sobota, 30 marca 2019

Od Newt'a cd. Elry

Oparłem się o ścianę i zignorowałem jej spojrzenie. Może rzeczywiście nic jej nie groziło, ale konie i stajnia to mój obowiązek, jeśli coś się stanie i ktoś się o tym dowie, cała wina zostanie zrzucona na me bary. Zajęcie się Elrą zajęło medyczce parę minut. Tak jak powiedziała, zdezynfekowała ranę  i ją opatrzyła. Potem mogliśmy wyjść z lecznicy i pójść do jadalni, gdzie miała mi zadać parę pytań. Pomieszczenie było na tę chwilę puste, więc zajęliśmy miejsce przy oknie. Elra wyciągnęła notes, pióro i zaczęła pytać. Wymieniłem jej jeźdźców, którzy brali udział w poprzednich misjach, konie, która na jednej misji zostały dosłownie zgniecione, średnią ilość zużywanego siana i wody, jak zmieniło się pastwisko i jeszcze parę rzeczy. Na te, które nie mogłem odpowiedzieć, bo byłem tu za krótko i nie zdążyłem się zapoznać z tymi informacjami, Elra wypisała na kartce i mi ją dała.
- Zobaczymy się na kolacji? - zaproponowałem. Miałem nadzieję, że Theo do tego czasu odpowie na pytania, zapisując je lub dzieląc się ze mną informacjami (chociaż w to wątpiłem, nie był zbyt rozmowny, a opowiadanie o wypadku spowodowanego przez jednego z ogierów, mogłoby być długie).
- Postaram się – powiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Jak będę miał odpowiedzi, a ciebie nie będzie, przyjdę do archiwum – powiedziałem podnosząc swoje cztery litery i się rozciągając. Zerknąłem za niebo za oknem, było po południu, musiałem wracać do pracy.
- Jakby mnie tam nie było, będę w bibliotece. Innej możliwości nie ma – skinąłem głową i się pożegnaliśmy. Dziewczyna pewnie wróciła do swojego otoczenia, pełnego papierów i zapachu farby drukarskiej, a ja do stajni. Najpierw porozmawiałem z Theo, prosząc go o chociaż napisanie tutaj odpowiedzi. Na moje szczęście nie pytał po co, gdyby to zrobił, musiałbym mu powiedzieć o spaleniu wiadomości. Zgodził się, ale żeby nie marnować czasu, postanowił mi wszystko opowiedzieć. Byłem dość zdziwiony, wiedziałem, że to będzie jego najdłuższy dialog, jaki przeprowadzi. Miałem tylko nadzieje, że wszystko zapamiętam. Tak więc podczas udzielania mi wszystkich informacji, zajmowaliśmy się końmi. Udało mi się nawet wyczyścić naszego nowego lokatora, którego musiałem przekupić marchewką, bym mógł go dotknąć. Jedyne, czego nie zrobiłem, to nie wyczyściłem ogona i zadu razem z tylnymi kopytami, za bardzo się jeszcze bał. Potem poszliśmy na pastwisko, gdzie mieliśmy uzupełnić zapas siana. Theo skończył opowiadań, a mi się wydawało, że wszystko zapamiętałem: wyjdzie to w praniu. Wchodząc przez bramkę, spojrzałem na konia, który zaatakował Elre. Teraz paradował i popisywał się przed klaczą, która spokojnie skubała trawkę. Zawołałem go, dopiero za drugim razem postanowił opuścić ukochaną. Przyjrzałem mu się, wygląd na zdrowego. Zastanawiałem się, skąd ta nagła złość do dziewczyny. Do Theo też się normalnie zachowywał. Czyżby dziewczyna ta źle działała na zwierzęta?
- Nie wydaje mi się – powiedział chłopak, gdy czyściłem kopyta Magnusa.
- A co myślisz? - zapytałem, gdy on odpoczywał na sianie i przyglądał się mojej pracy.
- Wydaje mi się, że poczuł się zagrożony przez obcego człowieka.
- To akurat wiem.
- A jak mają gody, mogą być agresywne – spojrzałem na niego i przez chwilę mu się przyglądałem. Chyba miał racje, mądry człowiek. Aż mi było głupio, że sam na to nie wpadłem.
Zrobiłem się bardzo głodny, dlatego stojąc w kolejce, nie mogłem się doczekać, aż kucharka wyda mi kolacje. Gdy była moja kolej, przyjrzałem się jej twarzy. Była ewidentnie zdenerwowana i każdego mierzyła zimnym spojrzeniem. Przez głowę przeszła mi myśl, że może już dowiedziała się o czyimś wybryku w kuchni, jednak nie miałem odwagi się odezwać. Wziąłem talerz i kubek z herbatą i usiadłem na wolnym podwójnym miejscu, gdzie ostatnio poznałem dziewczynę. Zostało mi tylko spokojnie zjeść i czekać na historyczkę.

<Elra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz