sobota, 16 marca 2019

Od Nagi cd. Willibalda


Podróż.
Słowo dziwnie znajomo zabrzęczało jej w uszach, a za umysł pociągnęła niewidzialna nić, na której końcu miało znajdować się rozwiązanie. Jednak szybko została przerwana przez poruszenie na jej ramieniu, co odciągnęło skupioną wcześniej uwagę, a gdy próbowała wrócić do złapanego śladu, nie znalazła go, zostawszy jedynie ze wspomnieniem dziwnego uczucia.
Kruk znowu szczypnął skórę na barku, ożywiając się, kiwając swoje ciało w przód i w tył. Poruszył skrzydłami, nie odrywając ich od tułowia i przekrzywił łeb. Postać jego była nadto niespokojna, a przecież to ona zaprowadziła swoją panią do tego źródła.

Zniewolona duszo, czegóż chcesz?

Silny zapach kwiatów ogłuszał inne, nie czuć było nawet świeżego powietrza gnającego nad ziemią, tuż obok stóp, który jeszcze nie tak dawno stał sam w centrum uwagi, teraz zniewolony. A jednak przez goździki wyraźnie przebił się inny, jakby odrębny, tak wyraźny jak przed chwilą zimny wiatr.
Pojawiał się w trakcie katastrof, dusił żywe ciała, skażał powietrze, wdzierał się w płuca, trując je od środka. Towarzyszył jednemu z najpotężniejszych żywiołów, jego zapach był alarmujący. Odstraszał zwierzęta, kazał im uciekać, by ratować życie. Władał niebem jak i ziemią.
Skóra na dłoniach poczęła piec, jakby smagana końcówkami ognia. Ręce lizane od środka, zacisnęły się momentalnie w pięści, a doznanie ustało. Rozwiany został również dym, który drażnił jej węch. Wszystko znikło równie niespodziewanie jak się pojawiło, kwiaty mężczyzny znów pachniały, a ostudzone przez mróz dłonie rozluźniły się.
Prędko pojęła: nieszczęście miało się wydarzyć.

Och, czcigodni Bogowie. W swej litości ostrzegliście przed upadkiem łaskawości losu, który dotąd wznosił się ku niebu. Teraz jednak poszybuje w dół, rozbijając się o twardą ziemię. Na fortunę nie mam wpływu, bowiem nie do mnie ona należy. Zniewalam jedynie przeszłość i teraźniejszość, jednak przyszłość pozostaje dla mnie zagadką. Odsłoniliście przede mną rąbek tajemnicy, za com wdzięczna. Ślubuję was nie zawieźć i wykorzystać słusznie ten przywilej. W imię Erishii, Nathorii i Asaim.

Modlitwa przeleciała jej przez umysł, hartując go, obdarzając w rozwagę, a ducha w zaparcie.
— Będę Twoją towarzyszką.
Zdanie wyszło pewnie z jej ust, stojąc mocno w swej racji.
— Ma wola niezależna od Twojej, a postanowienie silne. Jeśliś prosty człowiek, nie będziesz miał nic przeciwko, jako iż ludzie wolą podróżować w grupie, niźli sami.
Ptaszysko wydało z siebie dźwięk na potwierdzenie jej słów. Nie rozumiało języka ludzi, lecz rozumiało ich postawę, a obecna kazała mu zawtórować osobie, u której siedziało na ramieniu, grzejąc łapy zabierawszy ciepło z jej skóry.
— Płynności i szybkości podróży nie zaburza ślepota, gdy nadrabiana innymi zmysłami, o to nie musisz się frasować.

Willibald?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz