środa, 7 marca 2018

Od Shinaru CD Lenalee

- Co lubisz.... i skąd jesteś...
- To moje pytania - Zaśmiałem się cicho wiedząc, że dziewczyna jest nieśmiałą i nie wie zbytnio jak zachowywać się wśród ludzi... a przynajmniej takich jak ja.
- I kim jest twój mały przyjaciel - W tej chwili mój wzrok powędrował na szare stworzonko które łapką podsuwało mój talerz w swoją stronę, gdy ja całą uwagę poświęciłem blondynce.
- Ty mały.... - nie skończyłem, gdyż musiałem ratować mój obiad przed tragicznym wylądowaniem na podłodze. Na szczęście złapałem talerz w ostatniej chwili, więc odetchnąłem cicho z ulgą. - Poczekaj... Irina miała coś dla ciebie przygotować - Westchnąłem, a Nue jedynie zmrużył podejrzliwie oczy. Byłem świadom tego, że on nie zje byle jedzenia dla zwierząt... był bardziej wybredny , a przede wszystkim mądrzejszy, więc nie było szans na wepchnięcie do niego czegoś, czego on sam nie chce.
- Tak więc... od czego by tu zacząć - Zamyśliłem się na chwilę stukając lekko widelcem o krawędź talerza. - Pochodzę z Tiedal, gdzie jestem prostym pasterzem z stadkiem owieczek na utrzymaniu. - Uśmiechnąłem się lekko na same wspomnienia o zielonych polach, a na nich małych puszystych chmurek , które w spokoju wiodą swoje życie. 
- To daleko stąd ... - Lee spojrzała na mnie lekko zaskoczona, a ja podrapałem się po policzku.
- Troszeczkę ... podróż zajęła trochę, a stadko jest teraz pod opieką zaufanego sąsiada. - Wziąłem do buzi kęs makaronu z sosem - A co lubię.... to dobre pytanie. - Znów zawiesiłem spojrzenie gdzieś w oddali, a dokładniej na żyrandolu wiszącym przy wejściu do sali. - Nie ma konkretnego hobby... wszystkiego próbowałem po trochu, ale do niczego się tak bardzo nie przywiązałem - Odpowiedziałem po chwili przypominając sobie wszystko co robiłem za młodu , by zabić nudę.
- Na pewno coś jest co lubisz... - Wyczułem w jej głosie lekkie zwątpienie. Znów traciłem jej śmiałość, bo nie wiedziałem co o sobie powiedzieć.
- Hm... Lubię biegać, trochę śpiewam, ale potrzeba mi okazji do okazania tego, ubóstwiam koty, dlatego też nie posiadaliśmy psa pasterskiego. Żaden z resztą mnie jeszcze nie pokonał w zaganianiu owiec, gdy byłem młody - Zaśmiałem się. - rodzice czasami chcieli mi doczepić ogon i uszy, ale nie udało im się nigdy.
Blondyneczka lekko się zaśmiała na te słowa i dokończyła obiad. W tym czasie podeszła do nas Irina z miską jeszcze ciepłej potrawki. Zapach szybko dotarł do naszych nosów, a ja poczułem, zę Nue będzie miał tu lepiej ode mnie. Gdy tylko postawiono mu miseczkę od razu niczym kot zaczął ją pochłaniać.
- A co do tego cosia - Pogłaskałem lekko jego futro - Wiem jedynie, że jest Nue...dlatego go też tak nazywam. Nie wiem skąd jest lub czemu akurat mnie wybrał. Znalazłem go podczas szesnastej , gdy znalazł się tak jak ja na dachu, by uchronić się od rzeki błota. Po tamtym wydarzeniu wrócił po jakimś czasie z stadem owiec... nadal nie wiem skąd je wytrzasnął, ale w to nie wnikam. - Wzruszyłem ramionami. Nie narzekałem, że tamtego dnia powrócił ze stadkiem...właściwie to nas wtedy uratował, jakby się za coś odwdzięczał, ale za co w sumie? Niczego takiego nie zrobiłem wtedy na dachu prócz przygarnięcia go do siebie, gdy zaczynało się robić nieprzyjemnie zimno. Gdyby nie on pewnie bym zamarzł. Pewnie prędzej czy później poznam jego powody, lecz teraz żyłem w niewiedzy.
<Lee?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz