sobota, 10 lutego 2018

Więzy krwi? Na co to komu! W końcu i tak jesteśmy jedną wielką rodziną

► Shin | 18 lat | 17.08.1769 (Lew) | Posłaniec | Pasterz | Tiedal ◄

Shin to idealny przykład określenia "mentalny ośmioletni dzieciak". Jego zachowanie za nic nie wskazuje, że osiągnął już pełnoletność, nie wspominając już o samym wyglądzie. Wywodzi się z ubogiej rodziny wywodzącej się z małego miasteczka na terenie Tiedal. Nie miał za łatwo, gdyż kiepski stan majątkowy nie pozwalał mu na wyjścia na miasta, czy pochwalenie się nowymi zabawkami. Utrzymywali się głównie z hodowli owiec oraz na wyrobach z wełny, które następnie sprzedawali na rynku. Jego dziecięcy urok nieco pomagał  w handlu, lecz wiadomo... nie zawsze wszystko idzie jak powinno. Dzięki takim trudom nauczył się jak sobie radzić. Z nudów potrafił robić dosłownie wszystko ... od pomagania rodzicielce w szyciu nowych rzeczy, po zaganianiu owiec jak pies pasterski. 

Chłopiec stał na dachu składzika trzymając się kurczowo krawędzi. Słyszał jak deski budynku skrzypią pod naporem wody... Miał świadomość, ze prędzej, czy później nie wytrzymają i znajdzie się pod wodą. Czuł lęk.. nie wiedział gdzie jest jego matka, a ojciec... zniknął pod żywiołem, gdy próbował wrzucić chłopca tam, gdzie obecnie się znajduje. Nie chciał wierzyć, że już nigdy go nie zobaczy. Jego ostatnie słowa przynajmniej trzymały go przy tej myśli. Kolejna silniejsza fala błota zachwiała konstrukcją do tego stopnia, że siedmiolatek ledwo co utrzymał się. Jego wątłe, dziecięce roczki powoli opadały z sił, a pomocy nie było widać. Światło nadziei rozbłysło, gdy na pniu złamanego drzewa przypłynęło żywe stworzenie. Korzystając z chwili, gdy "Arka" była najbliżej budynku przeskoczył na nią i strząsnął z futra nadmiar wody. Shin pierwszy raz w życiu widział takie stworzenie - mógł je porównać do kota z dość dziwnym wyrazem pyszczka oraz dłuższą sierścią. Ciekawość zmusiła go do lekkiego wysiłku , by podejść bliżej i wyciągnięcie w jego stronę ręki.
- Hej mały ... widać, że utknęliśmy tu razem - Uśmiechnął się lekko, gdy stwór na niego spojrzał. Nie bał się... zapewne czuł, że człowiek jest tak samo bezradny jak on w owej sytuacji. Zbliżył się nieco, by dłoń dziecka zatopiła się w jego wilgotnym futerku. 

Sytuacja się zmieniła wraz z z rokiem 1776, kiedy nadeszła szesnasta katastrofa. Shinaru miał wtedy jedynie 7 lat, gdy gospodarstwo jego rodziców zalała lawina błotna. W tamtym dniu stracił ojca, a matka ledwo co uszła z życiem. Pastwisko zostało praktycznie w całości zniszczone, a owce - jedyne źródło utrzymania- zginęły. Po całym tym zdarzeniu matce chłopaka było ciężko naprawić wszelkie szkody, a zarazem utrzymać gospodarstwo. Wybawienie jednak nadeszło parę lat później. Shin dokładnie pamiętał tajemnicze stworzenie z którym przetrwał tamten feralny dzień. Mimo, że zniknął, gdy woda odeszła , powrócił lecz tym razem nie sam. Biegł niczym doświadczony pies pasterski za małym stadkiem owiec. Zaskoczony już wówczas nastolatek patrzył z niedowierzaniem, jak na pastwisko powracając puchate zwierzęta. Od tamtego dnia On oraz Nue stali się nie rozłączni, mimo iż ich relacje mogą nieco dziwnie wyglądać. Blondyn często rozmawia ze swoim towarzyszem choć i tak ten nic nie odpowiada, a nawet nie wykazuje głębszego zainteresowania. Traktuje go jak członka rodziny, gdyż jego matka nie wytrzymałą z przepracowania i został kompletnie sam z całym gospodarstwem na głowie. 

-Nue... powiedz mi proszę. Czy takie życie nie jest zbyt nudne? - Chłopak o włosach w kolorze zboża wylegiwał się na łące spoglądając na wolno poruszające się chmury. Zwrócił się do swojego małego towarzysza- Magicznego stworzenia o czarnym futerku, które obecnie całą swoją uwagę skupiło na biedronce wędrującej po trawie. Słysząc słowa skierowane do niego spojrzał na blondyna, lecz nic nie odpowiedział.
- Cisza, słońce, piękny widok na pastwisko. Niby takie życie powinno odprężać, ale... czegoś mi tu brakuje - Dopowiedział po chwili ciszy - Jakiś wydarzeń różniących się od corocznego strzyżenia owiec. Czegoś bardziej ... ekscytującego. 

Autor Nieznany
Blondyn posiada wyjątkowo żywy charakter oraz spore pokłady energii. Zawsze można go zobaczyć na mieście z wiecznym uśmiechem na twarzy, którego tak łatwo nie da się zedrzeć. Potrafi się ucieszyć z choćby najmniejszej rzeczy, gdyż wszędzie widzi jakieś plusy. Wady są niczym dla niego, choć nie ignoruje ich, a przede wszystkim nie wypomina ich otwarcie komuś prosto w twarz. Jest szczery, ale widzi umiar w liczbie wypowiedzianych słów, chyba że w grę wchodzą komplementy. Czy to chłopak, czy dziewczyna, Shin ma odruch mówienia pochlebstw w kwestiach urody, a co za
tym idzie? Młodzieńcze zauroczenia. Jego urocze serce jest bardzo podatne na miłość, lecz wiadomo, że jak nie będzie się tego pielęgnować,  to szybko zniknie bez choćby śladu. Szybko przywiązuje się do ludzi, co z resztą okazuje, gdy są w pobliżu. Potrafi znienacka przytulić, a potem miziać się jak kot oczekujący pieszczot.

Młodzieniec ma parę wyjątkowych cech, które odróżniają go od reszty. Nie licząc Nue, który zawsze siedzi mu na ramieniu, Shinaru ma posiada dość charakterystyczną urodę, która wynika z genów. Włosy blond podchodzące pod dojrzałe zboże na polach, oczy które w zależności od światła przybierają odcień żółtego, szarego lub wyblakłego niebieskiego. Cera delikatna , jasna ,a  przede wszystkim bez żadnej skazy w postaci blizn, czy pieprzyków. Należy uwzględnić również to, ze chłopak uwielbia, gdy ktoś robi coś z jego włosami. Czy to proste głaskanie, czy czesanie - on i tak będzie czuł się jak w raju. Ubiór ma dość różnorodny. Od prostych ubrań w których pracuje na gospodarstwie, po mundurek od pracy posłańca. Nie boi się kombinować ze stylem, co jeszcze bardziej upodabnia go do płci przeciwnej. Zdarzało mu się już parę razy zostać pomylonym, gdy miał rozpuszczone włosy, bądź upięte w wysoki kucyk. 
-Dziękuję! Ale wiesz, że jestem facetem? - Odparł z uśmiechem na słowa chłopaka na oko pół głowy wyższego. Nie przejął się zbytnio komplementem skierowanym jak do dziewczyny, co wywarło lekkie zdziwienie na twarzy rozmówcy, który był nadal zdezorientowany przez swoją pomyłkę. 
Mimo, że takie sytuacje go nie ruszają, ma mały słaby punkt w postaci wzrostu. Wyjątkowo nie cierpi, gdy ktoś mówi, że jest uroczym maluchem, bądź kurduplem. Odbija się od ziemi o zaledwie 162 cm, lecz nie przeszkadza mu to w codziennym życiu. Zawsze znajdzie sposób an dosięgnięcie czegoś z wyższej półki, co ma również odniesienie do celów jakie sobie obiera. Jeżeli chodzi o postanowienia, jakie sobie ustalił, to zawsze dąży do ich wykonania...nawet jeżeli jest to niebezpieczne, lub szalone. 
Gdyby było trzeba skoczyć w ogień za życie kogoś innego, nie trzeba się go dwa razy pytać. Zrobi to, nawet jeżeli to zadanie nie było na poważnie. Cechuje go wyjątkowa wierność i oddanie, choć przejawia oznaki czystego lenistwa. Jednego dnia nosi go i ma ochotę przebiec maraton, a innego zasypia przy każdej nadającej się okazji. Może to wina pogody, a może innej czynników ... nikt jednak tego nie przewidzi. 

Wyjątkowo łasy na słodycze. Tak jak dla życia bliskich mu osób jest w stanie zrobić dla nich wszystko. 
► Ma uczulenie na Orzechy i Kokos. Nie raz już dostał reakcji alergicznych z tego powodu. 
► Kocha koty nad życie, a nienawidzi psów. Często dręczy je jedzeniem... a raczej pokazuje im, że coś ma, a ostatecznie sam to zjada
► Jest oburęczny , choć częściej posługuje się prawą.
► Jest wyjątkowo wytrzymały. Może przebiec parę kilometrów bez zbytniego przemęczania się. 
► Mimo, że podaje się za biseksualnego, jest on bardziej Homo
► Posiada wyjątkowo melodyjny głos i z niego korzysta , gdy zdarzy się dobra okazja.
Alkohol nie jest dla niego wyzwaniem. Nie poleca się wyzywanie go na pojedynki, gdyż nie widać po nim nawet śladu działania trunków. 
► Mimo że wychował się na prostej farmie owiec potrafi jako tako posługiwać się bronią białą. Najlepiej czuje się z kataną, choć nie jest zdolny do ranienia innych.
► Nigdzie nie rusza się bez swojego futrzastego przyjaciela. Jak nie siedzi mu na ramieniu, to będzie wytrwale szedł przy jego nodze. 

- To jak Nue? Jesteś gotowy na jakąś nowość w naszym życiu?- Blond włosy chłopak spytał z entuzjazmem swojego towarzysza, który jedynie westchnął jakby dawał do zrozumienia, ze jest to mu obojętne. Wraz z tymi słowami przekroczyli drzwi prowadzące do Gildii. 

Wygląd postaci wywodzi się z anime/gry Touken Ranbu.
Autor profilowego obrazka : りらいか




11 komentarzy:

  1. Młodzieniec wyszedł właśnie z kuchni niosąc na tacach potrawki z królika.Poroznosił je po stolikach przy których czekali właśnie spóźnialscy na obiad. Na sali mimo niewielkiej liczby osób roznosiły się donośne śmiechy i wesołe rozmowy. Po odniesieniu tac i umyciu naczyń Rawen wyszedł przed główny budynek gildii na szluga. Tam wypatrzył zbliżającą się niewysoką postać z czymś czarnym na ramieniu. Podszedł do niej bliżej.
    – Witaj śliczna! – rzekł do urokliwej dziewczyny. Odpowiedziało mu burczenie w brzuchu. – Chodź, zaraz przygotuję ci coś specjalnego!
    – Uhm... Chętnie... Wiesz, jakby to... Jestem facetem. – odpowiedział lekko się zacinając – I nazywam się Shinaru.
    W tym momencie Rawen zatrzymał się w pół ruchu z twarzą na której malował się smutek, szok i odrobina bólu.
    – A ja Rawen, miło mi. – odchrząknął poprawiając się. Z jego głosu zniknął zalotny ton – W każdym razie nie możesz zostać głodny.
    Dogasił papierosa i zaprowadził nowego do kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopak podążył za kucharzem przeglądając się przy okazji po budynku. Już wcześniej zastanawiał się jak może wyglądać siedziba Gildii o której co nie co usłyszał, lecz nawet jego wybujała wyobraźnia nie podołała wyzwaniu.
      Kucharz zaprowadził młodzieńca do jadalni, gdzie parę osób zajmowało typowe drewniane stoły. Rozmawiali o czymś zawzięcie, lecz gdy na horyzoncie pojawiła się nowa twarz ucichli na chwile by bliżej się jej przyjrzeć. Shin jedynie uśmiechnął cie ciepło i pomachał w ich stronę by zaraz zająć miejsce przy wskazanym przez mężczyznę stole.
      - Nie sądziłem, że zostanę tu od tak zaproszony... Podejrzewalem bardziej, że bede musiał przekonać jakiś mistrza czy coś - zaśmiał się nim Rawen oddalił się. - Poza tym kto by pomyślał, że i tu będą mnie mylić z kobietą - dodał po chwili, a Nue zszedł z jego ramienia by usiąść obok na ławie.

      Usuń
    2. – To na co masz ochotę? – spytał się nowoprzybyłego, po czym się poprawił – A twój mały towarzysz co chciałby dostać?
      – Wszystko jedno, byleby by ciepłe było – odpowiedział uśmiechem.
      – Łowcy, dzisiaj rano upolowali masę królików, więc może coś takiego by wam odpowiadało?
      Nie musieli odpowiadać, wygłodniałe spojrzenia były wystarczającym potwierdzeniem. Chłopak zniknął w głębi kuchni. Nie minęło półgodziny, wyszedł stamtąd z miską parującej potrawki, pieczenią i siekaną wątróbką dla zwierzaka.
      – No, to skąd przybywasz młody? – spytał dosiadając się do stolika – Spokojnie, nie śpiesz się tak, w razie czego jeszcze dorobię...
      W odpowiedzi dostał zadowolony pomruk, na co chłopak się roześmiał.

      Usuń
    3. Przełknął szybko ciepłą potrawę , by odpowiedzieć kucharzowi.
      - Z małego miasteczka na równinach Tiedal - Uśmiechnął się czując lekką ulgę. Dopiero co zamarzał na dworze, a tu takie szczęście mu się przydarzyło. - Prowadziłem tam małą hodowle owiec, ale tymczasowo oddałem ją pod opiekę zaufanego sąsiada - Podrapał się po policzku. Nie mógł zostawić pastwiska bez opieki, a przecież nie zabierze całego stadka owiec ze sobą. Mógłby to zrobić na upartego, lecz zwierzęta źle by zniosły tak zimne temperatury.
      - Pasterzem z Tiedal mówisz? - Rawen wydawał się być zainteresowany usłyszaną informacją.
      Blondy włosy przytaknął spożywając dalej potrawkę. Nue w spokoju jadł obok ignorując toczącą się obok niego rozmowę.

      Usuń
  2. Dzisiejszy dzień był zdecydowanie jednym z tych leniwych. Na szczęście dla chłopaka, który non stop czymś się zajmował i szczerze mówiąc miał już tego dość. Od rana do wieczora znajdowało się coś do roboty i tak dzień w dzień. Czarnowłosy skierował swój wzrok na niebo, jeśli się nie mylił, było już trochę popołudniu. Czyli cały ranek spędził błąkając się po ośnieżonej okolicy. Nawet mu to pasowało, dawno nie miał okazji udać się nawet na krótki patrol, ciągle musiał załatwiać sprawy papierkowe.
    - Fajnie by było wybrać się do stolicy - mruknął pod nosem i skierował się do budynku głównego.
    Kiedy wszedł do środka, ku swojemu zaskoczeniu, zauważył nieznaną mu osobę mniej więcej jego wzrostu kręcącą się w holu. Osobnik miał jasne włosy i z zaciekawieniem rozglądał się po pomieszczeniu, jakby zastanawiał się, co dalej zrobić. Natomiast na jego ramieniu siedziało dziwne, czarne stworzenie.
    - Witam? - odezwał się Ignatius ściągając swój płaszcz i próbując sobie przypomnieć, czy ktoś przypadkiem nie miał w najbliższym czasie zawitać do gildii. Niestety nic nie przychodziło mu do głowy. - Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał do nas zawitać. Musiało mi to uciec, przepraszam. Jestem Ignatius Teroise. - Przedstawił się, wyciągnął dłoń do uścisku i uważnie przyjrzał rozmówcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blondyn stał osłupiony ogromem pomieszczenia w którym się znajdował. Już z zewnątrz miał świadomość tego, ze budynek jest ogromny, ale ze środka wydawał się jeszcze większy. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu nie czuł się aż tak zagubiony i zdezorientowany... a niedawno przecież musiał przebyć dość spory kawałek z rodzimych terenów i ani raz nie zwątpił w swoją trasę.
      - Iść w prawo czy lewo? - Burknął pod nosem podpierając boki rękoma. Z prawej strony słyszał jakieś rozweselone głosy , więc mógł jedynie się domyśleć, że jest tam jakaś sala spotkań. Powinien tam się udać od tak?
      - Witam? - Z zamyśleń wyrwał go czyjś głos. Spojrzał na czarnowłosego chłopaka na oko równego pod względem wzrostu.- Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał do nas zawitać. Musiało mi to uciec, przepraszam. Jestem Ignatius Teroise.
      Shin uśmiechnął się ciepło i uścisnął dłoń chłopaka.
      - Shinaru Nakara, ale można mi w skrócie mówić Shin - Odpowiedział zadowolony, a zaraz po tym stworzenie na jego ramieniu tyknęło go łapką w polik - A tak... To jest Nue.
      Kulka futerka prychnęła coś cicho i wróciła do uważnego obserwowania nowo poznanego.
      - Dopiero co przybyłem, więc stąd twoja nie wiedza - Wytłumaczył po chwili - Miałem tu dołączyć lecz... -w tej chwili rozejrzał się po pomieszczeniu - ... w tym labiryncie bym zginął bez jakiejkolwiek pomocy. Mogę na ciebie liczyć?

      Usuń
    2. Ignatius zaśmiał się na słowa Shinaru i z zainteresowaniem przyjrzał się zwierzakowi, który wydawał się rozumieć ich rozmowę.
      - Faktycznie, na pierwszy rzut oka łatwo można tu zabłądzić, wiele osób miało problemy z orientacją. Jednak tak naprawdę łatwo jest się tutaj odnaleźć, tylko budynek główny potrafi sprawiać problemy, jak się nie pamięta, co się mieści na jakim piętrze. - Zajrzał ukradkiem do Sali Spotkań, gdzie dostrzegł Raviego rozmawiającego z Theo. - Oczywiście, pomoc nowym to jeden z moich obowiązków. Mistrza na ten moment nie ma, udał się na patrol, więc rozmowę z nim i przydzielenie ci pokoju zostawimy na później. Mogę cię w tym czasie oprowadzić po gildii.
      Na te słowa blondyn przytaknął mu szybko, w jego oczach błysnęła ciekawość.
      - W takim razie, skoro tutaj jeszcze wrócimy, zaczniemy na zewnątrz. - Ignatius szybko założył płaszcz i wraz z nowym powędrował do wyjścia. - Myślę, że zaczniemy od najdalszych miejsc, warsztatu kowala i placu treningowego.

      Usuń
    3. - Prowadź mój przewodniku - Uśmiechnął się i z entuzjazmem podążył za Ignatiusem. Zimny powiew powietrza znów owiał jego już rozgrzane policzki przyprawiając ciało o lekkie dreszcze. Nie przepadał za zimą... a raczej za niskimi temperaturami. Śnieg sam w sobie mu nie przeszkadzał gdyż zawsze lepił z nich bałwany, rzucał się śnieżkami z dziećmi sąsiadów, czy wrednie wrzucał w zaspy Nue.
      Wycieczka na dworze zajęła jakieś piętnaście minut. Widać było ze oboje najchętniej wróciliby już do ciepłego wnętrza i zadowolili się herbatą z miodem. Jednak bar był ich ostatnim przystankiem ze względu na ludzi, którzy obecnie tam przebywali. Gdy tylko nawa buzia pojawiła się w progu drzwi wszyscy przerwali swoje dotychczasowe zajęcia by przyjrzeć się blondynowi.
      - To wszystko. Mam nadzieję, że już nie będziesz czuł się jak w labiryncie - Czarnowłosy uśmiechnął się i poklepał Shina po wolnym ramieniu. Oczywiście nie umknęło to uwadze Nue , który chciał odgonić go łapką.
      - Dziękuje za poświęcony czas - Chłopak pogłaskał swojego towarzysza, który ułożył swój ogon na drugim ramieniu dając do zrozumienia, że to jego miejsce.
      - Idź teraz się z resztą poznać i czuj się jak u siebie. Poszukam cię jeżeli Mistrz wróci
      - Hai! - Zasalutował i jeszcze machając w stronę poznanego chłopa udał się do stolika z innymi członkami gildii.

      Usuń
  3. [Oh, jak miło gościć nową *tak uroczą* twarzyczkę w naszym gronie. Witamy i życzymy dużo wątków i mnóstwa weny ^w^ ]

    Dziś Xavier uwinął się z pracą dość prędko. Nakarmienie koni i uprzątnięcie ich boksów poszło mu sprawnie, czemu też nim nawet zaczęła się druga połowa dnia, chłopak w sumie nie miał już nic do roboty. Postanowił więc wdrapać się na stryszek stajni i tam przeleżeć resztę dnia, mając przekonanie, że nikt go tam nie znajdzie. I nie dajcie bogowie, wpadnie na głupi pomysł, aby dać mu jakieś inne zajęcie.
    Takim właśnie sposobem spędził tam, w sumie dość długi okres, ni to drzemiąc, ni to rozmyślając nad bzdetami. Najprawdopodobniej dalej by tam leżał, gdyby w pewnej chwili z letargu nie wyrwały go czyjeś kroki. Wychylił się lekko ze swojej kryjówki, tak aby mógł spojrzeć na dół i obadać sytuacje. Szczerze mówiąc, spodziewał się, że dojrzy czuprynę Theo, jednak ten jarzący blond, który ujrzał, w ogóle nie pasował do znajomego chłopaka. Na dole krzątała się całkiem obca mu osoba, co w pierwszej chwili nieco zaniepokoiło barda. Jednakże w ostateczności białowłosy postanowił nie wyciągać pochopnych wniosków, póki nie dowie się z kim ma do czynienia.
    Dźwignął się z desek strychu, przeczesał włosy, pozbywając się z nich zbłąkanego źdźbła i zsunął się lekko z piętra. Wylądował kilka metrów za chłopakiem, który kierował się już w stronę dalszych części budynku, gdzie swoje zagrody miały inne zwierzęta.
    — Kogo my tu mamy? — zaśmiał się, rozciągając zastałe kości. Popatrzył na nieznajomego i uśmiechnął się delikatnie, raczej nie wyczuwając niebezpieczeństwa w tej drobnej, nieco zaskoczonej twarzyczce. — Omijając kurtuazje mam na imię Xavier. I jeśli się nie mylę, spotykamy się po raz pierwszy.

    ~ Xavier

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo wcześniejszego zapoznania z terenem Gildii, Shin chciał jeszcze raz przejść się pow wszystkim. Nie miał w końcu co robić czekając aż Mistrz wróci i przydzieli mu jakiś miły kącik. Ludzie z którymi wcześniej przebywał zajęli się piciem, więc wybrał opcje taktycznego odwrotu, by nie nasiąknąć zapachem alkoholu. Nic nie jest gorszego od takiego pierwszego wrażenia, dlatego tym razem podziękował.
    Przemknął jeszcze raz po wszystkich pomieszczeniach w środku, aż pozostał mu ten przeklęty dwór. Shin zadrżał a Nue zwinął się bardziej w kulkę, gdy znów opuścili ciepłe wnętrze. Nie podobało im się to, ale nie mieli innego wyjścia. Chciał się upewnić, że wszystko zapamiętał i nie będzie musiał głupio pytać o drogę. Ostatnim jego przystankiem była Stajnia którą nie zwiedzili dokładnie ze względu na mróz. Chciał zobaczyć ,czy mają tutaj jakieś inne zwierzęta niż konie... miałby chociaż zajęcie na której by się znał.
    Akurat gdy miał przejść do dalszej części budynku nie wiadomo skąd za blondynem pojawił się chłopak. Jego głos był nieco rozbawiony, a jednocześnie pełny zaciekawienia.
    - Omijając kurtuazje mam na imię Xavier. I jeśli się nie mylę, spotykamy się po raz pierwszy. - Nieznajomy przedstawił się i lekko skinął głową.
    - Jestem Shin i dziś przybyłem do Gildii wraz z moim Nue - Dotknął lekko zimnego futerka swojego przyjaciela, który nie okazywał żadnego zainteresowania nowo poznanym chłopakiem. Myślał za pewnie by jak najszybciej czmychnąć do ciepła.
    Blond włosy przyjrzał się uważnie Xavierowi. Białe włosy ułożone były w nieładzie jakby dopiero podniósł się z łóżka i jedynie przeczesał je palcami. Aż korciło Shina by jakoś je uporządkować, ale jakoś to stłumił. Skupił się bardziej na oczach, które przypominały mu błękitne niebo. Nie wiedział ile tak się patrzył, ale z zamyślenia dopiero wytrącił go ogon Nue który nagle przeleciał przed jego oczami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i Nue nie wykazywał większego zainteresowania białowłosym, to w przeciwieństwie do niego chłopak nie mógł oderwać wzroku od stworzenia. Podczas swoich podróży po kontynencie widział przeróżne byty upchane w klatkach na targowiskach i nie przez jedną marą uciekał po ciemnych borach, jednak czegoś takiego nie widział jeszcze nigdy. A do tego, jego zafascynowanie tym stworem zostało pogłębione przez fakt, że w pierwszej chwili w ogóle nie wziął tego za żywą istotę. Gdy jeszcze przyglądał się Shinowi z góry, uznał tę kupkę sierści za jakąś abstrakcje na temat futra, a nie za potencjalnego towarzysza chłopaka.
      Ruch ogonem Nue nie wyrwał z zamyślenia, tylko Shina, a także i Xaviera. Ten odchrząknął, powstrzymując wewnętrznie ogromną ochotę, aby pomacać to dziwne zwierze.
      — W takim razie życzę wam miłego pobytu. — odezwał się w końcu — Nie dajcie Ignatiusowi, aby wam wszedł na głowę i jak coś, to najszybciej spotkacie mnie w Sali Spotkań przy barze lub na scenie.
      Kończąc, mrugnął do niego i powolnym krokiem ruszył do wyjścia.

      ~ Xavier.

      Usuń