sobota, 11 maja 2019

Od Serine cd. Newt'a

Już prawie go miałam. Od upragnionego przedmiotu dzieliły mnie dwa susy. Prędko więc ruszyłam z miejsca i złapałam niemal w locie woreczek, którego tak bardzo pożądałam. Jednak coś mi nie pasowało. Jak na zwykłe zioła, przedmiot był podejrzanie ciężki. Postanowiłam więc zajrzeć do środka. W tym momencie natknęłam się na pierwszą przeszkodę. Pierwszą i najbardziej skomplikowaną. Woreczek był porządnie zapieczętowany, jakby pilnowało go jakieś zaklęcie. Pociągnęłam powoli za jeden z wystających sznurków, ale zamiast upragnionego efektu, jakim było po prostu otworzenie się, uzyskałam trochę nieprzyjemnego ciepła i skwierczenie. Przez chwilę przeleciała mi przez głowę myśl, że woreczek po prostu nie należy do mnie, ale szybko moje myśli rozwiał jakiś oburzony głos, który najwyraźniej należał do jakiegoś niezadowolonego mężczyzny. Kucałam z woreczkiem w dłoni, mierząc wzrokiem niezbyt wysoką, lekko przy kości postać. Jego zmarszczone brwi sugerowały, że zdecydowanie nie powinnam znajdować się w tym miejscu. Próbowałam coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie.
- Złodziejka! Oddawaj to, albo wyrwę Ci to siłą! - Słysząc taki ton głosu, nie zastanawiałam się zbyt długo - oczywiście zaczęłam uciekać. Jeżeli okazuje się, że mam coś cennego, to nie mogę nigdy marnować takiej sytuacji. Niedługo później drogę zabarykadował mi drugi mężczyzna. Wyglądało na to, że chyba mieli do mnie sprawę w tej samej kwestii. Nie zastanawiając się zbyt długo, rzuciłam się biegiem wgłąb lasu. To była jedyna dostępna droga ucieczki, a dzięki moim umiejętnościom magicznym, to właśnie tam najtrudniej jest mnie znaleźć. Zdezorientowani moim posunięciem mężczyźni, ruszyli za mną nieco później, co zdecydowanie kupiło mi nieco cennego czasu.
Przede mną rozpościerały się same drzewa. Teren robił się coraz bardziej stromy i uderzały we mnie coraz to nowsze zapachy. Moim oczom ukazało się bardzo gęste zbiorowisko krzewów i małych drzew, o różnorodnych kolorach. Na prawo od tego miejsca, było widać przebłyski drogi. Zorientowałam się, że czasu na dokonanie decyzji mam mało. Mimo drogi, nie miałam pewności, że jak tam wyjdę, to będę bezpieczna. Dlatego gdy już słyszałam z oddali krzyki, prędko zanurzyłam się gąszczu. Ściółka wydawała się tu bardzo mokra, a liście bardzo miękkie. Moje rogi zdawały się reagować na otaczającą je florę. W pewnym momencie wszystkiego zaczęło ubywać i znalazłam się jakby po drugiej stronie. Wszystko tu było fioletowo-niebiesko-różowe. Nawet niebo przybrało koloru intensywnego wschodu słońca. Obejrzałam się za siebie - wszystko wyglądało bardzo spokojnie, jakby ślad po moich oprawcach zaginął. Spojrzałam w dół - stopy miałam bose, a na ciele miałam długą, białą sukienkę. W tamtym momencie poczułam pewien niepokój. Przez chwilę chciałam wrócić drogą z której przyszłam, żeby wszystko wróciło do normy, ale coś ciągle powstrzymywało mnie od tej decyzji.
Szłam powoli do przodu, uważnie obserwując nieznane mi dotąd otoczenie. Drzewa stawały się coraz wyższe i szersze w obwodzie. Zwisały z nich bardzo gęste pnącza w kolorze niebieskim, z których kapała jakaś ciecz. W ten sposób pod prawie każdym drzewem była kałuża. Podeszłam do jednego z tych drzew i zanurzyłam stopę w cieczy. Jak się okazało, to nie była zwykła kałuża. Moja noga była w wodzie już do połowy łydki, a nadal nie czułam żadnego dna. Gdy miałam ruszać dalej, ktoś zakrył mi oczy dłońmi. W moim ciele panowała ogromna panika, która była tłumiona przez niebywały spokój, którego pochodzenia nie znałam. Mimo to uczucie niepokoju pozostało. To miejsce wywierało na mnie dziwnie magiczny wpływ. Na mnie, na osobę, która magii próbuje się tak bardzo wyrzec. Nagle osoba mnie puściła, a ja prędko się odwróciłam, chcąc ją ujrzeć jak najszybciej. Jednak jedyne co ujrzałam przed sobą, była przezroczysta poświata. W ułamku sekundy pojawiło się ich mnóstwo. Postacie niemal uwięzione w ciele ducha, stały przy każdym drzewie. Coś złapało mnie za nogi, wciągając do wody. Czułam jak centymetr po centymetrze mojego ciała staje się nie tylko mokry, ale i przepełniony magią. Kiedy znalazłam się cała pod wodą, otworzyłam oczy. Wszystko dookoła się świeciło - dopiero po chwili dotarło do mnie, że to co widzę, jest tak naprawdę podwodną, ogromną metropolią. Zaczynało brakować mi powietrza, więc próbowałam desperacko uwolnić się od trzymających mnie rąk. Nie byłam w stanie dojrzeć postaci, ale byłam niemal pewna, że czuję ludzką skórę. Wszystko nagle zniknęło, rozmazując się, a ja chwilę później leżałam na świecie w realnym świecie. Wtem usłyszałam męski głos.
- Nic się nie stało? - Stanął nade mną, wyraźnie zaskoczony moją obecnością. Później powiedział coś jeszcze, co szczerze pamiętam jak przez mgłę, ponieważ gdy usłyszałam głos goniących mnie mężczyzn, zapomniałam o dosłownie wszystkim. Młody chłopak pozwolił mi się ukryć na jego wozie, a w chwili gdy pomagał mi wstać, zorientowałam się, że tak naprawdę jestem sucha. Wpełzłam pod płachtę, licząc na to, że jakoś tu przeżyję. Szybko jednak dotarło do mnie, że moje rogi wcale nie ułatwią mi ukrycia swojej obecności. Z tego powodu musiałam znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Gdy poczułam że wóz ruszył, do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł. W ten sposób wylądowałam pod wozem. Ledwo się tam wcisnęłam, no i moje rogi nie ułatwiały mi tego za bardzo, ale lepsze to niż ryzykowanie odkrycia w tak przewidywalnym miejscu. Przez moją pozycję również dźwięk był zdecydowanie gorzej słyszalny, dlatego mogłam wywnioskować jedynie, że mężczyźni postanowili nie pozostawiać tego wozu w spokoju. Za to dowiedziałam się, że worki znajdujące się pod płachtą, zawierają melasę. Siedziałam najbardziej cicho jak potrafiłam - widziałam wyraźnie parę butów. Chwilę później dołączyła do niej druga para, ta bardziej zdenerwowana. Niewiele czasu minęło, gdy wreszcie zniknęły one gdzieś w lesie po drugiej stronie.
Wylazłam spod wozu, czym zdecydowanie zaskoczyłam mojego wybawcę.
- Nie uważasz, że wyglądał nieporządnie z tym parodniowym zarostem? - rzuciłam, usadawiając się obok niego. To był jeden z najmniej odpowiednich tekstów, które mogłam wymyślić w obecnej sytuacji. Mimo ogólnego zmieszania, chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem. - Tak przy okazji, jestem Serine. Wybacz za ten brak kultury. - dopowiedziałam szybko, chcąc wybrnąć z tego, w jak beznadziejnym świetle się pokazałam.
- Newt. - Powiedział, podając mi rękę. - Widzę, że Twoje rogi zniknęły. - Prędko dotknęłam swojej głowy, upewniając się, że chłopak ma rację. Odetchnęłam z ulgą. Przy okazji zorientowałam się, że moje ubranie znowu jest na miejscu. Miło było widzieć wygodne spodnie i buty z powrotem. Spojrzałam w górę, próbując oszacować jaką mamy porę.
- Jedziesz może do Tirie? - Spytałam, a gdy dostałam odpowiedź, jaką było przytaknięcie głowy, bardzo się ucieszyłam. Okazało się, że tak naprawdę jesteśmy już niedaleko, ponieważ po krótkiej pogawędce, widać już było zarys miasteczka.
- Więc dlaczego gonili Cię tamci mężczyźni? - Dodał przy okazji. Postanowiłam nieco nagiąć prawdę, ponieważ mówienie komuś, kogo zna się zaledwie pół godziny, że w sumie to pomógł złodziejce, mogłoby zrobić małe zamieszanie.
- Jak już wiesz, zgubiłam mój woreczek. Ruszyłam więc w drogę powrotną i znalazłam ten, myśląc że jest to przedmiot, którego potrzebuję. Wtedy też zaczęli mnie gonić Ci dwaj, a ja nie wiedząc co się dzieje, po prostu zaczęłam uciekać. Trochę mi zajęło zanim zrozumiałam, że nie jest to coś, czego szukałam. Jednak w tym momencie oddanie tego, mogłoby źle się dla mnie skończyć. - Musiałam zabrzmieć wyjątkowo wiarygodnie, ponieważ nie było żadnych uwag dotyczących moich wypowiedzi. Widziałam jednak, że Newt'a bardzo interesują moje rogi. Wyobrażałam sobie jak długo układał sobie w głowie pytanie ich dotyczące, więc jakże było mi przykro z jego powodu, że się nie dowie. Nie dowie się, ponieważ całe życie na wozie jechać nie będę. Zeskoczyłam więc z niego bez żadnego znaku, rzucając w jego stronę srebrnika, tak w ramach podziękowania. Machnęłam mu ręką i zniknęłam wśród domków. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co przydarzyło się w lesie. W tym celu musiałam zdać raport ciotce Alex, która posiada niemałą wiedzę w tej kwestii. Jednak to nie koniec - miałam w planach przejść się pewnego dnia do nowo poznanego chłopaka, by podziękować mu
raz jeszcze. Może nawet oddam mu zawartość woreczka, gdy tylko uda mi się zdjąć zaklęcie.

Newt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz