poniedziałek, 30 stycznia 2023

Od Nalanisa cd. Reginalda

Facet poczęstował mnie papierosem, zaznaczył, że kwiatków ode mnie nie weźmie. Odezwał się głosem trochę zachrypniętym, brzmiał, jakbym właśnie go obudził. Spojrzenie też miał jakieś nieszczęśliwie-nieobecne, widać, że, zanim przyszedłem, nurzał się we wspomnieniach, rozpamiętywał stare czasy, przeżywał jakieś chwile ważne, ale dawno minione, a to wszystko sprawiało, że było mu tu, na tym kamieniu przy jeziorze, cudownie źle. Kulturalnie śnił sobie na jawie, a ja zjawiłem się znikąd i jeszcze sprowadziłem go na ziemię bezczelnie. Do tego w sposób tak niewyszukany, bo żebrząc o faję. Czułem się trochę, jakbym wkroczył na czyjąś posesję, wiecie, jak intruz włażący z buciorami w czyjś prywatny światek. 
Trudno było mi ocenić, jakie zrobiłem pierwsze wrażenie, facet z jednej strony na mnie patrzył, z drugiej miałem wrażenie, że jestem dla niego transparentny. Ogólnie wydawał się jakiś taki statyczny, chyba postanowił na dobre zapuścić tu korzenie. Szedł-szedł, myślał o smutnych rzeczach, trafił na jezioro malownicze i romantyczne, a to, co zobaczył, trafiło w jego gust na tyle, że zasiadł na kamieniu, zrobił mądrą minę uciemiężonego wędrowca-myśliciela, uznał, że sobie tu życie ułoży. Parsknąłem prawie, bo facet naprawdę się nie ruszał, a gdy tak siedział, wyglądał jak miejski posąg jakiegoś ubogiego patofilozofa-dekadenta. Żadnych gestów nie wykonywał, mimikę miał niepokojąco oszczędną, ale z jakimś takim akademickim zacięciem. Nie wiedziałem, jak to wszystko interpretować, miałem wątpliwości, czy to proszę, które do mnie powiedział, było wstępem do proszę siadać i się papieroskiem częstować, czy raczej proszę zabierać sobie tę faję i wypierdalać.
Poza tym, oczywiście, jego odpowiedź mnie nie uszczęśliwiła, nawet jeżeli dostałem tego papierosa. Facet dał mi go za darmo, a ja, ot, jakoś tak wyjątkowo nie chciałem za darmo. Co innego, gdybym wyłudził go od niego urokiem osobistym i zdolnością negocjacji, ale wtedy on musiałby nie chcieć mi go dać. A jak chciał dać za darmo i od razu dawał za darmo, to w ogóle proszę to ode mnie zabierać, ja tak nie chcę, nie ma to dla mnie żadnej wartości. James dokładnie tak samo mi zrobił ostatnio, dramat jakiś. Tutejsi faceci w ogóle nie wiedzą, jak rozmawiać z facetami. I że zawsze należy się choć trochę potargować, jeżeli ktoś obcy nagle próbuje ci coś kręcić. Negocjacja ceny to moment wprost doskonały, żeby nawiązać dialog, sprawnie i szybko przełamać lody. A tak: dupa. Sytuacja była niezręczna i nie wiedziałem, czy uda mi się jakkolwiek ją uratować. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował.
— Och-nie-nie-nie. — Wyciągnąłem dłonie w geście znaczącym mniej więcej: nie tak szybko, powoli. — Dziękuję bardzo, ale za darmo to ja wziąć nie mogę. To nie wypada, jeszcze tak od razu, od osoby prawie nieznajomej, nie godzi się...
Obejrzałem wianki, zastanowiłem się, który będzie mu bardziej pasować. Wyciągnąłem rękę, przystawiłem mu do twarzy najpierw jeden, potem drugi. Wybrałem okazalszy, zieleńszy, bardziej kolorowy. Wsadziłem mu go na skronie ruchem uroczystym, prawie koronacyjnym.
— No proszę, jak pięknie. — Cofnąłem się o krok, wziąłem pod boki. — No i jak ci się podoba? — szepnąłem do końskiego zadu poufale. Nie o zad mi chodziło, nie zorientowałem się po prostu, kiedy Elegantka obróciła się do mnie tyłem. Prychnąłem na klacz. I zdjąłem z twarzy ogon, którym w odpowiedzi na parsknięcie postanowiła mnie smagnąć.
— Jest dobrze — orzekłem głośno i wyraźnie, tonem prawie autorytarnym. Wiadomo, moja opinia była w tej kwestii sądem najwyższym, najważniejszym i ostatecznym. Z naszej trójki ja, jako malarz-artysta-portrecista, obdarzony byłem najgodniejszym zaufania poczuciem estetyki. — Teraz możesz mnie poczęstować, pozwalam. 
Skinąłem głową łaskawie, nadstawiłem dłoń.
Odegraliśmy jeszcze raz całą scenkę. Facet, tak samo jak wcześniej, podał mi wyciągnięte z kieszeni spodni papierosy, tyle tylko, że minę miał bardziej skonsternowaną. 
Kompletnie nie przejmując się wyrazem jego twarzy, beztrosko wsadziłem sobie papierosa do ust. Pociągnąłem raz, drugi, trzeci. Nic się nie wydarzyło, nie poczułem ani dymu, ani smaku. Obejrzałem faję z każdej strony, porównałem ją z tą, którą palił wędrowiec-romantyk. 
No skąd mogłem wiedzieć?
— To co? — Stanąłem w bardziej efektownej pozie, uśmiechnąłem się ładnie, spróbowałem jakoś odwrócić uwagę od swojej drobnej wpadki. — Odpalisz mi od swojego? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz