wtorek, 28 sierpnia 2018

Od Tilly

Był już późny wieczór. Słońce dawno zaszło. Jednak dla nas był to czas idealny. Wraz z mą kocią przyjaciółką siedziałyśmy pomiędzy gałęziami dość sporego drzewa. Ukrywałyśmy się. Wszystko przez to, że miałyśmy do wykonania kolejne zlecenia. Jednak było ono o tyle trudne, że tym razem nie miałyśmy zdobyć magię z przedmiotu, ale osoby. Do tego naszemu zleceniodawcy bardzo zależało na czasie. Nie miałyśmy, nawet kiedy dokładnie obmyślić plan czy zastawić pułapkę. Bacznie obserwowałam wszystko, co się działo pod naszymi stopami. W mej ręce spoczywała różdżka, z którą praktycznie nigdy się nie rozstawałam. W każdej chwili byłam gotowa jej użyć. Czekałam tylko na odpowiedni moment. Ten, w którym zobaczymy naszą ofiarę. Nagle w mej głowie zaczęło kotłować się mnóstwo dziwnych myśli. Zaczęłam szeptem mówić do Silver:
- Ciekawe co by było, jakby kolejnym kataklizmem był chaos. Może drzewa stałyby się fioletowe? Albo wiem! Zamiast wody, mielibyśmy rzeki krwi! A wiesz, co łączy królika i gwiazdy? O! A słyszałaś, co mówiły ostatnio te wszystkie głosy? Na pewno musiałaś to słyszeć - najprawdopodobniej brakowało w mej wypowiedzi logiki, ale nie przejmowałam się tym. Widziałam, jak co jakiś czas ta mi przytakiwała.
- Tilly, spójrz - po dobrych kilku minutach kotka postanowiła przerwać mój wywód.
Momentalnie się wzdrygnęłam, zupełnie jakbym wyszła z jakiegoś transu. Spojrzałam w kierunku wskazywanym przez mą towarzyszkę. Znajdowała się tam osoba, która niemalże idealnie pasowała do rysopisu naszej ofiary.
- To nasz cel? - zapytałam szeptem.
- Najprawdopodobniej - Silver westchnęła, ale już po chwili była w pełnej gotowości.
W momencie, gdy ów osobnik znalazł się idealnie pod nami, postanowiłyśmy zaatakować. Zeskoczyłam z drzewa, wprost na nasze “zlecenie”, powalając je przy okazji na ziemię. Od razu przyłożyłam różdżkę do gardła tejże osoby. Już miałam zacząć dobrze znany mi “rytuał”. Jednak instynkt podpowiadał mi, że coś była nie tak. W sumie to nie tylko instynkt. Na mym ramieniu poczułam pazury, które wbiła we mnie kotka. Spojrzałam na nią pytająco.
- Pomyliłyśmy się -zaraz usłyszałam jej ciszy głos.
Szybko spojrzałam na twarz leżącej pode mną “ofiary”. Wzdrygnęłam się, widząc, że nie posiadała blizny, która powinna ciągnąć się niemalże przez pół twarzy. To nie była ta osoba, na którą czekałyśmy. Niestety musiałam przyznać rację mej przyjaciółce. Pomyliłyśmy się. Najszybciej jak potrafiłam, wstałam i już miałam uciekać. Wtem poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Na początku starałam się wyrwać, ale nie udało mi się to. W sumie to raczej nikogo to nie zdziwi, bo raczej zbyt dużo siły to ja nie posiadałam. Nie byłam pewna, co powinnam zrobić. W końcu niepewnie spojrzałam za siebie.


Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz