wtorek, 4 grudnia 2018

Od Tilly cd. Annabelle

Biegłam przed siebie, a wzrok miałam utkwiony w osobniku, który dzięki mym genialnym umiejętnością strzeleckim, został postrzelony. Będąc coraz bliżej, zaczęłam powoli kojarzyć, kim była owa osoba. Długie różowe włosy, drobna postura. Na myśl przychodziła mi tylko jedna osoba. Annabelle Maisonneuve. Medyk w gildii. Siedziała oparta o drzewo. Patrzyła się na przemian to na mnie, to na strzałę wbitą w jej nogę. W momencie, gdy znalazłam się obok niej, gwałtownie wyhamowałam. Niewiele brakowało, do tego, abym wyłożyła się na ziemi jak długa. Na szczęście udało mi się w porę złapać równowagę.
- O boże… Prze… Przepraszam… Nie chciałam - wymamrotałam, łapiąc oddech. Widziałam, że dziewczyna już chciała się odezwać, ale od razu jej przerwałam. - Poczekaj. Pomogę ci. Zabiorę cię do budynku. - wyciągnęłam do niej rękę, chcąc pomóc jej wstać.
Dziewczyna już bez zbędnego gadania i protestów, po prostu chwyciła za moją dłoń. Lekko pociągnęłam ją do góry, a jak tylko stanęła na nogi, szybko zarzuciłam jej rękę na swoją szyję. Dzięki temu łatwiej było mi prowadzić ją, a także wydaje mi się, że Anabelle też mogło to ułatwić „spacer”. Kiedy tylko różowo włosa dała mi znak, że jest gotowa, ruszyłyśmy w kierunku głównego budynku. Z racji na stan dziewczyny dotarcie do lecznicy zajęło nam dobre pół godziny, w momencie, gdy normalnie można było się tam dostać w około dziesięć czy piętnaście minut.
W pomieszczeniu nikogo nie zastałyśmy. Szybko rozejrzałam się wokół za jakimś krzesełkiem. Kiedy tylko udało mi się, je zlokalizować od razu podeszłam tam z Anabelle i posadziłam ją na nim. Sama przyklęknęłam i zaczęłam wpatrywać się w strzałę. Po chwili stwierdziłam, że nie powinno jej tam być. Momentalnie chwyciłam za nią i już miałam szarpnąć, gdy do mych uszu doszedł głos dziewczyny:
- Nie! Czekaj, lepiej nie rób tego. Sama to zrobię. Nie można tego robić tak gwałtownie.
Spojrzałam w jej oczy i pokiwałam jedynie głową na znak, że zrozumiałam. Powoli puściłam strzałę i podniosłam się. Jednak nadal mimo wszystko chciałam pomóc jakoś z raną, którą spowodowałam. Ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na półce z jakimiś fiolkami. Podeszłam do niej i zaczęłam przyglądać się stojącym tam przedmiotom. Każda fiolka była opisana, ale nie rozumiałam zbytnio niczego. No cóż… Nie znałam się zbytnio na tych wszystkich medycznych sprawach. Po chwili wzięłam po prostu pierwsze lepsze naczynie i odwróciłam się w stronę Anabelle. Uniosłam dłoń z fiolką, patrząc na nią z niemym pytaniem.
- To nie pomoże. To na ukąszenie - powiedziała tylko z lekkim uśmiechem.
- Eh… - westchnęłam i odłożyłam przedmiot na miejsce. - Skoro tutaj nie dam rady, to może będę mogła ci jakoś inaczej pomóc? Wiem! Mogłabym ci tymczasowo pomagać w pracy, przynajmniej do czasu aż twoja noga w pełni wyzdrowieje. Co ty na to? - na mych ustach pojawił się szeroki uśmiech.

<Annabelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz