środa, 1 grudnia 2021

Od Serafina cd. Isidoro

Serafin dotknął palcami policzka w kontemplacyjnym geście, przyjrzał się uważniej wyrytemu w ścianie symbolowi. Skoro on go widział tak wyraźnie, jak samego astrologa, to ewidentnie dowodziło temu, że antymagia wyparła z Isidoro dar widzenia rzeczy o zabarwieniu magicznym. To z kolei było potencjalnie problematyczne, ale nie na tyle, by Serafin uznał to za coś bardzo poważnego.
Runa zamigotała osobliwym, błękitnym blaskiem, kusiła by jej dotknąć. Książę wyciągnął dłoń, jeszcze raz przejechał szponami po symbolu, ale nic się nie stało. Nie aktywowała się żadna zapadnia, ani inna pułapka. W powietrzu wciąż zalegała martwa cisza, półmrok rozświetlały gąbczaste rośliny zdobiące ściany. Serafin ściągnął brwi, nachmurzył się. Runy należały do pewnego zestawu, tworzyły sensowną całość, którą posługiwano się dawno temu, nim wynaleziono pismo w obecnie znanej formie. Przestarzała forma była obecnie używana głównie przez szpiegów, albo przez mistrzów magii parających się zaklinaniem przedmiotów. On, jako przedstawiciel drugiej grupy, rozpoznał symbole od razu, choć miał pewien problem z ustawieniem ich we właściwym porządku. Głównie dlatego, że nie trzymały się uporządkowania pod względem mocy, a najprawdopodobniej odnosiły się do dawno zapomnianego poematu runicznego, który ledwo pamiętał.
― Tekst ― zaczął w końcu, przerywając milczenie ― o znaku. ― Postukał szponem w symbol, po chwili cofnął dłoń i wyrysował w powietrzu trzy znaki, którymi kierował się dotychczas, a które pojawiały się jako pierwsze w poemacie. Złoto błysnęło, kreśląc pionową kreskę i dwie krótsze, splecione z nią pod skosem, skierowane w górę. . Kolejny symbol; kolejna pionowa kreska i druga, równie długa, skreślona znów po skosie w dół. Úr. I znów, pionowa kreska, od niej odchodzące dwie krótsze, złączone czubkami. Þurs.
― To było ― objaśnił, usiłując naprowadzić Isidoro na trop. Astrolog poskrobał się po brodzie, zamyślił. ― To musi być. ― Serafin wyrysował kolejny kształt, łudząco przypominający dużą literę „R”, choć linie nie łączyły się ze sobą, tak jak w przypadku klasycznej litery. Raido. ― Musi, a nie ma.
― A jakie są? ― spytał krótko Isidoro, wciąż jeszcze nie mając rozwiązania problemu księcia. Serafin niedbałym gestem wyrysował kolejne znaki, astrolog rozpoznał w nich bjarkan, dagaz i ansuz. Wraz z tym ostatnim nadeszło rozwiązanie. ― To poemat runiczny ― stwierdził rzeczowo.
Serafin nie do końca zrozumiał.
― Tekst o runach. Znakach ― poprawił się szybko Isidoro. ― Ale źle pamiętasz. Po Þurs jest Óss.
Książę zmarszczył brwi, wybitnie niezadowolony ze stanu swojej pamięci. Łypnął nieprzyjaźnie na symbole przy przejściach, odszukał wspomnianą przez astrologa runę i bez słowa podążył tamtą ścieżką. Isidoro, wciąż nie odstępował go na krok.
― Jeśli to prawda, to będzie dużo chodzenia ― dodał po chwili, co Serafin skwitował jedynie prychnięciem. Nie uśmiechało mu się marnowanie energii, ale nie uśmiechało mu się również gnicie w tych tunelach dłużej niż to konieczne. Korytarz, jakby w odpowiedzi na jego myśli, opadł ostro ku dołowi, śliskie i wilgotne podłoże nie pomogło w utrzymaniu równowagi. Serafin wywinął orła, w akcie desperacji spróbował podeprzeć się dłonią o ścianę, ale nic z tego. Złote szpony z upiornym zgrzytem przejechały po skale, książę runął na ziemię, a zaraz za nim potrącony przypadkiem Isidoro.
Serafin prychnął coś po sallandirsku i wcale nie trzeba było znać języka ludzi pustyni, by domyśleć się, że była to wiązanka przekleństw. Pozbierali się z ziemi, ruszyli dalej, tym razem znacznie ostrożniej niż poprzednio. Ich wędrówkę znów zatrzymało rozwidlenie, tym razem korytarze były nieoznaczone, brakowało lśniących symboli. Serafin podzielił się swoim spostrzeżeniem z Isidoro.
― Może antymagia? ― zastanowił się astrolog, Serafin pokręcił głową. Wciąż wyczuwał magiczne przepływy, wyczuwał prymitywne zaklęcia trzymające poprzednie symbole.
― Nie. Co innego. ― Książę przeszedł się nerwowo od ściany do ściany, zamyślił.
― Poemat… tekst w tym miejscu nie ma runy. Jest refren.
― Refren?
Nam ek upp rúnar, æpandi nam ― zacytował Isidoro, Serafin uniósł dłoń w uciszającym geście.
― Znaki ― szepnął z niezrozumiałego dla siebie powodu, jakby nie chciał spłoszyć budzącej się magii. Runy wykwitły w skale, zapłonęły blado. Książę powtórzył kreślenie kresek i linii, znów opierając się na pamięci astrologa.
Raido ― padła odpowiedź. ― Tędy.


w tekście pojawiają się odniesienia do staronorweskiego poematu runicznego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz