poniedziałek, 26 lutego 2018

Od Ignatiusa cd. Xaviera

Nigdy nie wątpił w słowa swojego ojca. Nigdy, nawet jeśli wydawały mi się absurdalne do granic możliwości. W końcu zawsze mu koniec końców wychodziło, jak można było nie wierzyć? Jak mieli zmierzyć się ze smokami to każdy miał wątpliwości, tylko nie on. Jakkolwiek beznadziejna sytuacja by nie była, Ignatius zawsze był pewien, że Cervan wie co robi i wszystko skończy się dobrze. Wiadomo, nie da się nic zrobić idealnie, ale da się doprowadzić do skutku. I choć dalej bardzo chciał zaufać mistrzowi... To tym razem nie był tego taki pewien.
On miał iść na misję z Xavierem? I to miało wyjść im na dobre? Aha, na pewno, już to widział. Wyjdzie z tego tyle dobrego, co z pojawienia się kolejnej katastrofy. Fakt, upilnowanie Xaviera na pewno będzie łatwiejsze niż pilnowanie mistrza. Ale był jeden szkopuł. To był Delaney. Ten przypadek, którego sarkastycznych wobec swojej osoby tekstów Ignatius nie mógł znieść, a zakneblowanie niestety nie wchodziło w grę. Już wolał jechać sam, nawet jeśli to wiązało się z, mniej więcej, dwoma tygodniami samotnej podróży.
Przed wyjazdem próbował to jeszcze przegadać z mistrzem ponownie, ten pozostał jednak nieugięty. Kiedy po raz kolejny spotkał się z odmową poddał się w końcu i kiedy Xavier zobowiązał się do przygotowania koni, Iggy wziął na siebie przygotowanie prowiantu na drogę (a raczej poproszenie Iriny i Rawena o pomoc) i załatwienie przepustek, by mogli wejść do miasta. Co prawda nie były one w stu procentach potrzebne, ale zawsze lepiej było je mieć i okazać, zawsze mogli liczyć na to, że przyśpieszy to ich wejście do miasta, gdyby zebrała się większa grupa ludzi przy bramie.
Mimo świadomości, kto dotrzyma mu towarzystwa, chłopak starał się szukać pozytywów tej misji. W końcu jechał do stolicy, zawsze mógł załatwić coś jeszcze, gdyby tylko dobrze wszystko rozplanował. A to szczerze mówiąc zdążył już zrobić, gdy szykował prowiant. Gdy dojadą na miejsce z pewnością, po załatwieniu formalności, zostaną gdzieś na noc, aby pozwolić koniom odpocząć i samym przygotować się do drogi powrotnej. W takim razie, zakładając, że do Sorii dotrą rano, będą mieli cały dzień na ogarnięcie wszystkiego. Spokojnie zdążyłby wpaść do jednego z księgarzy, u którego zawsze zaopatrywał się w ciekawsze pozycje, Irina spytała go natomiast, czy mógłby przywieźć jej kilka przypraw, których nie mieli ze sobą przejezdni kupcy. O tak, było co załatwiać, z pewnością spędzą tam cały dzień.

Bardzo szybko udało im się zorganizować. Kolejnego dnia po śniadaniu byli gotowi do wyjazdu i chcąc jak najszybciej mieć to za sobą wyruszyli punktualnie. Pogoda im dopisywała, choć wieczorne przymrozki potrafiły dać o sobie znać. Co prawda, nie były już tak silne, jak na początku zimy, jednak dało się po nich wyczuć, że jeszcze trochę czasu minie zanim wiosna, przez wielu wyczekiwana, zawita do Iferii. Albo może uderzy nagle, kto wie?
Przez większość czasu milczeli, każdy skupiony na swoich myślach i jeździe, uzgadniali jedynie takie rzeczy, jak miejsce na nocleg, postój, czy jak dalej trzeba jechać. Ignatiusowi to nie przeszkadzało, choć na co dzień uwielbiał pogawędki w czasie podróży. W tej aktualnej, choć czasem chciał wymienić kilka przyjacielskich słów, bardziej go kusiło przemilczeć wszystko, żeby przypadkiem nie rozpętać kolejnej wojny. Mistrz nie byłby zadowolony, jakby się dowiedział, że narobili sobie kłopotów, bo zdecydowali się znowu pokłócić i wskutek tego rozdzielić czy coś. Nie, lepiej było wszystko przemilczeć i jak najszybciej wrócić do gildii. W końcu co w tak prostym zadaniu może pójść nie tak? Załatwią i wrócą, proste.
Marmurowe zarysy stolicy zobaczyli już szóstego dnia podróży, pod jej mury dotarli siódmego, jeszcze przed południem. Gdyby nie celowe skracanie postojów i szybkie decyzje o jechaniu godzinę lub dwie dłużej, dotarliby pewnie dopiero wieczorem, Ignatiusa cieszyło więc, że znaleźli się tu w takim czasie. Im szybciej, tym lepiej, może do Tirie uda im się wrócić jeszcze szybciej?
Kiedy brama zamajaczyła się przed ich oczami spięli konie chcąc zakończyć długą jazdę. Pomimo dużej grupy przyjezdnych ludzi pod bramą udało im się wjechać do miasta dość szybko. Pewnie musieliby czekać w kolejce na sprawdzenie przez straże, jednak okazana przepustka była strzałem w dziesiątkę. Gdy wąsaty, starszy żołnierz zobaczył dokument skinął głową i pozwolił im bez zbędnych pytań wjechać. Ignatius przypuszczał, że musieli zostać skojarzeni z gildią, bo gdy zostawili bramy za sobą czuł na sobie ich wzrok. Nie jakiś wrogi, ale jednak obecny, przyciągali uwagę. Plotki, plotki zawsze będą krążyły wśród ludzi. Jak wyglądają? Jak się zachowują? Czy wyglądają na takich, za jakich się podają? Kilkakrotnie chłopak miał  okazję przypadkiem podsłuchać takie dyskusje. Ludzie słabo znali gildię, niektóre tezy na ich temat bawiły go bardzo, inne znowu niepokoiły. Ile zajmie, by wszyscy byli absolutnie pewni ich dobrych chęci?
Najwięcej karczm, które oferowały oprócz noclegu stajnie dla koni znajdowało się na obrzeżach miasta, więc nie rozpędzali się bardzo. Nie było sensu zapuszczać się dalej konno, dzień trwał w najlepsze, na ulicach było już dużo ludzi. Warto było jeszcze wiedzieć, że trwał dzień targowy, dlatego też ludności było więcej niż na co dzień. W takim harmiderze lepiej było zostawić zwierzęta pod czyjąś opieką, by odpoczęły przed podróżą niż stresowały się otaczającym je hałasem. Szybko zawędrowali do budynku, którego szyld nosił napis "Pod Śpiącym Niedźwiedziem" i tam, po wcześniejszym zameldowaniu się, zostawili wszystko, co nie było im akurat potrzebne. 
- Ja odbiorę dokumenty - rzucił niebieskooki do Xaviera, gdy wyszli z karczmy i podał mu małą sakiewkę z monetami. - Irina poprosiła abyśmy kupili jej kilka przypraw, w środku są pieniądze i lista. Mógłbyś się tym zająć? Jak załatwimy te dwie sprawy jednocześnie będziemy mieli potem więcej wolnego czasu. - Zerknął na barda oczekując odpowiedzi, szczerze mówiąc, wiedział, że bedzie ona pozytywna. Xavier z pewnością skorzysta z okazji do szwędania się po stolicy.

Xavier? Też jakoś tak smętnie mi wyszło x'D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz