wtorek, 19 listopada 2019

Od Aurory do Banshee

Aurora wyszła z głównego budynku gildii. Na zewnątrz panował półmrok. Niebo dopiero zaczynało się przejaśniać. Cicho zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę lasu od strony stajni. Wciągnęła chłodne powietrze do nozdrzy. Wyczuwała w nim wilgoć. Wilgoć znaczyła, że będzie dzisiaj padać. A to z kolei oznaczało ciężej będzie jej wytropić zwierzynę. Deszcz zmywał zapachy. Rozmywał ślady. Nawet maskował odgłos poruszanej ściółki czy krzewów. Słowem był zmorą każdego tropiciela. Ale miało to także swoje dobre strony. Zwłaszcza jak się jest smakowitym kąskiem dla drapieżników. Zdecydowanie łatwiej było się ukryć. Znaczyło to także, że i jej potencjalne ofiary będą trudniejsze do znalezienia. Westchnęła cicho. Czekało ją więcej pracy, a zwyczajne sarny nie były w stanie dostarczyć takiego dreszczyku emocji, który byłby w stanie wynagrodzić ten wysiłek włożony w wytropienie ich. Ale na razie pogoda dopisywała i kobieta zamierzała to wykorzystać. Przyspieszyła kroku. Wręcz kicała by szybciej znaleźć się w głuszy.
Mijała właśnie stajnię, gdy kątem oka dostrzegła sporych czarny cień szykujący się do skoku na nią. Podświadomie puściła impulsy bezpośrednio przez mięśnie by odskoczyć na czas. Zatrzymała się cała spięta. Mimowolnie napuszyła sierść patrząc na przerośniętego czarnego kota.
- Wybacz, myślałem, że to jakiś szczur czy inny gryzoń. Twój zapach jest mylący. - pogładził łapką futerko na głowie przyglądając się króliczej łowczyni z ciekawością w oczach. Kobieta rozluźniła się. Powinna się tego spodziewać. W końcu dzikie zwierzęta nie zapuszczały się zbytnio w pobliże terenów gildii i Tirie. Może z wyjątkiem dzików. Te nie zwracały zbytnio uwagi czy w pobliżu jedzenia mieszkają ludzie czy też nie. - Ruszasz na polowanie?
Aurora mruknęła twierdząco i wyminęła kota przyglądającego jej się.
- Zaczekaj chwilę! - koci demon pobiegł za nią, a nawet zatrzymał ją zastępując jej drogę. - Nie chciałem cię urazić, po prostu pachniesz jak zwierzę i... - białowłosa urwała mu w pół zdania. Nie mogła go przecież winić za uwagę na temat zapachu. Banshee w końcu też miał zwierzęce ciało i pewnie postrzegał jej woń tak jak ona jego. Podobną do zapachu najzwyklejszego w świecie zwierzęcia.
- Nie musisz przepraszać. Sam masz woń jak typowy kot i mnie też to często myli. - podrapała się po głowie nieco zmieszana - A teraz jeśli pozwolisz, poszłabym zapolować póki jeszcze nie nadeszły deszcze. Pewnie doskonale wiesz jakie to irytujące mieć przemokniętą sierść. - mówiąc to  uśmiechnęła się do czarnego kota i przygładziła futerko w miejscach gdzie sterczały kępki, które nie wróciły do pierwotnego układu po nastroszeniu się.
- W zasadzie, to może mógłbym potowarzyszyć ci w łowach? - przysiadł na tylnych łapach i wpatrywał się w nią z błyskiem ciekawości w oczach. - Ciekawi mnie ja ty polujesz. Jak zwiastun burzy poluje. Bo jeszcze ani razu nie widziałem żebyś wyruszała do lasu z łukiem czy choćby włócznią.
Kobieta przechyliła głowę na bok. Wahała się. Miło z jego strony, że zaproponował towarzystwo.  Dobrze też byłoby mieć kogoś kto mógł obserwować czy nie zbliża się jakieś niebezpieczeństwo. Choć, mógł jej nieco utrudnić polowanie. Było też ryzyko, że niektóre zwierzęta mogą się spłoszyć gdy wyczują jego woń. Spojrzała w oczy Banshee. Z całą pewnością może utrudnić dzisiejsze łowy, ale postanowiła. Zabierze go ze sobą. Po części dlatego, że może to stanowić całkiem przyjemną odmianę od samotnych wypraw, gdzie nie było niczego co utrudniałoby jej polowanie bardziej niż kiepska pogoda. A po części z najzwyklejszej w świecie ciekawości mniejszego towarzysza.
- Chodźmy. - mruknęła do niego i poszła, tym razem już nieco wolniej, tak by kot mógł bez problemu iść z nią krok w krok.

<Banshee?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz