Tamten wieczór, a może nawet cały dzień musiał być dla niego jakoś
milszy, bo o dziwo emanował aurą pogodną, co w jego przypadku nie było
tak częstym zjawiskiem, jak to mogłoby się wydawać. Jak już raz uśmiech
przylgnął do jego twarzy, to postanowił tam pozostać praktycznie przez
całe ich spotkanie. Czasem w szerszej postaci, czasem w nieco
skromniejszej, co dla niektórych mogłaby to już być jawną oznaką
ułomności na umyśle, jednak w tym przypadku wszystko przychodziło
chłopakowi w sposób raczej naturalny. Pod wpływem dobrego towarzystwa,
atmosfery i prawie pustej butelki, rozochocił się, jak nigdy. Nieco
nierozważnie pozwolił, aby to alkohol z każdą chwilą miał coraz większy
wpływ na jego myśli, poczynania i wypowiedziane słowa. I nie wiadomo,
jakby to się dalej potoczyło, gdyby to Philomela
w pewnym momencie nie zaproponowała drobnego spacerku. Oczywiście nie
trzeba było mówić, że idea ta przypasowała bardowi i to bardzo, bo już
chwilę po tym, ześlizgnął się ze swojego krzesła i stanął tuż przed
dziewczyną. Wbrew wszelkiej logice i pojemności prawie pustej karafki,
Xavier wciąż był w stanie ustać w pozycji prostej. Wprawdzie po
bliższych oględzinach można było dostrzec pewną nienaturalność, gdyż
jego sylwetka sprawiała wrażenie bycia napiętej na siłę, jakby chłopak
walczył z niekontrolowanym przechylaniem się na boki. Nie oznacza to
jednak, żeby wyglądał jakoś ułomnie, bo trzymał się nadzwyczaj dobrze,
zwłaszcza że nie zdążył zapić całego swego wigoru.
— Jeśli panienka będzie ze mną, to żadne towarzystwo mi niestraszne. — rzekł i wyciągnął dłoń w stronę kobiety, chcąc pomóc jej wstać. Kurtuazyjny gest, jednak pozostał taki tylko w założeniu, bo nim Philomela zdążyła choćby pomyśleć o zaakceptowaniu dłoni, chłopak złapał ją za rękę i ściągnął z krzesła. Dodatkowo pociągnął ją lekko, zachęcając, aby za nim podążyła, po czym dopiero ją puścił. Możliwe też, że sama się wyrwała, ale chłopak nawet tego nie zauważył, bo już stał pod drzwiami. Uprzednio jeszcze złapał jeszcze palący się lampion, więc przy wrotach czekał, nie można powiedzieć, ale przygotowany.
Otworzył drzwi przed Sylfą, wpuszczając do środka świeże powietrze. Wdzierający się do wewnątrz wiatr, podrzucił lekko oklapłe włosy chłopaka, omiatając jego twarz przyjemnym chłodem. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo tego potrzebował. Na pewno momentalnie nie wytrzeźwiał od tego w jakiś magiczny sposób, ale definitywnie poczuł się nieco lepiej. Nie w sensie humoru, bo tego nie można było mu odmówić, ani też bystrości umysłu, bo ten w jego miewaniu był niczym najczystszy górski potok. Po prostu nabrał większą ochotę na drobną przechadzkę. Wziął głębszy oddech i z przyjemnością postąpił w głąb ogrodów w towarzystwie Philomeli.
— Jeśli panienka będzie ze mną, to żadne towarzystwo mi niestraszne. — rzekł i wyciągnął dłoń w stronę kobiety, chcąc pomóc jej wstać. Kurtuazyjny gest, jednak pozostał taki tylko w założeniu, bo nim Philomela zdążyła choćby pomyśleć o zaakceptowaniu dłoni, chłopak złapał ją za rękę i ściągnął z krzesła. Dodatkowo pociągnął ją lekko, zachęcając, aby za nim podążyła, po czym dopiero ją puścił. Możliwe też, że sama się wyrwała, ale chłopak nawet tego nie zauważył, bo już stał pod drzwiami. Uprzednio jeszcze złapał jeszcze palący się lampion, więc przy wrotach czekał, nie można powiedzieć, ale przygotowany.
Otworzył drzwi przed Sylfą, wpuszczając do środka świeże powietrze. Wdzierający się do wewnątrz wiatr, podrzucił lekko oklapłe włosy chłopaka, omiatając jego twarz przyjemnym chłodem. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo tego potrzebował. Na pewno momentalnie nie wytrzeźwiał od tego w jakiś magiczny sposób, ale definitywnie poczuł się nieco lepiej. Nie w sensie humoru, bo tego nie można było mu odmówić, ani też bystrości umysłu, bo ten w jego miewaniu był niczym najczystszy górski potok. Po prostu nabrał większą ochotę na drobną przechadzkę. Wziął głębszy oddech i z przyjemnością postąpił w głąb ogrodów w towarzystwie Philomeli.
Phil?
Mam nadzieje, że wybacz mi tą długość. Obiecuje poprawę. ;;
Mam nadzieje, że wybacz mi tą długość. Obiecuje poprawę. ;;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz