wtorek, 12 lutego 2019

Od Krabata cd. Tilly


Cała scena, która przed chwilą rozegrała się przed jego oczyma nie miała dla niego ni krztyny sensu. Trzeba przyznać, iż jego rozumowania nigdy nie należały do wysublimowanych, a doświadczenie życiowe pozwoliło mu do reszty niemalże wyzbyć się naturalnej dla większości ludzkiej populacji ciekawości. Pewnie zresztą swoim zwyczajem machnąłby na wszystko ręką, gdyby nie fakt niejasnego poczucia, iż został właśnie poważnie obrażony. I mniejsza już o to, że nazwano go dzieckiem, bo i gorszymi obelgami raczyli go wrogowie. Takim zawsze odpowiadały tylko by „strzegli się blasku księżyca”, a czasem, jeśli akurat fantazja mu dopisywała w mniejszym stopniu, a nie było ryzyka zdemaskowania zdradzał konfidencjonalnym szeptem swoje nazwisko. Tym razem samo wyzwisko bawiło go nieco, bo żeby barczystego przecież i niemłodego mężczyznę z kilkoma poważnymi bliznami na twarzy nazwać dzieckiem to trzeba być naprawdę samobójcą lub niespełna rozumu. Tym razem to było coś innego. Nie dość, bowiem że odrzucono jego pomoc, na którą heroicznym gestem się zdobył, to jeszcze wyprzedziła go w tym względzie zwykła kotka. Nic wiec dziwnego, że krzyknął ze oddalającą się parą z wyraźnym rozgoryczeniem:
- Należą mi się wyjaśnienia!
Oczywiście tychże się nie doczekał. Zacisnął, więc tylko pięści z braku lepszego obiektu gniewu kierując swe wściekłe spojrzenie w stronę siedzącego pod drzewem niedoszłego mordercy. Sam nie był pewien czy ma mu ochotę przyłożyć za to, że odważył się podnieść rękę na członka gildii, czy dlatego, że jego plan okazał się więcej niż nieskuteczny. Ostatecznie zdecydowała się na bardziej wyrafinowane działanie, które jako jedyne mogło pozwolić mu dowiedzieć się wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi. Usiadł naprzeciw ledwie żywej ofiary napaści i począł ze skupieniem się w nią wpatrywać. Wreszcie, gdy mężczyzna nie mógł już wytrzymać jego spojrzenia oznajmił:
- Chcę się dowiedzieć, co się tu przed chwilą stało i lepiej, żeby mi szanowny pan wyśpiewał wszystko po dobroci, bo nie ręczę za siebie
Odpowiedziało mu pełne lekceważenie prychnięcie, które przyjął jednak ze stoickim spokojem pamiętając, że lepiej jak najdłużej okazywać dobrą wolę, bo arsenał środków przymusu niezostawiających śladów jest dość skromny, a Ratignak zdecydowanie nie zamierzał rozsławiać tu swego nazwiska. Zresztą znał swoją siłę i wiedział jak niewiele wystarczy by zrobić komuś krzywdę. Jedno morderstwo na sumieniu wystarczało mu w zupełności.
- Czekam na odpowiedź – oświadczył, więc tylko zdecydowanym tonem by przynaglić rozmówcę do zwierzeń.
- A ty, co? Gdzie masz oczy? Sam widziałeś, to jeszcze pytać musisz? Napadła mnie.
- To wiem, ale powiedzmy, że jak dobry prawnik chciałbym wysłuchać wersji obu stron, a jak przypuszczam tak całkiem bez powodu się na ciebie nie rzuciła. Może to twoja reakcja była zbyt gwałtowna, bo z tego, co widziałem ty pierwszy rzuciłeś się do niej z łapami.
- Znalazł się obrońca uciśnionych, na pewno podeszła o drogę pytać, co?
- Nie wykluczam i takiej opcji – odparł Krabat starając się nie tracić spokoju. Za wszelką cenę starał się ukryć dwie rzeczy: po pierwsze, że znał wcześniej sprawczynię, po drugie, że nie miał bladego pojęcia, czym się właściwie zajmowała.
- A ty myślisz, że kim ona jest, zagubioną duszyczką. Taka z niej uciśniona niewinność jak ze mnie cesarz turecki. To zwykła pospolita złodziejka magii.
- Ach skoro „zwykła” i „pospolita” to widzę „cesarz turecki” sam sobie poradzi, nic tu po mnie.
Wstał na nogi i strzepnął pył z mocno już przykurzonych spodni.
- A pan to właściwie, kto? – zapytał wreszcie napadnięty. – Może moglibyśmy się jakoś dogadać? Pomógłby mi pan dorwać tą dziewczynę, a ja…
Krabat uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową.
- Pan wybaczy, ale to chyba nie jest zajęcie odpowiednie dla „dzieciaków”, wiec pan pozwoli nie będę więcej mieszał się w nie swoje sprawy.
Zebrał rozrzucone na ziemi worki, chwycił swoją laskę i wesoło pogwizdując skierował się w przeciwnym kierunku niż Tilly. Wolał nie dawać żadnych powodów do podejrzeń. Wróci okrężną drogą, a jak okazja się nadarzy to przypomni młodej damie, co jest mu winna, tylko tym razem on także będzie miał asa w rękawie.

<Tilly?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz