poniedziałek, 30 grudnia 2019

Od Xaviera do Yuuki

Świadomość opuściła go z chwilą, gdy plugawe przekleństwo przeżarło się przez jego wnętrze — wszystko, co wydarzyło się po tym, stało się dla chłopaka wyłącznie niewyraźną plamą, którą od czasu do czasu rozjaśniały nieokreślone obrazy, namiastki jaźni próbującej walczyć z nawarstwiającą się ciemnością. Był to jednak tak delikatne powidoki, iż obecnie nie potrafi już stwierdzić, które z nich były spowodowane bezpośrednim kontaktem z rzeczywistością, a które snem, szaleństwem, może nawet wpływem demona. Wszystko, co wydarzyło się tamtego dnia, było więc zbudowane nie bezpośrednio z jego wspomnień, a z opowieści Yuuki, która, gdy tylko usłyszała, że chłopak zapadł na częściowe amnezje, nie omieszkała wykorzystywać swojego daru, czy przekleństwa gadulstwa. Opowiedziała mu wszystko, ze wszelkimi szczegółami, niczym świadek przed protokolantem, ale świadek o osobliwej wyobraźni i poglądach. Ile wiec słów, czy zdarzeń w tym wszystkim miało coś wspólnego z prawdą, to chłopak nie był w stanie określić i chyba nawet nie chciał. Pewny był jedynie, że cokolwiek tam zaszło, to ten rozszalały wróbel, pokręcony egzorcysta uratował mu życie.
Wewnętrznie był za to po stokroć wdzięczny Yuuki, to jednak prędzej zakrztusiłby się własną śliną, niżby wypowiedział głośno jakiekolwiek słowa podzięki. Postanowił za to, jakby w geście zobowiązania tolerować wszelkie dziwactwa kobiety. Co niekoniecznie było zdaniem prostym, zwłaszcza że po tym zajściu wstąpiło w nią coś dziwnego. Gdy tylko zobaczyła poturbowanego Delaneya, związanego w bandaże i ułożonego w pierzynach lecznicy, obudziło się w niej pokręcone poczucie dobroduszność. Ba! To były wręcz matczyne psychozy, a przynajmniej tak chłopak postrzegał te fanaberie, na które był narażony, póki nie ruszył się z łóżka o własnych siłach.
Całodobowe schadzki, były tylko namiastką tego, co wydarzyło się przez ten czas. Przesiadanie z nim niemalże od świtu do zmierzchu stało się jej rutyną, a znoszenie wieści z gildii, czy plotek ze wsi wręcz obowiązkiem. Anielica również zacietrzewiła się w postanowieniu, że upiecze mu ciasteczka, a gdy okazało się, że Irina odmówiła jej wstępu do kuchni, to zdołała je przynieść z innego źródła. (Xavier podejrzewał, że styranizowała biednego Kurokamiego, a jeśli nie, to na pewno jakiegoś innego cukiernika — chłopak w tym wypadku nie zamierzał narzekać, jakoby szczerze wątpił, aby wypieki Tenebris nadawały się do spożycia w innych okolicznościach, niż przy ostatniej herbatce słodzonej arszenikiem). Kobieta także podjęła się samodzielnego naprawienia wrót stodoły Dolisa, co niby miało być rekompensatą za ich dzikie harce po grządkach starca. Chłopak próbował przekonać ją, żeby poczekała z tym na niego, jednak ta nawet nie chciała o tym słyszeć. Udała się na roboty sama, a jedynie zabrała narzędzia Krabatowi (a może i nawet samego mężczyznę) i załatwiła sprawę.
Jednak najgorsze pośród wszystkich tych pomysłów było postanowienie Tenebris, że zapozna chłopaka z Lucynką. Idea była tragiczna, nie tylko dlatego, że jego obecność była niezaprzeczalnym potwierdzeniem, że Yuuki faktycznie przygarnęła demona, to co gorsze chłopak zareagował na niego w sposób wręcz maniakalny. Można powiedzieć, że bard na widok czarnego ptaka wpadł w szał i tylko szybka reakcja anielicy, jaki i Raviego zapobiegła przed znacznym poturbowaniem tuszy kury, czy twarzy chłopaka.
Niewątpliwie spotkanie, to odbiło się na psychice białowłosego, Lucynka też nie była zachwycona przebiegiem wydarzeń, ale Yuuki zdawała się tym kompletnie nie przejąć. Pomimo zajścia nadal przynosiła demona do lecznicy, ale również odpowiednio więcej alkoholu. Chłopak więc pił, a im więcej pił, tym mniej przeszkadzała mu obecność tego przekleństwa i po jakimś czasie całkowicie przywykł do myśli, że za dużą kurą poczęła kroczyć inna, nieco mniejsza, ale również demoniczna kura. A po paru tygodniach do tego osobliwego pochodu dołączył również on i wszystko wróciło do normalności. Przynajmniej do czasu.
— Co to jest?
Żachnął się chłopak, gdy kobieta omal nie wybiła mu oka, gdy niespodziewanie machnęła mu jakimś papierem przed twarzą. Znajdowali się wówczas we Wspólnej Sali. Chłopak dopiero co rozsiadł się w fotelach, a anielica wpadła do pomieszczenia dosłownie chwilę po tym, jak Xavier rozmarzył się o wizji spokojnego wieczoru.
— Czytaj, czytaj — odparła tylko, po czym jeszcze energiczniej pomachała mu dłonią przed nosem. Chłopak przeklął i z pewnym rozdrażnieniem pochwycił dwoma palcami świstek, który okazał się dosyć zmordowaną kopertą. Zauważył, że został zaadresowany do kobiety, ale lak został już strzaskany, a zamknięcie rozszarpane. Posłał jej pytające spojrzenie, ale ta już zdążyła polecieć za bar w poszukiwaniu kieliszków i czegoś mocniejszego. Westchnął więc i po prostu skupił się na treści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz