wtorek, 16 lutego 2021

Od Nikolaia cd Pelagoniji

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺

Ciemne brwi zmarszczone zostały w geście zaniepokojenia, jednak głęboka bruzda nigdy pomiędzy nimi nie zawitała. Fraszka jedynie musnęła o pewne struny w głowie mężczyzny, gdy dziewczynka wciskała palec do ust, licząc, że uda jej się zahamować krwawienie. Działania niosły ze sobą ofiary, innej drogi do nauczenia się fachu nie było, a Nikolai i tak był zadowolony z tego, jak ostrożnie jego młodsza asystentka obywała się z igłą i nicią. Szacunek do materiału był nieodłączną częścią tworzenia i co najważniejsze, naprawiania tych wyjątkowych dzieł sztuki.
Nikolai sięgnął swoim długim ramieniem do jednej z szuflad komody, by wyjąć z niego drobne, bogato zdobione pudełko. Zatrzaśnięte na drobny, złocisty zameczek przypominający małego chrząszcza w gęstym runie leśnym. Ciemnozielony kuferek otworzył się, ukazując swoją zawartość. Ciasno zwinięte zwoje bandaży, woreczek z białym proszkiem, który dziwił swoją zawartością, gdy przelewał się w dłoniach niczym woda. Zakorkowane, maciupeńkie buteleczki z lichą ilością płynu, którą należało jak najprędzej uzupełnić, zaniedbał to strasznie, odkąd tylko ulokował się w gildyjnych progach. Nie potrzebował ich teraz na gwałtu rety, nie dochodziło w końcu do nagłych wypadków, jak nieuważne postawienie stopy prosto w szeroko rozwarte wnyki; zresztą, wystarczało przejść przez dwa korytarze, żeby otrzymać pomoc od ludzi, którzy (podobno) się na tym znali.
Długie, poprzecinane białymi nitkami palce sięgnęły po bandaż, lepiący się z dwóch stron specjalną żywicą. Drugą dłonią poszukał nożyczek, jeszcze mniejszych, niż te, które używał do niteczek, czy drobnych koronek. Dobrze skonstruowane, chociaż z jednej strony przeżarła je rdza, jednym ruchem przecięły adekwatną długość zwoju, którą potrzebował, by okleić paluszek dziewczynki, a na końcu ująć go w swoją zdecydowanie większą dłoń. Uśmiechnął się, potrząsnął lekko dłonią, po czym z powrotem spakował wszystkie skarby do pudełeczka i zwrócił je na dotychczasowe miejsce, do głębokiej szuflady w ciemnej komodzie.
— Czy mi się zdarza? Oczywiście, że tak i nie wiem, czy kiedykolwiek przestanie — zaśmiał się cicho, ponownie zajmując się pluszakiem. — Widziałaś moje paluchy? Jeszcze mam ranę z zeszłego tygodnia, jak ostatni baran drasnąłem się przy rozkrawaniu sukna! — Rozsiadł się wygodniej, rozstawił nogi, zmrużył wyraźnie oczy w ciemnej oprawie, bo powinien jednak w końcu kupić sobie okulary, albo przynajmniej pokusić się o jakiś pakt z Balthazarem. Ciekawe, czego zażyczyłby sobie w zamian za sprawne oczy.
Może kusa, koronkowa bielizna by mu wystarczyła.
Ciężkie westchnienie uciekło spomiędzy warg, gdy jedno z pierwszych pytań Pel ponownie obiło się po jego głowie. Zadudniło, raz o jedną, raz o drugą ścianę jego umysłu, gdy podniósł wzrok znad robótki, by ponownie spojrzeć na dziewczynkę, która wpatrywała się w niego uważnie. Piękne, ogromne, zielone oczyska, jak sowie, wypatrywały sposobu, z jakim obchodził się z materiałem, chłonąc wiedzę, jak gąbka. Skrząca się w nich ciekawość niezwykle ujmowała Nikolaia. Widział w niej pewne podobieństwo do siebie samego, chociaż nigdy nie życzyłby dziewczynce wyrośnięcia na kogoś takiego, jak on.
— A jak myślisz, co powinnaś robić? Albo inaczej, co lubisz robić? — Na chwilę opuścił dłonie z robótką, pozwolił palcom odpocząć, choć nie miały od czego. — Jesteś jeszcze tak młoda, masz tyle do odkrycia. Nie spiesz się i pozwól sobie poznawać siebie samą, byle byłabyś szczęśliwa. — Oczy ponownie wbiły się w pracę, twierdząc, że niepotrzebnie się rozwlekały nad różnymi, dziwnymi ideami.

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺
[uwu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz