poniedziałek, 8 maja 2023

Od Jamesa

Historycy w gildii nie przeżywali zbyt długo. James poczuł się nieco samotny, gdy szeregi organizacji opuściła panna Salomea, stracili też przecież pana wicehrabię, chociaż miejsce po nich wypełnili nowi członkowie, z których część przyszła w międzyczasie. Panna Vilre Hagluinyendë znakomicie wypełniała swoje obowiązki, podobnie dzielnie starał się pan Amis, ale James przez krótki moment lubił tą swoją swobodną, nieco większą niż zwykle samotność w zaciszu historykowego gabinetu. Z trwogą wspominał moment, gdy tę samą przestrzeń wypełniało czterech historyków, nie mogąc zbytnio dojść do ładu i składu. Nie mógł powiedzieć, żeby uderzali o siebie łokciami przy pracy, ale nadal nie była to zbyt komfortowa sytuacja.
Zwłaszcza z podziałem obowiązków. Jedni robili więcej, inni mniej. Kolejni mieli własne wariacyjne systemy weryfikacji stanu archiwów i przestawienie jednej teczki w prawo czy w lewo zaburzało ich wewnętrzny układ danych. James nie powie, żeby go to wkurwiało, bo musiałby samemu sobie wymyć usta mydłem, ale regularnie odczuwał iskierki irytacji i nagłą, chwilową (chociaż były to dłuższe chwilki) chęć przywalenia współpracownikom papierami w twarz. 
Powstrzymywały go jednak zasady dobrego wychowania i świadomość, że o ile Calitha po prostu by go obśmiała, o tyle Nalanis pewnie utrwaliłby całość sytuacji w jakimś paskudnym (chociaż nigdy by mu tego w twarz nie powiedział, nie na serio, w każdym razie) obrazie. Pewnie pod jeszcze bzdurniejszym tytułem, czymś w stylu „Historyk pod wodzą Cervana Wielkiego, Uznanego Mistrza Gildyjskiego rzutuje agresją na funkcje dokumentacyjne”.
W końcu nadszedł jednak moment, gdy nie mógł dłużej ignorować powagi sytuacji. Mieli po prostu…
— Burdel. Tu jest czysty burdel — powiedział, wpatrując się z niedowierzaniem w stos rozsypanych papierów, pozapominane zakładki do dokumentów, które powypadały z notatek i ponownie losowo rozłożone książki rachunkowe i zapisy z misji na półkach biblioteczek. 
—  Myślę, że... 
— Reginaldzie, myślę, że powinieneś przestać rozmawiać w tym momencie — westchnął ciężko, zanim zorientował się o własnej gafie — znaczy panie Amis. Trzeba to uporządkować, bo dalej tak pracować nie możemy. 
Z całej trójki Vilre akurat się upiekło, ale dla panów zapowiadał się nieprzyjemny wieczór spędzony na porządkowaniu, bądź co bądź, pierdół. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz