wtorek, 28 sierpnia 2018

Od Novy do Ignatiusa

Kolejny względnie spokojny dzień kończył się właśnie w Gildii. Względnie, bo od samego rana w chyba każdym zakątku organizacji dało się słyszeć krzyki przepełnione oburzeniem i wyrzutem. To Ignatius próbował doprowadzić do porządku Mistrza. Z tego co mała, czarnowłosa nocnica była w stanie wywnioskować z rozmów przewijających się przez całą Gildię, starszy mężczyzna zniknął na całą noc i wrócił dopiero po świcie, zataczając się przez korytarze falistym, pijacznym krokiem. Podobno rozbił jeszcze coś po drodze i trzeba było po nim sprzątać.
Dzięki sekretarzowi w organizacji dzień toczył się wciąż zwykłym rytmem. Może tylko niektórzy byli bardziej zabiegani... Nova nie odczuwała jednak żadnego pośpiechu nad swoją osobą. Pierwszą część dnia spędziła pod opieką swojego nauczyciela, który pilnie trzymał nad nią piecze. Zawsze czuła na sobie uważny wzrok, który miał obronić ją przed popełnieniem rażącego błędu. Z początku odczuwała przy tym nie małą presję, szczególnie, kiedy starszy pan pierwszego dnia udzielał jej całego wywiadu co jej wolno, a czego nie, z czego sporą większość stanowiły zakazy. Miała wtedy nieodparte wrażenie o szerokiej surowości osoby, z którą miało przyjść jej spędzić kolejnych kilka tygodni i miesięcy. Z czasem napięcie i stres zelżały, a ona z coraz większą pewnością pozwalała sobie na lekką swawolę.
Dziś została zwolniona z pracy wczesnym popołudniem, dlatego po obiedzie miała sporo czasu dla siebie. Nie potrafiła tylko stwierdzić, dlaczego minął tak szybko. Aż do samego wieczoru przebywała na łąkach otaczających budynki Gildii. Podziwiała piękno otaczającego świata, każdą zieloną trawkę, a szczególnie - kwiaty. W kilka dni po tym jak zasiliła szeregi tej dziwnej bandy, wzięła pod swoją opiekę kilka roślinek, którym poświęcała swoje wolne chwile. 
Zorientowała się jak późno jest dopiero w chwili, gdy niebo mocno już ściemniało, a cień rzucany przez nią na glebę znacznie się wydłużył. Zebrała szybko swoje rzeczy i oglądając się ostatni raz na kwiaty ruszyła do surowych murów budowli. W małej dziewczynce wzbudzały one od samego początku wrażenie tajemniczości. Nie było tu jednak grozy, jakiej możnaby się spodziewać. Wręcz przeciwnie. Nocnica czuła się nad wyraz bezpiecznie pośród budynków i sporych grup ludzi. Czuła się żywa. Jakby nigdy nie zginęła, nie była wynaturzeniem, postrachem. Nie spotkała się tutaj z lękiem czy odrzuceniem skierowanym do jej osoby. Każda poznana tutaj osoba zdawała się nową rodziną, która nie uciekała przed tym, czym była ciemnowłosa dziewczynka.
Nova przechodziła szybko korytarzem, z typową dla siebie radością, kiedy niemal wpadła na jakąś osobę. Okazał się być nią sporo wyższy dla nastolatki mężczyzna o drobnej budowie. Poznała go bez problemu. Tutejszy sekretarz wpatrywał się zdziwionym wzrokiem na nocnicę u jego stóp. Pukiel włosów zabawnie opadł na jedno z jego błękitnych ocząt. Promienny uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny.
— Pan Tius! — Nie mogła powstrzymać uśmiechu nawet pomimo zmęczenia widocznego na twarzy jej rozmówcy — Nie smuć się! Mam coś dla ciebie!
Szybko otworzyła swoją skórzaną torbę i wyciągnęła coś z jej wnętrza, podstawiając w kierunku zdziwionej twarzy Ignatiusa. Mała piąstka zaciśnięta była na mięsistej łodydze jasnego kwiatka. Rumianek. Czekała z zachęcającym uśmiechem aż młodzieniec przyjmie jej mały skarb.


Ignasiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz