środa, 31 października 2018

Od Annabelle cd. Marceline

     Westchnęła ciężko. Chyba się nie dogada z Marceline. Plus taki, że nie będą ze sobą spędzać sporych ilości czasu. Ruszyła spokojnym krokiem za nią. Nie rozumiała jej pragnienia by pojawił się wróg. Przecież najlepiej byłoby właśnie gdyby nic się nie działo. W końcu lepiej jest gdy gildia jest bezpieczna i nic jej nie grozi. Szła obok niej dopóki ta nie zboczyła z ich ścieżki.  Wtedy nagle cały spokój nocy został zburzony.
     Po minięciu pierwszego zaskoczenia spowodowanego przemianą towarzyszki różowo włosa biegiem rzuciła się za stworem. Została z tyłu nie mogąc nadążyć za nią. Mimo że jej nie znała czuła przymus by nie odpuścić i gonić oddalające się czarne stworzenie. Nagle zobaczyła chwilowy rozbłysk ognia przy którym zatrzymała się Marceline. Po chwili zmieniła się napowrót w człowieka. Szybko dogoniła ją wołając jej imię. Ignorując jej bluzgi na tajemniczego wroga chwyciała ją delikatnie za dłoń unosząc jej rękę. Sięgnęła wolną dłonią do kieszeni fartucha sprawdzając czy ma przy sobir jakiekolwiek opatrunki. Niestety kieszenie okazały się puste. Puściła jej rękę by urwać w miare czysty fragment materiału. Szybko zrobiła prowizoryczny opatrunek na ręce dziewczyny żeby ograniczyć upływ krwi.
- Musimy iść do lecznicy. Musze zająć się tą raną jak najszybciej - powiedziała różowowłosa do towarzyszki prowadząc ją w stronę budynków.
     Gdy już w końcu dotarły do głównego budynku szybko weszły do pomieszczenia w którym znajdowała się lecznica. Annabelle posadziła Marceline na jednym z łóżek po czym sama zajęła się zapalaniem świec by oświetlić swoje stanowisko pracy. Po zapaleniu wszystkiego udała sie po niezbędne przedmioty. Zaraz usiadła obok niej i w skupiebiu zajęła się jej ramieniem. Po skończonej robocie podniosła głowę by spojrzeć na ciemnowłosą w świetle. Widząc jej twarz zamarła a jej oczy zapełniły się łzami. Nie byłaby w stanie pomylić tej twarzy z nikim innym. W końcu po trzech latach ją spotkała. Paktycznie sama do niej przyszła. Przytuliła dziewczyne płacząc.
- Diana... - wyszeptała ściskając ją mocniej.- Żyjesz. Wiedziałam że nie mają racji i przeżyłaś. Wiedziałam że nie mogłaś zginąć. Wiedziałam że cię znajdę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz