sobota, 3 listopada 2018

Od Krabata cd.Tilly

Wariat – przemknęło przez myśl Krabata z prędkością błyskawicy, jednak szybko sam siebie poprawił – ostatecznie któż nim nie jest w dzisiejszych czasach. Oderwał na moment wzrok od kobiecej sylwetki zbliżającej się w szybkim tempie do jakiegoś mężczyzny na koniu, którego brzydką twarz opryszka z wyższych sfer (a jakkolwiek nie zaliczał się nasz bohater do zdeklarowanych demokratów doskonale zdawał sobie sprawę jak liczny to typ ludzi) przecinała ogromna czerwona blizna jak sądził z doświadczenia zdobyta w przeciągu ostatnich kilku dni. Zdecydowanie nie wydawał mu się odpowiednim towarzystwem dla niedawno poznanej członkini gildii. Potrząsnął głową z wyrazem niesmaku na twarzy. Ostatecznie nie powinno go obchodzić, czym Tilly zajmuje się w swoim czasie prywatnym i doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien się w to mieszać. Musiał jednak przyznać, że dwie przynajmniej rzeczy w całym zajściu szczerze go zaintrygowały. Po pierwsze, co młoda kobieta robiła na drzewie i jak to się stało, że nie tylko zdołała go zaskoczyć, ale i powalić na ziemię. To, że próbowała go zabić jakoś nie specjalnie sprawiało kłopot jego zdolności pojmowania, bo i od zawsze wiedział, że ma charakter raczej nie do zniesienia. Zdany na bezczynne oczekiwanie usadowił się po turecku pod drzewem podkładając sobie pod pośladki świeżo zakupione worki. Im to w końcu nie uchybi, a jemu będzie się wygodniej siedziało. Wreszcie przeniósł spojrzenie na srebrnowłosą kotkę, która śledziła jego ruchy ogromnymi hipnotyzującymi ślepiami.
- Ona tak zawsze? O co jej właściwie chodziło? Ma jakaś awersję do ludzi z bliznami na twarzy czy jakie licho?
Zwierzę wyglądało na absolutnie niezainteresowane podjęciem rozmowy i z równym zdać by się mogło lekceważeniem obserwowało poczynania towarzyszki, jednak jakkolwiek Krabatowi brakowało wiedzy był dość zdolnym obserwatorem i widział mięśnie napięte jak do skoku.
- Mało rozmowna z ciebie istotka. A myślałem, że naprawdę oczy mi wydrapiesz. W sumie mojej twarzy ani to pomoże ani zaszkodzi
Wymownie potarł blizny na policzkach. Lecz zanim zdążył rozpocząć jakiś dłuższy wywód, w którym mógłby poskarżyć się na wszelkie okrucieństwa życia kotka wystrzeliła w stronę, z której nadjechał mężczyzna na koniu. Nie wiedzieć, czemu Krabat także zerwał się i pobiegł za nią na tyle szybko na ile pozwalała mu kontuzjowana noga. Z oddali dostrzegał jak nieznajomy unosi Tilly za poły ubrania do góry.
- Puszczaj ją! – wrzasnął mężczyzna rozpaczliwie wyciągając dłoń jakby chciał powstrzymać jakąś magiczną mocą grożące dziewczynie zagrożenie.

<Tilly?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz