poniedziałek, 23 grudnia 2019

Od Madeleine cd Rawena

- O! Cześć tatku, jak miło cię w końcu zobaczyć — Madeleine jak gdyby nigdy nic, szeroko się uśmiechnęła i wręcz w podskokach dotarła do ojca, od razu przytulając się do niego.
Mężczyzna dość niepewnie objął córkę. Jego wzrok cały czas był utkwiony w blondynie nadal klęczącym na podłodze. Nie wiedział do końca, co tu się przed chwilą wydarzyło… ale chyba wolał żyć w tej niepewności i nawet nie pytać o to. Raczej nie przerwał w niczym “ważnym” lub krępującym skoro dziewczyna zaraz porzuciła wszystko i zajęła się nim.
- Też się cieszę, że cię widzę. Jednak niestety nie przyszedłem tu, tylko aby się przywitać. Mam do przekazania wam nie za przyjemne wieści. Dlatego też wolałbym, abyś mnie puściła i usiadła — na twarzy Aarona pojawiła się skrzywiona mina. - Jednak może najpierw byś tak zajęła się swoim partnerem i ściągnęła mu tę pajęczynę z ust. W końcu wszyscy bardzo dobrze wiemy, że raczej sam szybko sobie z nią nie poradzi, a jakoś tak nie za przyjemnie byłoby rozmawiać z wami, podczas gdy Rawen nie mógłby się odezwać.
Dziewczyna westchnęła tylko. Liczyła na to, że ojciec nie zwróci uwagi na to, w jakim stanie zostawiła kucharza. W końcu niechętnie podeszła do jednej ze swych toreb i wyciągnęła z niej jeden z wielu sztyletów, które tam się znajdowały. Wróciła do blondyna i zabrała się za robotę. Teoretycznie udawała, że próbuje to zrobić delikatnie. Tak, aby nie stała mu się żadna krzywda. Jednak no cóż… Czasami mogła jej się omsknąć ręka. Wcale nie specjalnie. Wcale a wcale. Dzięki temu Rawen miał na twarzy kilka niewielkich ranek, ale kto by się tym przejmował. Na pewno nie Madeleine.
- No dobrze. Skoro już jesteście w miarę gotowi, to naprawdę muszę was o czymś poinformować — ponura mina cały czas zdobiła twarz ojca Louise. - Niedawno usłyszałem pewną rozmowę Samanthy z Nicolasem. Była ona dość niepokojąca…

*ten sam dzień, kilka godzin przed przyjazdem Madeleine i Rawena*

Aaron zszedł po schodach z zamiarem zrobienia sobie kawy, w czasie gdy będzie musiał czekać na przyjazd córki. Wiedział, że w domu miał także znajdować się Nicolas, którego zaprosiła jego żona. Szczerze mówiąc, to niezbyt przepadał za tym mężczyzną. Uważał, że kompletnie nie pasował on do jej małej córeczki. Nie popierał tego ustawianego małżeństwa. Jednak co on mógł w obliczu tego, jak uparta była Samantha. Choćby bardzo chciał jakoś pomóc Madeleine, to wolał za bardzo się nie mieszać. Bardzo dobrze pamiętał ostatni raz, gdy Louise stanowczo przeciwstawiła się jej, a on ją poparł. Nie skończyło się to za dobrze. Wolał nie wracać do tego smutnego okresu. W końcu będąc w okolicach kuchni, usłyszał głosy. Samantha i Nicolas prowadzili jakąś rozmowę. Aaron, słysząc, że dotyczyła ona jego córki, szybko schował się za rogiem i tylko przysłuchiwał temu wszystkiemu.
- Samantho, wiesz dobrze, jak długo muszę już czekać. Naprawdę zaczynam się gorzko zastanawiać nad tym, czy umowa zawarta z tobą jest dla mnie opłacalna. Czy ma ona jeszcze jakiś sens? Czekam już dobrych kilka lat, a ty moja droga nadal nie potrafisz ustawić swej córki do pionu. Nadal nie spełniasz warunków, a moja cierpliwość się kończy. Już w wieku osiemnastu lat Madeleine miała być mą partnerką i wkrótce także żoną, a tu jak widać, ma dwadzieścia jeden lat i nawet nie widać, abyś była na dobrej drodze — Aaron z łatwością mógł wyczuć, jak bardzo niezadowolony był Nicolas z zaistniałej sytuacji.
- Nie martw się Nicolasie. Obiecuję ci, że to nie potrwa już długo. Poczekaj jeszcze trochę, a gwarantuje ci, że Madeleine przestanie sprawiać problemy — Samantha zapewniała mężczyznę.
- Mam nadzieję, że tak się stanie. Szczególnie że dobrze wiesz, że mam już czterdzieści cztery lata. Potrzebuję w końcu mieć potomka, następcę. Musisz wiedzieć Samantho, że jeżeli nadal nic nie będzie się zmieniało to zerwę naszą umowę i znajdę sobie kogoś innego. Kogoś, kto nie będzie sprawiał tylu problemów. Nie mam zamiaru czekać kolejne lata na to, jak łaskawie uda ci się zdyscyplinować twą córkę.
- Nie! Spokojnie. Nie masz najmniejszego powodu do tego, aby zrywać naszą umowę. Gwarantuję ci, że jeszcze w tym roku Madeleine będzie twoją żoną. Zrobię wszystko, aby tak się stało. Nie ma opcji, że będzie inaczej. Obiecuję ci to.
W tym momencie Aaron wyszedł ze swej kryjówki, nie mogąc już dłużej słuchać tego wszystkiego.
- Mógłbym wiedzieć co się tutaj dzieje? - zapytał dość ostro.
- Nie twój biznes — warknęła Samantha i wraz z Nicolasem szybko wyszli z pomieszczenia.
Aaron wiedział wtedy jedno. Będzie musiał jak najszybciej porozmawiać ze swą córką. Ostrzec ją.

*teraźniejszość*

- Jak widzicie, nie jesteście w za dobrej sytuacji. Bardzo prosiłbym was o ostrożność przez te kilka dni. Szczególnie, teraz gdy okazało się, że jesteście parą. Sama dobrze wiesz córeczko, jaka potrafi być twoja matka, gdy się na coś uprze. Po prostu starajcie się jej nie narażać — mężczyzna posłał im pocieszający uśmiech.
Dziewczyna wiedziała, że teraz to już nie przelewki. Będzie o wiele trudniej niż podejrzewała. Szczególnie patrząc na to, do czego była zdolna jej matka. Nagle przez głowę Madeleine zaczęły przelatywać obrazy z przeszłości. Z czasów, gdy miała jeszcze szesnaście, siedemnaście lat. Wtedy jeszcze była szczęśliwa. Wtedy jeszcze była Mae. Miała plany na przyszłość. Patrzyła na nią z uśmiechem. Spotkanie w karczmie było jednym z najszczęśliwszych momentów w jej życiu. A późniejszy rok tylko to potwierdzał. Jednak wszystko musiało się zepsuć. Popełniła jedną złą decyzję, która pociągnęła za sobą lawinę nieszczęść. Żałuje jej do tej pory. Przez nią Samantha zniszczyła całe to szczęście. Kobieta nie mogła pozwolić na zepsucie jej planów. Była na tyle uparta, że doprowadziła dziewczynę na skraj. Zepsuła wszystko i sprawiła, że ta się zmieniła w Madeleine.
- Wszystko okej? — nagle czyiś głos wyrwał ją z krainy wspomnień.
Przed nią siedzieli zarówno Rawen, jak i Aaron. Obaj wydawali się zmartwieni, tym jak nagle odpłynęła. W końcu nie było to normalne zjawisko w jej przypadku. Pewnie spodziewali się, że raczej zacznie wyzywać na matkę, a nie nagle całkiem się wyłączy na kilkanaście minut.
- Tak, tak, ale… Jesteś pewny tato, że dokładnie to usłyszałeś? — po prostu musiała się upewnić, że ojciec wszystko dobrze zapamiętał.
- Niestety, ale jestem stuprocentowo pewny, że właśnie tak potoczyła się rozmowa twojej matki i Nicolasa.
- Dobrze — wzięła głęboki wdech i ciężko wypuściła powietrze. - Mógłbyś nas na chwilę zostawić samych tato? Proszę?
- Nie ma problemu. Wiem, że pewnie musicie teraz ze sobą porozmawiać o tym wszystkim. Jak skończycie, to prosiłbym was, abyście zeszli na dół do jadalni. Samantha postanowiła wcześniej zorganizować kolacje — Aaron uścisnąć jeszcze raz córkę i wyszedł z pomieszczenia.
- Dobra, słuchaj mnie teraz uważnie, bo powiem to tylko raz i nigdy więcej nie usłyszysz ode mnie takich słów — powiedziała z grobową miną. - Błagam cię. Szczególnie teraz bądź nadwyraz ostrożny. Ani się waż zadzierać z moją matką i wyskakiwać z takimi odzywkami jak ostatnio. Po prostu najlepiej to siedź grzecznie i nie odzywaj się. Ewentualnie kłam ile wlezie. Nie odpowiadaj zgodnie z prawdą, tylko tak, aby, jak najmniej jej podpaść. Naprawdę nie potrzebuję kolejny raz widzieć, do czego zdolna jest Samantha. Nie chcę powtórki z przeszłości.
Madeleine zauważyła, jak Rawen już miał się odezwać, ale szybko mu przerwała.
- Nic nie mów. Po prostu idźmy już.
Chwyciła blondyna za dłoń i razem zeszli na dół do jadalni. Przy stole czekali już rodzice dziewczyny wraz z Nicolasem.
- Nareszcie się pojawiliście — ostry ton Samanthy przerwał ciszę.
Louise nie chcąc drażnić matki jeszcze bardziej, po prostu usiadła na swoim miejscu, które niestety znalazło się pomiędzy Rawenem a Nicolasem. Naprawdę nie widziało jej się siedzenie obok drugiego mężczyzny, ale nie mogła nic na to poradzić.
- No to młodzieńcze czas, abyśmy dowiedzieli się tego, czy jesteś godny mej córki. Liczę na szczerą odpowiedź na me pytania — na twarzy Samanthy pojawił się szyderczy uśmiech. - Jakim zawodem się parasz? Kim byli twoi rodzice? Jaką masz pozycję społeczną? I co najważniejsze jak wygląda twoja pozycja majątkowa, jak wiele jesteś w stanie zaoferować mej córce i całej naszej rodzinie?

<Rawen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz