czwartek, 1 listopada 2018

Od Ignatiusa cd. Novy

Zaprowadzenie Novy do kuchni nazwałby po prostu odruchem. Kiedy był młodszy zawsze pilnowano, by nie chodził głodny. Jeśli tylko przyszło się komuś dowiedzieć, czy to mistrzowi, czy to Irinie, że czarnowłosy ponownie celowo uniknął lub przegapił posiłek to raz dwa zaganiany był do kuchni. Oczywiście ku jego nieszczęściu, bo nie mógł wówczas znowu próbować się wymknąć, przed czujnym okiem opiekunów nie dało się uciec. Teraz niby trochę mu odpuszczali, był dorosły, potrafił sam o siebie zadbać, jednak nie mógł przegapić tego wrażenia bycia obserwowanym ilekroć szedł w godzinach posiłków w innym kierunku niż jadalnia. Nawet nie był w stanie powiedzieć, czy zawsze mu się to wydaje, czy nie...
W każdym razie, widać ten nawyk przeszedł na niego. Nova była chyba najmłodszą członkinią gildii, jakoś tak nie mógł pozwolić jej po prostu wrócić do pokoju. Zwłaszcza, że sporą część dnia spędziła ucząc się u Eurydyka i potem także czymś się zajmowała. Jakoś tak nie mógł sobie teraz pozwolić na odpoczynek z wiedzą, że miałaby teraz chodzić głodna bardziej lub mniej.
Spojrzał na dziewczynkę kątem oka. Tak jak zawsze uśmiechała się szeroko i nuciła coś pod nosem, gdy szli korytarzem budynku głównego do jadalni. Ot, jak każde dziecko w beztroskich chwilach. On zaś zastanawiał się teraz, czy Irina bądź Rawen byli jeszcze w kuchni. I zdecydowanie bardziej liczył na obecność tego drugiego, nie bardzo chciało mu się dyskutować ze starszą kobietą o godzinach kolacji i pilnowaniu się ich. Wystarczyło, że sam osobiście musiał jej się czasem tłumaczyć. A Rawen zawsze był ugodowy i nie stosował surowych zasad wobec spóźnialskich.
W ciszy weszli do jadalni i następnie do kuchni, a już w progu powitało ich ciche pogwizdywanie gildyjnego kucharza. Chwila wystarczyła Ignatiusowi by zorientować się, że aktualnie tylko ich trójka znajduje się w pomieszczeniu. Nova natomiast, jak do jej uszu dotarła skoczna melodyjka, zaśmiała się głośno i zaklaskała dłońmi zwracając tym samym uwagę sprzątającego mężczyzny. Przerwał on to, czym aktualnie się zajmował i odwrócił się w ich kierunku uśmiechając się szeroko.
- Oho, czyżby przysłano mi kogoś do pomocy? - zaśmiał się blondyn. - Czy raczej chodzi o dokarmianie pod nieuwagę babci I?
- Niestety to drugie, chociaż jeśli potrzebujesz pomocy to mogę się zgłosić - parsknął mimowolnie Iggy i wskazał palcem na stojącą obok niego dziewczynkę. -  Tutaj mamy naszą małą spóźnialską. Chyba znajdzie się coś jeszcze z kolacji, prawda? - zapytał spokojnie i rozejrzał się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. - Wystarczyłaby chyba nawet odrobina gulaszu i kawałek chleba. Czy jesteś bardziej głodna? - To pytanie skierował już do małej nocnicy i sam oparł się o stojący obok stół.

Novcia? Gomen, że tak długo i tak krótko... WenaWrednaJest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz