poniedziałek, 20 stycznia 2020

Od Nicolasa cd. Elry

Na prośbę autora opowiadania Elry zostały usunięte i są dostępne tylko dla współautora po kontakcie z administracją.

~*~

Gmach Gildii, choć znacznie większy, chcąc nie chcąc przywiódł Nicolasowi na myśl jego rodzinny dom. Ceglany budynek z ciemną dachówką, gdzieniegdzie porośnięty bluszczem, tak, dokładnie tak go sobie zapamiętał. Nostalgia zalała jego serce niczym fala, przez chwilę miał wrażenie, że znowu jest w Defros i wraca do domu po godzinach wykładów na uczelni. Aż chciało się sprawdzić, czy po otwarciu drzwi swoim wzrokiem nie obejmie znajomego holu i czy w salonie nie powita go siedząca przy kominku Matka. Zapewne znowu zastałby ją dziergającą na drutach, chociaż czasem narzekała na pogarszający się wzrok, uwielbiała to robić.
Dłoń mężczyzny odruchowo powędrowała ku szyi, szczelnie opatulonej starym, wytartym szalikiem. Wykonany był z grubej, brązowej wełny, która już dawno temu straciła pierwotną miękkość. Ze starością i zużyciem przyszła więc złośliwość, szal kąsał skórę niemiłosiernie i tylko ciepło, jakie dawał, powstrzymywało jego właściciela od zdjęcia go i wyrzucenia. To i przywiązanie, jeśli chcemy być do końca szczerzy. Matka podarowała go Nicolasowi niedługo przed jego ucieczką, a mężczyzna obrał sobie za cel, by go całkowicie nie zniszczyć. Pieczołowicie zszywał więc każdą dziurę, jaka się pojawiła, delikatnie prał w rzece, a kiedy nie nosił go na szyi to chował do osobnej kieszeni w plecaku. Jego ostrożność względem tego przedmiotu była wręcz przesadna, jednak dbanie o niego, tak jak słuchanie Idiena, uspokajało wynalazcę i przywracało miłe wspomnienia z domu.
- Długo będziemy jeszcze stać, Cedricu? - Rodzinna posiadłość zniknęła z jego pola widzenia i oddała należne miejsce gildii, gdy spokojnie zadane pytanie dotarło do uszu czarnowłosego.
Mężczyzna zamrugał, jakby wybudzając się ze snu i zerknął na przyglądającą mu się z zaciekawieniem Nikole. Była dzisiaj dla niego wyjątkowo wyrozumiała, nie krytykowała każdego jego ruchu i słowa. Nawet odpuściła sobie namawianie go, by schował ten stary szal do swoich bagaży i kupił ładniejszy. Rozumiał, że chciała by dobrze wypadł przed ludźmi, jednak jak już zostało wspomniane, jego przywiązanie do tego wełnianego tworu było ogromne, nie mógł go tak po prostu odrzucić. Osobiście wystarczyło mu, że przed wyruszeniem do Tirie zebrał pieniądze na kupienie nowych ubrań. Stare spalił kilka dni temu, miał wrażenie, że razem z nimi spopielił swoje dotychczasowe życie i zerwał z nim całkowicie. Podniosło go to na duchu, jednak nie zadusiło stresu, który teraz, gdy cel podróży znajdował się tak blisko, znowu dał o sobie znać.
Kobieta uniosła brew, gdy ich spojrzenia się spotkały, a Nicolas czym prędzej odwrócił wzrok wracając tym samym do rozglądania się po okolicy. Zatrzymali się na poboczu drogi, Louis kręcił się kilka kroków przed nimi. Widać było, że gildia działa na starszego uczonego jak magnes. Cóż się dziwić, dołączenie do tej organizacji było wielką zmianą dla nich wszystkich. Z tą różnicą, że jego towarzysze chcieli tam dotrzeć jak najszybciej, zainteresowaniu zasłyszanymi plotkami, chcieli czym prędzej poznać to miejsce. Stricklander natomiast, im bliżej tego miejsca byli, tym bardziej czuł targające nim wątpliwości. Nie mógł się już jednak wycofać, miejscowi wiedzieli, że przybędzie, nie wypadało teraz zniknąć bez słowa. A i jego przyjaciele by mu nie wybaczyli.
- Przepraszam, zamyśliłem się... - mruknął pod nosem wyganiając natrętne myśli i ruszył przed siebie chcąc dogonić Louisa.
Z reguły nie przeszkadzało mu to, że oddalali się od niego, w końcu każdy, prawdziwy czy też nie, potrzebował chwili dla siebie. A Nicolas zawsze wiedział, że sobie poradzą i prędzej czy później wrócą niosąc ze sobą wieści na temat tego, co widzieli. Różnicą było to, iż dotychczas poruszali się po znanych terenach, więc w razie czego wiedział, gdzie ich szukać. Mieli nawet ustalone punkty, w których spotykali się o konkretnych porach, gdyby ktoś zabłądził. Natomiast tych okolic nie znało żadne z nich, gdyby chociaż jedno się zgubiło... odnalezienie nie należałoby do najłatwiejszych. Tylko on ich słyszał i widział, nie mogli nikogo poprosić o pomoc. Pamiętał, jak nieprzyjemnie było, kiedy Nikole postawiła na swoim i zniknęła bez słowa. Koszmary bawiły się wtedy przewybornie, nic nie potrafiło utrzymać ich z daleka. A kiedy udało im się z tego wybrnąć, nie cało i zdrowo, ale jednak, zielonooka sama przyobiecała, że będzie go powiadamiać o swoich wycieczkach.
Wynalazca zerknął ukradkiem na towarzyszy. Tak, jeśli zdecydują się tu zostać na stałe, najlepiej będzie jak najszybciej zapoznać się z tymi terenami. Dla spokoju ich wszystkich.
~*~
- Przyznasz Nicolasie, że bibliotekę mają wspaniałą - Louis stanął koło niego, by zerknąć na książkę, którą Stricklander akurat wziął do ręki. - Tyle prac naukowych, przeczytanie tego może nam zająć wieki! Nic tylko czekać, aż będziemy mogli wszystkie je przejrzeć i wykorzystać przy pracy! Przybycie tutaj było doskonałym pomysłem! - Blondyn zaśmiał się głośno, na co Idien, którego Nicolas postawił na jednej z wyższych półek, zawtórował mu wesołym, ptasim trelem.
Wynalazca uśmiechnął się mimowolnie widząc ich radość. Dotychczas milczeli, z zainteresowaniem przyglądając się mijanym ludziom, jeden przechodząc obok nich, drugi wystając spomiędzy warstw szalika. Spełnili jego prośbę, by do czasu załatwienia wszelkich formalności, nie pisnąć ani słówka, jednak nie dało się przeoczyć rosnącego w ich oczach podekscytowania w miarę poznawania tego miejsca czy nawet słuchania samego sekretarza streszczającego najważniejsze informacje. Mężczyzna był prawie pewien, że najbliższe dni będą przepełnione zachwyconymi rozmowami, kiedy tylko zostaną sami.
- Pamiętajcie tylko, że nocy tu raczej spędzać nie wypada. Śpi się w sypialni, nie na podłodze między książkami. - Nikole rozsiadła się wygodnie w jednym z stojących pod ścianą foteli, a swój wzrok wbiła w zamknięte drzwi. W przeciwieństwie do reszty emocje trzymała na wodzy, jej zainteresowanie przykuła dotychczas tylko brązowowłosa kobieta, którą wcześniej spytał o pomoc w dotarciu do dowództwa.
Louis obrócił się w stronę czarnowłosej z urażoną miną i nerwowo poprawił swój krawat. Minął Nicolasa, który przelotnie spojrzał za nim i po chwili wrócił do książek nie komentując nawet dyskusji, która rozgorzała chwilę potem. Kłótnie tej dwójki były niemal codziennością, kobieta była jedyną osobą, do której blondyn nie miał ani krzty cierpliwości. Może to przez kłopoty, które nie raz na nich ściągała, zanim zaakceptowała panujące w grupie zasady? A może przez to, że Nicolas z reguły nie wdawał się z nią w dysputy, co nazbyt chętnie robił Louis, któremu duma nie pozwalała odpuścić byle komentarze? Tylko ta dwójka o tym wiedziała, a wynalazca wolał to przemilczeć aniżeli dolewać oliwy do ognia.
- Mam nadzieję, że pan nie czekał - W bibliotece momentalnie zapadła cisza, kiedy wszyscy skierowali swój wzrok na nowo przybyłą osobę.
Nikole natychmiast poderwała się z fotela i okrążyła kobietę, która zaczęła rozstawiać porcelanę na jednym ze stolików. Louise stanął w bezpiecznej odległości, tuż przy jednej z półek i splótł ręce za plecami, Nicolas natomiast, zgodnie z usłyszaną po chwili prośbą usiadł naprzeciwko nieznajomej. Nie odezwali się ani razu, kiedy objaśniała, dlaczego go tutaj zaprosiła. Słuchali w skupieniu, a wynalazca był częściowo... zaskoczony, tak, to dobre słowo, że ledwie się tu zjawił i już był potrzebny. Chociaż dalej czuł się zestresowany, swobodna postawa jego rozmówczyni go onieśmielała, to świadomość, że ktoś potrzebuje jego wiedzy, była dlań szokująca i na swój sposób... podnosząca na duchu, nadająca jakiś sens jego życiu. Owszem, kiedy jeszcze studiował był już zaznajomiony z tym uczuciem, nakręcało go do działania i napawało wtedy dumą. Tylko z czasem zostało zapomniane, niepotrzebne zniknęło, jakby nigdy nie istniało.
Czy teraz byłby wstanie ponownie dać się mu porwać?
Czy będzie w stanie cokolwiek stworzyć?
- Z miłą chęcią podejmę się tego zadania... - odezwał się niepewnie po chwili. Miał wątpliwości czy nie, zajął stanowisko wynalazcy, musiał spróbować to zrobić. Objął dłońmi stojącą przed nim filiżankę, a ciepło porcelany i lekko wyczuwalny zapach herbaty rozluźniły go nieco - Jednak... czy mógłbym prosić o dzień czy dwa na zapoznanie się z tym miejscem? Z pewnością łatwiejsze byłoby wtedy skupienie się na pracy... Sama panienka rozumie...

Elra?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz