czwartek, 2 sierpnia 2018

Od Rawena cd Vados

- Vados? Wszystko w porządku? - zapytałem z niepokojem w głosie jak tylko wszedłem do pomieszczenia. Kobieta siedziała na łóżku starając się uspokoić oddech. - Słyszałem krzyk, na pewno nic ci nie jest?
- Tak, tak, wszystko w porządku - kobieta siedziała na łóżku starając się uspokoić oddech. Odwróciła się w moją stronę i poprawiła delikatnie włosy znajdujące się lekkim nieładzie. - Dziękuje, ale nie musisz się tak o mnie martwić. Sama jestem w stanie o siebie zadbać. - mówiąc to przeciągnęła się i stłumiła ziewnięcie.
- Tak, tak, z pewnością nie potrzebna ci moja pomoc. - powiedziałem i ignorując jej westchnięcie postawiłem tacę ze śniadaniem na stoliku obok łóżka, po czym usiadłem na stołku.
- Jak uważasz, ale nie jestem kimś o kogo trzeba się martwić.
- Pomyślałem, że pewnie musisz być głodna skoro przespałaś śniadanie. - uśmiechnąłem się i postawiłem tacę z pożywnym posiłkiem na stoliku obok łóżka. - Poza tym, oczywiście, że muszę się o ciebie martwić. To męski obowiązek troszczyć się o kobiety.
- Jak uważasz. - westchnęła ciężko - Dziękuję za troskę, ale nie jestem kimś o kogo trzeba się martwić. Prędzej to o was trzeba by się martwić. - rzuciła tonem lekko kpiącym.
- I dlatego to ty leżysz w łóżku? - zażartowałem, ale widząc jej minę uśmiechnąłem się przepraszająco. - Wybacz, ale ktoś w końcu musi to zmienić i sprawić, że zaczniesz na siebie bardziej uważać. W końcu jesteśmy z tej samej gildii. - wyjąłem iskrzyk i jak to miałem w zwyczaju, zacząłem się niem bawić. To raz odpalałem, to przygaszałem płomień.
- I jak dobrze rozumiem, tym kimś zamierzasz być ty? - w jej głosie słychać było rozbawienie. Ja tam nie widziałem w tym nic zabawnego. Westchnąłem. Jeśli dalej będzie tak nierozważnie postępować, to w pewnym momencie naprawdę może jej się coś stać.
- Tak, tym kimś mogę być ja, jeśli to coś zmieni. - odparłem najzupełniej szczerze i poważnie. - A teraz zjadaj szybko bo inaczej nie będziesz miała na nic siły. - uśmiechnąłem się zachęcająco i gestem wskazałem tackę. Kobieta westchnęła ponownie. Najwyraźniej nie przypasowała jej ta zmiana tematu, ale ochoczo zabrała się do jedzenia. Tylko przed tym poprawiła delikatnie swoje długie srebrne włosy, które znajdowały się w lekkim nieładzie po nocy. Na taki widok każdy kucharz odczułby satysfakcję i szczęście ze swojej pracy oraz wysiłku jaki wkłada w nakarmienie innych. Jedzenie szybko znikające z talerza razem z najdrobniejszymi okruszkami, pomruki zadowolenia wydawane od czasu do czasu i przede wszystkim ten uśmiech i zadowolenie malujące się na jej twarzy po zjedzeniu dobrego posiłku.
- Widząc taki apetyt u ciebie od razu można stwierdzić, że już ci lepiej. - zaśmiałem się, kiedy zauważyłem jej lekko zażenowaną minę spowodowaną tym, że na moment straciła swoją grację i elegancką postawę. Podałem jej chusteczkę.
- Wybacz, zapomniałam się na chwilkę. - otarła twarz i wróciła do posiłku, tym razem  już jadła powoli i spokojnie. Ja w tym czasie wyciągnąłem paczkę, a z niej moje ulubione powietrze zamknięte w tytoniu owiniętym papierem.
- Nie masz za co! Taki widok jest dla kucharza największą pochwałą! - mówiłem z papierosem w zębach. - Czas na mnie, już zbliża się pora obiadu, a Babci I nie ma, więc wszystko na mojej głowie. - wstałem i zabrałem naczynia które już opróżniła - Jak będziesz gotowa na nasz mały spacerek po okolicy, to po prostu wpadnij do mnie do kuchni. - uśmiechnąłem się na odchodnym.
Idąc korytarzami rozmyślałem gdzie by ją najpierw zabrać. I tak pogrążony w przyjemnych w przyjemnych rozmyślaniach dotyczących dzisiejszego popołudnia i wieczora dotarłem do kuchni. Odstawiłem naczynia do balii z wodą wymieszaną z sokiem z cytryn by brud łatwiej odchodził, a w dodatku nieco się odkaziły. Zdążyłem tylko podejść do kuchenki i rozpalić ogień w palenisku, gdy w drzwiach stanęła Vados.

<Vados? Jeszcze raz sorki z takie opóźnienie...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz