wtorek, 3 stycznia 2023

Od Reginalda, cd. Sophie

    Oczywiście, Reginald wiedział, że w Sorii miał znaleźć się z bardzo konkretnego powodu, a obecność Sophie bardzo skutecznie mu o tym przypominała. Zadanie dostali jasne, misja zawierała konkretne wytyczne, jakiekolwiek wątpliwości nie miały prawa się pojawić.
    I faktycznie się nie pojawiały, ale młody Amis cały czas był jakiś taki… rozproszony. Na dodatek w zupełnie inny sposób niż zazwyczaj – jak dotąd jego brak skupienia wynikał z wodzenia myślami gdzieś indziej, bycia melancholijnym i nieobecnym, tym razem jednak był wręcz nazbyt obecny. Wszędzie go było pełno, nie potrafił niczemu poświęcić dostatecznej uwagi, wszystko chciał robić naraz. Jego istnienie podczas tamtej podróży było wręcz namacalne, a Sophie musiała zauważyć, że z Reginalda wydobywa się jakaś nowa energia. W gruncie rzeczy był taki, odkąd dowiedzieli się o misji w Sorii, która była po prostu zadaniem, do którego ich wyznaczono, a przy tym mieli nadzieję na trochę nowej inspiracji w sprawie ich wspólnej pracy nad tekstem, która w ciągu ostatnich kilkunastu dni trochę stanęła w miejscu i do przodu poruszyli się naprawdę niewiele.
    Ot, nic nadzwyczajnego.
    Tymczasem Reginald był tym wszystkim wręcz podekscytowany.
    Na swój sposób, bo jego natura nie pozwalała na zbytnią ekspresję.
    — Sophie?
    To był już trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch godzin, kiedy Reginald czuł ogromną potrzebę zagaić Sophie rozmową. On, który już dawno przestał mówić, kiedy nie musiał, który nie wychylał się niepytany.
    Czyżby świat się właśnie kończył? Jakaś anomalia? Nowy kataklizm? Kto to widział takie rzeczy?
    Sam Reginald wydawał się sprawiać wrażenie, jakby jego zachowanie było zupełnie normalne. Tymczasem każdy, kto mógł spędzić z nim choć krótką chwilę na jakimkolwiek etapie swojego życia, nawet bardzo dawno temu, mógł wiedzieć, albo chociaż wyczuć, że coś tu nie gra. Jeszcze brakowało, żeby się uśmiechał. Albo głośno zaśmiał.
    — Byłaś kiedyś w Sorii?
    Zadał już to pytanie jakieś czterdzieści pięć minut wcześniej, a przecież uzyskał odpowiedź, dość konkretną – jak na pannę Egberts przystało. I to wcale nie tak, że nagle zupełnie zapomniał, o czym niedawno rozmawiali. Chyba po prostu czuł potrzebę przeprowadzenia tej rozmowy kolejny raz, nawet jeśli nie była jakoś szczególnie głęboka. Tym bardziej, że powodem swoich silnych uczuć związanych z misją w Sorii się nie podzielił, nawet słowem nie napomknął, o co może chodzić.
    — Ja nigdy nie byłem. Chciałem… ale nie byłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz