poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Od Echa cd. Cahira

Odpowiedź, którą dostał Cahir, była wystarczająca, konkretna i bardzo krótka.
— Spierdalaj — wypluł z siebie pomiędzy kaszlem, ten ścisnął nagle klatkę piersiową, walką o kolejny oddech oraz śliną, która rozrzedziła metaliczną czerwień plączącą się gdzieś w ustach, przyozdobiła jakże wygodny piach.
Ledwo podniósł dłoń do swojej twarzy, nie do końca wiedząc, czy chce przysłonić nią napierdalające niemiłosiernie w oczy słońce, czy może chce jednak sprawdzić jej stan. Wybrał to drugie, opuszkami pomasował skroń, przeklął, wiedząc już, że przyozdobi ją bolesna, fioletowa gula. Zbadał formę, dzięki wszystkim i własnym, i cudzym bogom, chyba niezłamanego nosa. Zahaczył o, niestety, rozpierdoloną wargę.
Z bójek potrafił wychodzić w gorszym stanie. Bardziej bolało, bardziej ciągnęło, szramy goiły się miesiącami, babrząc się, na plecach gniły brzydkie, rozszarpane blizny, o które trudno było dbać, na przedramionach czystsze, pozostawione tam z intencją oraz za pozwoleniem. Czym miały być więc niby ranka na ustach, siniak na skroni, zadrapanie na poliku, które szczypało w chuj, drażnionym będąc słonym potem? Twarz goiła się szybko, samoistnie, zazwyczaj bez powikłań. Dwa tygodnie i wszystko pójdzie w zapomnienie, rozpłynie się w niedoczyszczonym, zaniedbanym lustrze. Pozostanie tylko coś śmierdzącego w powietrzu pomiędzy nimi, złe słowa, brak chęci do dalszej współpracy i już na zawsze metaliczny posmak w ustach, gdy tylko skrzyżują ze sobą chłodne spojrzenia.
Mogło być gorzej, pomyślał Echo, wzdychając ciężko i przymykając powieki, bo był zmęczony, był cholernie zmęczony i nadal nie mógł uspokoić oddechu. Słońce jeszcze przez chwilę przeciskało się ku oczom, różowiło spojrzenie ukryte pod skórą. Nagle zniknęło, coś całkiem skutecznie je przysłoniło, a Echo westchnął z ulgą, cień skutecznie pozbył się pulsującego w skroni bólu głowy.
— Czy was, na wszystkie boskie miłości, pojebało? — Dziewczęcy, bardzo ładny, ale jednak jęk zabrzęczał brzydko w uszach, odbił się po ściankach umysłu, pozostawił po sobie nieprzyjemne, piszczące uczucie.
— Cześć Marta.
Zawsze może być gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz