piątek, 9 lutego 2018

Od Ignatiusa cd. Xaviera

Nie lubił się denerwować. Jednak nie mógł też tolerować takich popijaw, gdzie obydwu delikwentów dało się wyczuć na kilometr, jakby właśnie zażyli kąpieli w jednym z gorszych bagien. I jakby tego było mało, nie kontaktowali, w środku tygodnia, kiedy trzeba zająć się ważnymi sprawami. To niepoważne, bardzo nieodpowiedzialne zachowanie! A jeśli będą się użalać na kaca i ból głowy to osobiście poprosi Raviego, by pochował wszystkie przeciwbólowe zioła jakie ma. Ile wypili, tyle niech cierpią. Może w końcu się nauczą, że jak pojawiły się nowe butelki w szafce to od razu można wszystko wypić.
Ociąganie się Xaviera upewniło go, że ten również nie ma się najlepiej. O ile w ogóle się obudził, a nuż spał tak mocno, że choćby budynek się walił ani by drgnął. Albo piekielny ból głowy, bo innego nie można było się spodziewać, nie pozwalał mu wstać z łóżka. O nie, chłopak na pewno mu nie współczuł. Źle zrobił idąc wcześniej spać i nie obserwując tego, jak się ma towarzystwo w Sali Spotkań. Na szczęście zostawili pomieszczenie w najlepszym porządku, nic nie zalali, nic nie zniszczyli. Chociaż tyle było w tym szczęścia.
Zapukał ponownie i założył ręce na piersi. Czy naprawdę nie mogliby choć raz się opanować i nie wypić wszystkiego, co wpadnie im pod ręce? Jakby stała tam tylko woda czy mleko na pewno by ich nie tknęli. Postukał palcami w swoje ramię, w tym samym momencie drzwi do pokoju barda się otworzyły.
Ten stanął w nich dość pewnie, jednak Ignatius od razu zauważył, że nie ma się najlepiej. Pewna siebie postawa mogła zmylić, ale nieco przymulone spojrzenie również mówiło co nieco o stanie mężczyzny, podobnie zaduch, który wyrwał się z pokoju na korytarz po otwarciu drzwi. Szczerze mówiąc Iggy ledwie powstrzymał się przed zatkaniem nosa. Waliło od niego gorzej niż od Cervana.
- Czego dusza pragnie? - zapytał go jakby gdyby nic na co czarnowłosy uniósł brew.
- Wyjaśnień - odparł krótko. - Z jakiej okazji robi się popijawy w środku tygodnia?
- Nie wiem, o co ci chodzi - odpowiedział Xavier.
- A ja nie wiem w takim razie skąd się wzięło kilka opustoszałych butelek i powalający smród, który da się wyczuć od ciebie i mistrza - parsknął Ignatius, a widząc, że jego rozmówca chce coś wtrącić uniósł dłoń uciszając go. - Doskonale wiem, że siedzieliście wczoraj we dwóch w Sali Spotkań, ale  niestety nie wiem, jak długo tam przebywaliście. Pewne jest, że zachowaliście się skrajnie nieodpowiedzialnie. Gdyby w nocy albo dzisiaj rano coś się wydarzyło obaj nie moglibyście w żaden sposób pomóc, upici do nieprzytomności tylko byście utrudnili sytuację, bo trzeba by było pilnować was jak dzieci. Nawet jakbyście nie upili się do tego stopnia wasz kontakt ze światem byłby nikły, wraz nie można by było liczyć na to, że coś zrobicie. I jestem niemal całkowicie pewien, że nawet teraz boli cię głowa, wolałbyś odpocząć, pójść po coś przeciwbólowego. Tu ponownie zaczyna się problem. Nie ma czasu na odpoczynek i czekanie aż kac przejdzie. A mnie kusi, by poprosić Raviego aby nic wam nie dał. Praca sama się nie zrobi, nie jesteśmy tu by pić i się obijać. Nie miałbym nic przeciwko, jakbyście wypili tylko jedną butelkę, ale stało ich tam wiele więcej, wolałem już sobie to oszczędzić i nie sprawdziłem ile. Nie wiem też, który z was zarzucił pomysłem, by się napić, obaj jednak jesteście winni, bo jeden zaproponował, drugi się zgodził i widać jak się to skończyło.  Jest już prawie południe, niemal połowa dnia stracona, wiele rzeczy zostało do zrobienia. - Przerwał na chwilę nie odrywając wzroku od Xaviera. - Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. Są ważniejsze sprawy niż złapanie za butelkę alkoholu kiedy tylko dojrzy się wolny wieczór na horyzoncie.

Xavier?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz