poniedziałek, 29 października 2018

Od Tilly cd. Newt'a

Powoli stawiałam krok za krokiem, idąc wzdłuż wąskiej leśnej ścieżki. Wokół mnie widziałam dość specyficzne zjawiska. Grzyby wielkości drzew o dziwnych kolorach. Drzewa, na których wcale nie rosły owoce, a różne przedmioty. Obok mnie co jakiś czas przebiegały parasole, które miały w sobie coś z ptaków. Oczywiście nie mogło zabraknąć gadających kwiatów, które albo w kółko się kłóciły, albo starały się zwrócić na siebie moją uwagę. Znałam tę krainę. Była ona bardzo podobna do tej z „Alicji w Krainie Czarów”. Jednak różniły się one. To była kraina z moich snów. Mimo że tyle razy w niej byłam, to nadal nie do końca wiedziałam, gdzie prowadziła dana ścieżka. Jednak nie przejmując się tym zbytnio, kroczyłam dalej.
- A kogóż to widzą me oczy? - momentalnie zatrzymałam się, słysząc czyjś głos.
Szybko rozejrzałam się wokół. W końcu mój wzrok zatrzymał się na fioletowo-szarym kocie. Był podobny do tego z Alicji, ale… O wiele bardziej mroczny. Jego uśmiech wydawał się taki psychopatyczny. Nadal mnie trochę przerażał mimo tylu spotkań.
- Oh… To znowu ty - powiedziałam dość cicho.
- A spodziewałaś się kogoś innego? - zaśmiał się krótko i zawisł w powietrzu do góry nogami. - A teraz niestety nadszedł już koniec naszego krótkiego spotkania...
Nagle kot zniknął, a jedyne co miała przed oczami to ciemność. Słodki czas snu właśnie się skończył...
~*~*~*~*~*~
Czułam na twarzy mocne promienie słońca. Skrzywiłam się lekko i spróbowałam uchylić powieki. Za jasno. Zaczęłam pocierać palcami oczy, aby chociaż trochę się rozbudzić, i może jakimś cudem przyzwyczaić je do aktualnego oświetlenia. Chociaż to wszystko nie było takie łatwe, patrząc na to, że oczywiście musiała zacząć boleć mnie głowa po mym wczorajszym, genialnym pomyśle. Dopiero po upływie dobrych kilku minut widziałam w miarę normalnie. Jednak coś mi nie pasowało. Rozglądając się wokół, nie widziałam ścian mojego pokoju. Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdzie ja się znalazłam? Wtem usłyszałam głośne rżenie konia. Na ten dźwięk wręcz podskoczyłam. W tym momencie wiedziałam już, co to było za miejsce. To musiała być stajnia. Nie było innej opcji. Jednak czemu znalazłam się akurat tutaj? Na to pytanie nadal nie znałam odpowiedzi. Nagle do mych uszu doszedł dźwięk kroków. Nie był on na razie za głośny. Jednak z każdą chwilą wiedziałam, że nieznany mi jak na razie osobnik zbliżał się do miejsca mego położenia. Niepewnie spojrzałam w kierunku, z którego dochodziły owe odgłosy. Czułam się, jakby mnie zamurowało. Zamarłam w miejscu, wpatrując się w jeden punkt. W końcu mym oczom ukazał się blondyn. Dopiero gdy znalazł się bliżej mnie, rozpoznałam w nim Newt’a, stajennego w gildii. Jego wzrok był skupiony na mej osobie. W momencie, gdy znalazł się on przede mną, gwałtownie zerwałam się do siadu.
- Newt co się dzieje? Co ja tu robię? Dlaczego się tu znalazłam? Wiesz może, co się wydarzyło wczoraj? Spałam tu całą noc czy może dopiero teraz tu zasnęłam? - zalałam go falą pytań, a mój wzrok niemalże wiercił w nim dziurę. Wtem znowu usłyszałam rżenie. Tym razem już nie był to tylko jeden koń, a kilka naraz. Momentalnie chwyciłam się za głowę i zajęczałam, czując pulsujący ból. - Boże… Proszę, ciszej… - jęknęłam, mając malutką nadzieję, że zwierzęta jednak mnie posłuchają i uciszą się, chociaż na chwilę.

<Newt?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz