niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Shinaru - Event

- Mówiłem Ci przecież, że to nie Nue!- Warknąłem mało zadowolony na Rawen'a siedzącego obecnie przede mną w stołówce. Blond włosy mężczyzna posiadający charakterystyczne brwi przypominające nieco zakręcony szlaczek gromił nas obecnie spojrzeniem...a raczej nie mnie, a mojego towarzysza, który rzekomo zjadł mu jakiś posiłek przygotowany dla jednej z pań należących do Gildii. Oczywiście po co szukać winy wśród ludzi.... lepiej zwalić to na niewinne stworzenie, które większość czasu jest u mego boku. Z resztą coś czułem, że tak czy siak ten podryw by mu nie wyszedł, a czemu? Tak mi podpowiadała intuicja.
- Skąd możesz wiedzieć, czy nie nienasyconym potworem, który w końcu kogoś zaatakuje? - Kucharz nie odpuszczał ... do tego temat na który schodził coraz mniej mi się podobał.
- Nie jest... znam go lepiej niż ty. Poszukaj winnych wśród innych ludzi, a nie zwalasz wszystko na niego. Był cały czas przy mnie, więc nie miał jak wkraść ci się do kuchni. - Prychnąłem głaszcząc delikatnie Nue, który siedział na moi ramieniu uważnie obserwując awanturnika.
- Ej chłopaki .... z księżyca się urwaliście? Przecież mistrz mówił ostatnio, że to wina chochlików - Do naszego stołu podeszła Irina, która najwidoczniej cały czas przysłuchiwała się naszej rozmowie.
- Babuniu.... niedawno wróciłem, więc nie miałem jak się dowiedzieć, a ten gbur oskarża mojego Nue choć był przez cały czas ze mną.
- Nie nazywaj mnie tak - Zgromił mnie spojrzeniem na co ja jedynie napuszyłem poliki kompletnie olewając jego słowa. Jest gburem, więc tak będę go nazywał.
- Spokój mi tu, bo robicie zamieszanie na całą sale. Mistrz ogłosił, że mamy je wyłapać, gdyż coraz więcej kłopotów sprawiają, a ich gniazdo może znajdować się gdzieś w budynku gildii. Zrozumieliście? - Starsza kobieta pomachała chochlą, którą obecnie trzymała w dłoni. Na ten widok zgodnie z mężczyzną skinęliśmy głowami i na tym się skończył nasz temat. Nie miałem zamiaru sprawdzać, jak bardzo boli uderzenie taką łyżką do zupy w głowę.
~~~*~~~
Rozeszliśmy się w swoje strony zaraz po tym, jak Irina odeszła od naszego stolika. Cała ta sytuacja, jak i rozmowa nieco mnie rozdrażniła, a na dodatek zacząłem się martwić o swoje rzeczy, które zostawiłem w pokoju bez opieki na parę dni. Że też te chochliki musiały się pojawić, gdy ja byłem poza siedzibą gildii. Szczerze wątpiłem, że drzwi zamknięte na klucz coś poradziły, bo te małe, diabelskie stworzonka mają swoje sposoby na zmieszczenie się w każdą szczelinę. Musiałem jak najszybciej sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu... a przede wszystkim jeden przedmiot, który był dla mnie najważniejszy. Może to wydawało się głupie skoro zabrałem go z domu aż tutaj, lecz kiedy na niego patrze czuje jakieś przyjemne uczucie, które zniknęło wraz ze śmiercią mojej matki. Brakowało mi tego ciepła, a jak patrzyłem na tą drobną pozytywkę z tańczącą baletnicą to wszystko wracało... jak śpiewała mi kołysankę właśnie do tej cichej i spokojnej melodii.
Otworzyłem drzwi do pokoju i od razu zatrzymałem się nieco oszołomiony. Dwa stworzonka o dużych uszach oraz futerku w futerku o barwie niebieskiej i zielonej siedziały właśnie na moim łózko jedząc spokojnie jakieś danie, które najprawdopodobniej przygotował Rawen. Przynajmniej jedna sprawa rozwiązana, choć wątpię , że w to uwierzy jak nie zobaczy tego na własne oczy. Nie miałem jednak czasu na szukanie kucharza, gdyż stworzenia zauważyły mnie. Patrzyły zdziwione swoimi dużymi oczkami i tak po prostu jadły ... w pewnej chwili poczułem się nawet nieswojo, choć to mój pokój.
- Ej.... - Zmarszczyłem brwi chcąc się powoli zbliżyć to tej dwójki, lecz gdy tylko zrobiłem pierwszy krok, te skoczyły gdzieś na bok zostawiając jedzenie, a łapiąc pierwszą lepszą rzecz. Na moje nieszczęście była to moja ukochana pozytywka oraz maskotka owieczki, którą zrobiłem dla Nue podczas podróży do Gildii. Chochliki wraz z naszymi rzeczami przemknęły miedzy moimi nogami i uciekły na korytarz chcąc jak najszybciej się od nas oddalić. Nue wyjątkowo szybko zerwał się z mojego ramienia w pościg za dwójką złodziei , a ja zostałem w tyle.... czasami żałowałem, że nie mogę mieć czterech łap, które nadają się lepiej do szybkich skrętów na korytarzu...ja musiałem co chwila zwalniać, by jakoś wykręcić, czy nie wpaść na takiego Rawena, który widząc szare stworzenie goniące dwie inne o zielonym i niebieskim odcieniu futerka nieco się zdziwił.
- Wracać mi tu! - Równię szybko go minąłem, choć skończyło się to niewyrobieniem na zakręcie i zderzeniem z kanapą. Miałem chociaż miękkie lądowanie, choć straciłem cenne sekundy przez które straciłem swoje cele z oczu. - Szlag by to wszystko... - Zakląłem jeszcze parę razy w duchu chowając twarz w zimnym materiale. Takie upokorzenie....
Słysząc cichy śmiech za sobą podniosłem się z kanapy i prychnąłem poprawiając grzywkę udając, że całe zajście nie miało miejsca. Wróciłem do pościgu, choć już nieco wolniejszym tempem. Nie wiedziałem gdzie są, nie słyszałem jakichś charakterystycznych dźwięków , ani niczego innego . Cisza i pustka na korytarzach. Musiałem liczyć na Nue, który miał dość spore szanse na złapanie dowcipnisiów nim schowają się w jakieś niedostępne miejsce Gdy już miałem wracać do pokoju coś ponownie przemknęło mi pod nogami, lecz nie przewidziało tego... że uda mi się błyskawicznie zamknąć drzwi zagradzając dalszą drogę. Dwa stworzonka uderzyły w przeszkodę tracąc równowagę oraz nieco orientacje. Nie spodziewały się pewnie, że ktoś wróci do tego pokoju...a ja, że będą na tyle głupie by wrócić. Złapałem szybko oba chochliki w pasie uważając by mnie nie ugryzły i odebrałem im moje rzeczy.
- No no... wiecie co was teraz czeka? - Uśmiechnąłem się niewinnie, choć ten zaciesz szybko znikł z moich ust przez ostre ząbki, które próbowały dosięgną mojego palca. Miałem ochotę pociągnąć je za te uszy, bo wtedy an bank nie byłyby takie skore do atakowania mnie, a na dodatek nie byłoby to dla niech przyjemne. Szkoda tylko, że nie mogę ich tak po prostu wyrzucić za okno , a moje dobre serduszko nie pozwalało mi zrobić im jakiejś krzywdy za wszystko co zrobiły..- Co to, to nie maluchu ... - Burknąłem i skierowałem się do gabinetu mistrza, który powinien sobie jakoś z nimi poradzić ... a mnie czekało jeszcze głębsze przeszukiwanie pokoju i sprzątanie łózka po ich posiłku. Czemu one musiały akurat tam zrobić sobie stołówkę i nabrudzić mi pościel? Przeklęte stworzonka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz