poniedziałek, 5 lutego 2018

Od Ignatiusa

Kiedy Ignatius otworzył kopertę, którą posłaniec przyniósł tego poranka do Tirie wiedział, że musi szybko znaleźć mistrza. Zajrzał do sąsiedniego gabinetu w nadziei, że tam go zastanie, chociaż sam nie wiedział, czemu się tego spodziewa. Tak po prostu grzecznie by siedział? Nie, po prostu nie, rzadko tam przebywał. A jak okazało się, iż nie ma go również w jego sypialni chłopak z westchnieniem wrócił się do swoich pokoi. Gdzie on się podział na gwiazdę Erishii, parsknął w myślach poddenerwowany chłopak. Prędko chwycił leżący na półce szalik i płaszcz wiszący w kącie pokoju, zakładając je wyszedł ponownie na korytarz.
Zmierzając do wyjścia rzucił okiem do Sali Spotkań, biblioteki i jadalni, do kuchni nie musiał, Irina gotowała, więc raczej nikt nie miał tam teraz wstępu. Skrzywił się lekko, nie lubił za długo błąkać się na mrozie, co dzisiaj pewnie było mu pisane. Nie miał jednak wyboru. Szczelnie owinął szyję szalikiem i wyszedł na zewnątrz.
Przymknął oczy, gdy wiatr smagnął go po policzkach i mimowolnie zadrżał. Było zdecydowanie chłodniej niż wczoraj. Na szczęście nie spadło więcej śniegu, codzienne odśnieżanie ścieżek między budynkami było wystarczająco irytujące. 
- Niech już wiosna przyjdzie - żachnął się niczym małe dziecko i ruszył w stronę warsztatu kowala.
Śnieg skrzypiał pod jego nogami, na dłuższą metę było to tak samo rozluźniające jak szum liści latem. Chłopak skupił się na tym dźwięku i wędrował wzrokiem po okolicy. Na polach nie widział nikogo, a z izby sokolników wychodziła właśnie Fiona. Czyli prawdopodobnie w środku nie zastałby Cervana. Zresztą niektóre z ptaków za nim nie przepadały, więc rzadko się tam zapuszczał. W ciszy wszedł do pustego warsztatu, nie było tu żadnego śladu obecności człowieka w dniu dzisiejszym, nie zastał też nikogo na placu treningowym. Powracający samotnie z porannego patrolu Aaron potwierdził swoją obecnością, że mistrz nie udał się razem z nim.
Ignatius skierował się więc szybko do stajni w nadziei, że Theo będzie cokolwiek wiedział, jeśli nie on, ostatnią nadzieją będzie Irina. Drzwi do drewnianego budynku były otwarte, młody chłopak musiał właśnie sprzątać. Ignatius zajrzał ostrożnie do środka, ostatnim razem kiedy bez namysłu wparował do środka prawie dostał w głowę jedną z mniejszych bel siana, które Theo zrzucał ze stryszku.
- Theo, widziałeś gdzieś może mistrza? - krzyknął do stojącego pod przeciwną ścianą stajni chłopaka, który na dźwięk jego głosu podniósł głowę.
- Ostatni raz widziałem go, jak szedł wcześnie rano do domu sypialnego - odpowiedział młodziak spojrzawszy na Ignatiusa i wrócił do sprzątania.
- Dziękuję! - Dziewiętnastolatek zmrużył podejrzliwie oczy i ruszył w stronę jednego z domów sypialnych. Po co mistrz miałby tam iść? Saki owszem, lubił wędrować od łóżka do łóżka i od pokoju do pokoju. Jednak ojciec, nie ważne co, zawsze spał w swojej sypialni. A na sprzątanie wolnych pomieszczeń raczej by się nie skusił.
Ignatius cicho wszedł do budynku i kroczył pustym korytarzem, w międzyczasie próbował rozgrzać zmarznięte palce. O zaczerwienionym zapewnie nosie próbował nawet nie myśleć, częściowo go nie czuł, choć krótko przebywał na zewnątrz. Wolne pokoje miały lekko uchylone drzwi, zajęte były zamknięte a na jasnym drewnie wisiały tabliczki z imionami ich właścicieli. Wyjątkiem było jedno otwarte pomieszczenie bez tabliczki na drzwiach. Iggy zamrugał tępo i zajrzał do środka. Spodziewał się, a raczej miał nadzieję, zobaczyć tylko Sakiego rozłożonego wygodnie na łóżku. Zastał go jednak zwiniętego w kłębek na piersi mistrza, który w najlepsze pochrapywał sobie cicho.
- Zaraz mnie coś trafi. - Ignatius mógłby przysiąc, że powieka mu drga, założył ręce na piersi. - Mistrzu, przyszedł list ze stolicy.
Brak odpowiedzi pogłębił jego irytację, więc zapukał w drzwi, pierw lekko, potem nieco agresywniej. Niezadowolony pomruk skacowanego człowieka upewnił go, że poszukiwany już nie śpi, ale pewnie kusi go by zasnąć ponownie. Młodzieniec uniósł brew. Ile on wypił?
- Przyszedł list ze stolicy. Dostaliśmy dostęp do dokładniejszych informacji na temat Pajęczej Plagi, ale nie przyślą nam dokumentacji osobiście.
Położył list na szafce koło łóżka i skrzywił się, gdy zapach alkoholu uderzył w niego pełną siłą. Mistrz zdecydowanie za dużo wypił. Sam nie pił za wiele, wolał to robić w towarzystwie, jeśli to było dobre pozwalał sobie na więcej niż zazwyczaj. 
- Xavier... - syknął nagle niebieskooki z rezygnacją, gdy przypomniał sobie, że ta dwójka ubiegłego wieczora do późna balowała w Sali Spotkań, a dzisiaj również wspomnianego mężczyzny nie było na śniadaniu. Nie czekając na odpowiedź Cervana wrócił na korytarz i zapukał do drzwi znajdujących się kilka metrów dalej, prowadzących do pokoju zajmowanego przez białowłosego barda.

Xavier? Szykuj się na ochrzan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz