nuty jest nie warte jej uwagi. 

✦ Jej ulubionym owocem - jej ulubionym jedzeniem nie-wymagającym-przygotowania - są truskawki
✦ Ulubiony kolor to lazur wpadający w zieleń
✦ Uwielbia każde futrzaste zwierzątka, natomiast przed wszelkimi rodzajami robaków, owadów, pająków i tym podobnymi ucieka z płaczem
✦ Lenalee to leworęczna artystka
✦ Posiada strasznie słabą głowę. Wystarczy, że wypije szklankę mocniejszego trunku i już odczuwa tego skutki
✦ Ma prostą grzywkę



Art użyty na samym początku został znaleziony w Google; autor Cotta.

13 komentarzy:

  1. Gwar na sali spotkań nie ustępował. Jedni już dobrali się do trunków by upić udane zadanie, a inni jedli w spokoju posiłek. Tylko Shin siedział w miarę spokojnie w towarzystwie dwóch innych mężczyzn zawzięcie rozmawiających o zdarzeniach jakie przeżyli. Blondyn niestety mógł tylko pochwalić się kataklizmem który przeżył, lecz wolał nie wracać do tych wspomnień. Pił powoli ciepłą herbatę z miodem i delikatnie miział Nue, który ułożył się na jego kolanach. Służył teraz jako mały przenośny grzejnik, co na pewno było sporym plusem.
    Na dworze panowała drobna zamieć. Nie było praktycznie nic widać przez wiatr sypiący śniegiem prosto w oczy. Nikt się nie spodziewał, że właśnie w tą pogodę ktoś odwiedzi Gildie.
    Siedzący na kolanach chłopaka potwór spojrzał w stronę korytarza prowadzącego do głównego korytarza, po czym bez ostrzeżenia zerwał się na nogi i pobiegł w tamtym kierunku. Zdziwiony właściciel patrzył jak jego towarzysz znika za rogiem , a zaraz on sam szybkim krokiem poszedł za nim.
    -Nue? - Zawołał za nim, lecz zwierzak nawet się nie odwrócił. Zatrzymał się dopiero przy drobnej sylwetce prawie w całości pokrytej śniegiem.
    Shinaru przez chwile patrzył zdziwiony, a zaraz po tym również podszedł do nieznajomej osoby i pomógł jej pozbyć się zimnego puchu z ciała.
    -To też sobie wybrałaś porę na wędrówkę - Dostrzegł, że ciało dziewczynki lekko drży , więc pospiesznie zdjął z siebie bluzę zostając w samej bluzce na ramiączkach i owinął ją. Miał nadzieję, że jakoś to pomoże.
    - Jestem Shin. Mogę się spytać co cię tu sprowadza? -Uśmiechnął się ciepło patrząc w złote oczy nieznajomej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenalee spojrzała na chłopca zmieszana. Rzadko kto nie górował nad nią wzrostem, a ten był niemalże jak ona. Uśmiechnęła się sympatycznie i chwyciła wystającymi rączkami bluzę, by okryć się jeszcze bardziej.
      - Dziękuję. Miałam iść do Sali spotkań by zaznajomić się z ludźmi stąd, ale chyba się zgubiłam. Jestem tu dopiero od paru godzin - spojrzała w głąb korytarza, marszcząc brwi i starając się uniknąć wzroku blondyna.
      Dopiero po chwili zarejestrowała obecność małego stworka stojącego tuż obok niej. Ukucnęła i wyciągnęła rękę, by zwierzak mógł ją poznać. Włochacz chwilę wąchał jej dłoń, po czym prychnął, gdy kropla roztopionego śniegu spadła z włosów dziewczyny i wylądowała na jego nosie. Otrzepał się, jakby oblała go kubłem wody. Na ten widok blondynka roześmiała się i podniosła powoli. Dotknęła palcami włosów, które z ładnych, rozczesanych i świeżo umytych stały się mokre i splątane. Westchnęła cicho, a kolejny dreszcz przeszedł przez jej ciało. Zamarzała.
      - Tam gdzie się kierujesz jest kominek, chodź, zaprowadzę cię – chłopak był strasznie uprzejmy.
      - Mhm – skinęłam głową i podreptałam za chłopakiem.
      Dopiero w połowie drogi zauważyłam, że jeszcze się nie przedstawiłam. Musiałam wyjść na źle wychowaną… zganiłam się w myślach i spojrzałam na chłopaka, ale napotykając jego spojrzenie szybko odwróciłam wzrok.
      - Um… - schyliłam głowę i zaczęłam się bawić rękawem bluzy – dziękuję ci za pomoc… Jestem Lenalee. Miło mi cię poznać, Shin.

      Usuń
  2. - Więc jesteś nową w gildii??w prawdziwe ja też, ale co nie co już wiem - Chłopak chciał pomoc dziewczynie, co było z resztą widać. Jego entuzjazm można było zobaczyć w uradowanych oczach oraz w samym tobie głosu. Uśmiech był tak samo ciepły, jak zawsze chów w tym wypadku cieszył się, ze dziewczynie w ogóle udało sie tu dotrzeć.
    Usiedli razem przy kominku, gdzie wesoło tańczył ogień. Spokojnie pomógł Lee zdjąć przemoczony płaszcz i wywiesić go niedaleko paleniska. Wyciągnął również koc by nim okryć wciąż zamarznięte ciało dziewczyny.
    - Gdy poczujesz sie lepiej z miła chęcią pokaże ci wszystko...ale teraz sie grzej - Szturchnął lekko drewno kijkiem, by ogień bardziej sie rozpalił dając przy tym więcej przyjemnego ciepła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Dziękuję - odparła, opierając policzek na ramionach, którymi oplotła podciągnięte kolana.
      - Za dużo dziękujesz - zachichotał, a Lena przymknęła oczy.
      Przyjemne ciepło bijące z kominka omiotło jej twarz i zaróżowiło policzki. Dziewczyna od razu poczuła się lepiej i odprężyła się. Tego jej brakowało w pokoju - własnego kominka, najlepszego źródła ciepła oprócz jasnej kuli na niebie, która na obecną porę roku się zepsuła. Zatopiła się w ciepłym i miłym dotyku bluzy, którą dał jej chłopak i którą zapomniała oddać po przybyciu na miejsce i chyba przysnęła.

      Usuń
  3. Ostatnimi dni w gildii panował duży ruch. Ktoś przychodził, ktoś odchodził. I tak w kółko, wszystko powtarzało się bez końca. Sam Ignatius nawet nie narzekał, nie miał na to wolnej chwili. Zresztą nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Non stop siedział w budynku, nie musiał wychodzić na zewnątrz, gdzie ciągle sypał śnieg. Było to dla niego dobre pocieszenie, nie marzł, kręcił się między gabinetem i biblioteką, czasem zaglądał do jadalni, by coś zjeść. Taki tryb życia nie był jakoś bardzo zły.
    Rozciągnął się leniwie przyglądając się z zadowoleniem uzupełnionym dokumentom. Naukowcy ze stolicy byli bardzo niedokładni i robili błędy, nie po raz pierwszy sprawdzał otrzymane od nich dane. Wstał od biurka, złapał papiery chcąc odnieść je na ich półkę w bibliotece i wyszedł na korytarz.
    - Oh, witam. - Ledwo wyhamował na schodach, prawie wpadł na dziewczynę, która niepewnie wchodziła na górę. Nie znał jej, więc odruchowo postanowił się przedstawić. - Chyba się nie znamy. Jestem Ignatius Teroise, sekretarz. Mogę ci w czymś pomóc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Huh? – Spojrzała zdezorientowana na chłopaka.
      Od jakiegoś czasu nie mogła się na niczym skupić. Miała dzisiaj się stawić u medyka gildii by zapoznać się z lecznicą i zacząć swój pierwszy dzień w robocie, ale nie miała na tyle odwagi, by kogokolwiek zapytać gdzie owe miejsce się znajduje, a Shina nigdzie nie widziała. W końcu postanowiła zapytać o to sekretarza, gdyż podczas wędrówek po gildii znalazła jego biuro i tylko do niego potrafiła trafić, nie gubiąc się przy okazji milion razy.
      - A, tak, jestem Lenalee Lanseloth – skinęła głową – chciałam zapytać gdzie jest lecznica. Szukałam jej już trochę, ale jeszcze trochę zmarnuje czasu na poszukiwania i będę spóźniona. Miałam nadzieję, że mógłbyś mi pomóc i wskazać gdzie się znajduje…

      Usuń
    2. Chłopak uśmiechnął się serdecznie i wzmocnił uścisk na trzymanych przez siebie dokumentach, żeby mu nie wypadły. Nie dziwiło go, że dziewczyna zabłądziła, choć trochę bawił go fakt, że była nieświadoma tego, jak blisko swojego celu wędrówki po gildii się znajduje. Myślał też, że Ravi już dawno pokazał jej, gdzie jest lecznica. Najwyraźniej się pomylił.
      - Lecznica jest na pierwszym piętrze budynku głównego - oznajmił spokojnie a uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Aktualnie jesteśmy na drugim, także i tak byłaś blisko. Dziwne, że Ravi cię nie usłyszał, chyba jak raz ogłuchł - zaśmiał się i powoli ruszył schodami w dół i skinął głową, by Lenalee poszła za nim.
      Zatrzymał się na chwilę w korytarzu pierwszego piętra.
      - Drzwi po lewej prowadzą do laboratoriów zielarzy i alchemików, lecznica jest po prawej. - Wskazał jej wspominane drzwi. - Ravi raczej nie denerwuje się za kilkuminutowe spóźnienia, także nie musisz się martwić, że będzie zły.

      Usuń
    3. Odetchnęła z ulgą i spojrzała na chłopaka. Ukłoniła się minimalnie, podziękowała i zniknęła za drzwiami. W środku już czekał na nią medyk. Lekko zdziwiła się na widok jego... kopyt, jednak serdeczny uśmiech jakim ją obdarzył sprawił, że od razu zapaliła sympatią do przeuroczego satyra.
      - Już myślałem, że będę musiał wysłać ekipę poszukiwawczą - zachichotał.
      - Na szczęście wpadłam na sekretarza i wskazał mi drogę.
      - Oh, wpadłaś na Ignatiusa?
      - Tak, przemiły człowiek. Odprowadził mnie pod same drzwi.
      Reszta dnia przebiegła przyjemnie i szybko, zapoznała się z górnym piętrem i od razu z medykiem przypadli sobie do gustu. Całe popołudnie spędziła na rozmowie z nim, po czym udała się do swojego pokoju.

      Usuń
  4. [O, witamy pierwszą kobiecą postać na naszym blogu. Mam nadzieje, że będziesz się dobrze z nami bawić. ^^ ]

    Xavier westchnął ciężko, spinając się po schodach na piętro. Definitywnie przesadził z ilością wypitego alkoholu wczorajszego wieczoru i teraz musiał się zmagać z konsekwencjami, które biły mu w głowie, jak kościelne dzwony tuż przed pogrzebem. W normalnych sytuacji przeleżałby ten ból w swoim pokoju, jednak dzisiaj wyjątkowo potrzebował czegoś, co go postawi na nogi i to już, zaraz. A coś takiego może dostać tylko od jednej osoby.
    — Ravi, mistrz mój, ja wiem, że obiecałem, ale weź... Oj! — bard wpadł z rozpędu do pomieszczenia lecznicy, nie biorąc pod uwagę możliwości, że zastanie tam kogoś innego niż satyra. Więc jakie było jego zdziwienie, gdy zamiast owłosionych kopyt medykusa ujrzał drobną dziewczynę. Wzdrygnęła się lekko i obrzuciła intruza spojrzeniem pełnym konsternacji, aż białowłosemu zrobiło się głupio.
    — Przepraszam. Myślałem, że jest tu Ravi. — rzucił, lekko się śmiejąc. Chyba próbował ową niezręczną sytuację przekuć w jakiś śmieszny wypadek, a przynajmniej coś wygodniejszego dla niego. — Nazywam się Xavier. A ciebie widzę tu chyba po raz pierwszy?

    ~ Xavier

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zlustrowała chłopaka z dołu do góry, a jego włosy przyciągnęły jej wzrok na dłużej.
      - Ładne - mruknęła, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że powiedziała to na głos.
      Zaczerwieniła się i odwróciła plecami, wracając do porządkowania różnych fiolek na półkach.
      - T-tak - wyjąkała - jestem Lenalee, od dzisiaj jestem nową medyczką i pomagam Raviemu.
      - A, rozumiem... - w głosie mogła usłyszeć lekkie zażenowanie.
      - Więc, o co chodzi? - Wciąż stała tyłem do chłopaka.
      - Wiesz może, gdzie Ravi trzyma... coś na ból głowy?
      - Masz na myśli kaca? - Roześmiała się i skierowała do szafeczki po drugiej stronie pokoju - Ravi mówił mi, że w końcu tu przyjdziesz. Miałam cię zganić w jego imieniu, ale nie jestem w tym zbyt dobra - podała mu fiolkę przezroczystego płynu, wciąz unikając wzroku.

      Usuń
    2. — Och! Nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny. — westchnął z nieukrywaną ulgą, odbierając od dziewczyny fiolkę ze zbawienną substancją. Zabełtał raz płynem, uśmiechając się pod nosem. Był niebywale wdzięczny Lenalee za udostępnienie specyfiku, ale w głównej mierze za to, że nie suszyła mu zbytnio głowy za jego wyskok. Upomnień może słuchać, ale wtedy, gdy każdy najmniejszy dźwięk nie dudni mu w uszach.
      — Dobrze, że do nas dołączyłaś. Kozie z pewnością przyda się pomoc. — dopowiedział i na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na postaci dziewczyny. Nie umknęło mu, że unika jego spojrzenia, jednak postanowił nie naciskać bardziej. Na bliższe poznanie z pewnością będzie jeszcze czas. A po drugie chłopak teraz nie był w najbardziej reprezentatywnej formie. — I jeszcze raz dzięki za to. Raviemu też podziękuj.
      Rzucił na odchodne, ruszając do drzwi. Wciąż się uśmiechał i to nie wiadomo czy z otrzymania remedium, czy z powodu spotkania.

      ~ Xavier

      Usuń
  5. Krążąc między stołami podczas kolacji, Rawen dostrzegł niewielką postać siedzącą przy kominku. Mała dziewczynka kuliła przy palenisku wpatrując się w płomienie i próbując ogrzać. Widząc to chłopak śmignął do kuchni zrobić jej coś ciepłego do picia. Po chwili podszedł do niej z dużym kubkiem parującego napoju.
    – Hej, maluchu! Trzymaj, to powinno pomóc. – wręczył jej go – Swoją drogą nazywam się Rawen Kurokami i nie widziałem cię tu jeszcze, nowa?
    – Mhm... Nazywam się Lenalee Lanseloth i niedawno zaczęłam pracę jako medyk. – upiła łyk i na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech radości – Czy to jest gorąca czekolada?
    – Ano. Pomyślałem, że możesz potrzebować czegoś ciepłego. – przysiadł się do niej.
    – Ale skąd wiedziałeś, że lubię czekoladę? – szybko piła słodki napój wyraźnie zadowolona choć dalej unikała kontaktu wzrokowego.
    – Tak jakoś mi do głowy przyszło, że dzieci lubią czekoladę. – uśmiechnął się szeroko. – Z daleka jesteś?
    – Nie jestem dzieckiem... – spochmurniała i opuściła wzrok jeszcze niżej. O ile to było możliwe. Zapanowała niezręczna cisza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenalee naburmuszyła się i ponownie upiła łyk słodkiego napoju. Bardzo ucieszył ją ten gest, ale uwaga mężczyzny co do jej dzięcięcego wyglądu lekko ją ubodła.
      - Mam osiemnaście lat - wymruczała wreszcie w rękaw.
      - Co? Naprawdę? - Zdziwienie blondyna lekko ją rozbawiło i w końcu zerknęła na niego ukradkiem.
      - A ty?
      - Dwadzieścia.
      - Wyglądasz starzej.
      - Nie wiem czy się obrazić czy to komplement - roześmiał się spogladając na nią, a ta odwróciła szybko wzrok.
      Po chwili ostatnie krople ciepłego, najlepszego na świecie napoju, zniknęły z kubka i Lena zmarszczyła brwi na ten widok. Lekko nadąsana i zakłopotana zerkała to na naczynie, to na Rawena.

      Usuń