sobota, 11 stycznia 2020

Od Javiery

Bycie weterynarzem miało swoje plusy, ale też minusy. Największą zaletą z całą pewnością było to, że można pomagać zwierzętom. Tym bezbronnym istotkom, które nie potrafią same sobie pomóc... Które potrzebują ludzi, aby uśmierzyć ich ból. Nie powiedzą nam dokładnie, co się dzieje. Samemu musimy to zrozumieć i jakoś temu zaradzić, aby dłużej nie cierpiały. Można w sumie powiedzieć, że był to jeden z głównych powodów, dla których Javiera wybrała ten, a nie inny zawód. Jednak tego dnia ukazywały się pewne jego wady. Jak wiadomo, w tych czasach nie za wiele osób chce zostać weterynarzem. Większość preferuje po prostu bycie medykiem. Przez co większość swego czasu dziewczyna musiała spędzać sama, siedząc w pustym gabinecie. Co prawda czasami zabierała ze sobą Harry'ego czy Herę. Jednak wolała nie robić tego za często. Nie chciała narażać ich na spotkanie z zarazkami, bakteriami czy innymi dziadostwami. Wolała nie ryzykować, że przez za częste przebywanie w jej gabinecie będą chorzy. Dlatego też to właśnie cisza była zazwyczaj jej towarzyszem. Aktualnie również tylko ona znajdowała się z nią w pomieszczeniu. Bezkresna cisza. Czasami jedynie przerywana przez krótkie odgłosy uderzania kropel o szybę. Oczywiście pogoda także postanowiła dołożyć swoje trzy grosze do tego melancholijnego, smutnego obrazu. Padał deszcz, raz mocniej, raz słabiej, ale od rana nie chciał przestać. Dziewczyna westchnęła i zaczęła wędrować wzrokiem po pomieszczeniu. W jej głowie zaczynały pojawiać się niektóre wspomnienia. Widząc stół do badań, stojący naprzeciwko, przypomniał jej się pierwszy pacjent, którego na nim zbadała. Był to jeden z wielu kotów, które można było spotkać na terenach Gildii. Pamiętała, jak bardzo się wtedy denerwowała. Co prawda zwierzęciu nic takiego się nie działo... Jednak ta nadal chciała zrobić wszystko perfekcyjnie. Przeniosła spojrzenie na szafkę. To właśnie w niej znajdowała się większość jej sprzętu, używanego do zabiegów. Wtem w jej myślach pojawiła się jej pierwsza operacja, którą wykonała. Tutaj już nie było tak łatwo. Musiała poradzić sobie ze złamaną łapą. Chociaż jakby to tylko o to chodziło... Było to niestety otwarte złamanie. Zwierzę traciło sporo krwi. Nie wiedziała, czy da sobie radę. W sumie praca w Gildii była je pierwszą prawdziwą pracą jako weterynarz. Dlatego też wszystko wydawało się takie nowe. W praktyce, gdy nie ma nikogo lepszego obok, kogoś, kto by ci pomógł, jest o wiele ciężej. Nie zrzuci się na nikogo odpowiedzialności. Trzeba samemu decydować i ponosić wszelakie konsekwencje swoich czynów. Jej wzrok zwędrował w miejsce, gdzie zazwyczaj były zioła. No właśnie. Były. Aktualnie nie za wiele z nich zostało. Stanowczo musiała uzupełnić zapasy. Za długo z tym zwlekała i teraz jest, jak jest. Niechętnie wstała i zgarnęła jedną z kartek leżących na wierzchu, a także coś do pisania. Podeszła do owego miejsca i zaczęła spisywać po kolei, jakie zioła będą jej potrzebne i w jakich ilościach. Wszystko to zajęło jej dobre kilkanaście minut. Wybranie odpowiednich ilości wszystkiego, nie było prostym zadaniem. W końcu mając gotową listę, wyszła z gabinetu, od razu zamykając go na klucz, który to schowała do kieszeni. Powolnym krokiem ruszyła do jednego z laboratoriów. Wiedziała, że wizyta u zielarza ją nie ominie. Tylko on mógł zapewnić jej potrzebne zioła. Będąc przed pomieszczeniem, zapukała do drzwi. Jednak nie chcąc tracić czasu na czekanie, na zgodę, weszła do środka.
- Witam. Przyszłam po zioła. Ostatnio sporo mi się pokończyło i przydałoby się uzupełnić zapasy — jej głos był niemalże całkowicie wyprany z emocji. - Tutaj masz listę ze wszystkim, czego potrzebuję — podała, a wręcz wcisnęła kartkę w ręce mężczyzny.
Od razu po tym oparła się o ścianę. Jedną rękę miała zgiętą w okolicach piersi, a na niej umieściła tą drugą, głowę opierając na ściśniętej pięści. Czekała na reakcje zielarza. Miała nadzieję, że nie będzie musiała słuchać zbędnego gadania i ten szybko uwinie się ze wszystkim.

Dezy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz