sobota, 13 kwietnia 2019

Od Emmanuela do Elry

O, to jest interesujący wybór.
Zanuciłem pod nosem „Vivi” i odtrąciłem fiolkę z niebezpiecznymi ziołami na bok. Może „odtrąciłem” to złe  słowo. Odstawiłem delikatnie, żeby nie kusiło mnie ani losu. Przysięgam, gdyby nie etykietka ze słowem „PARZY” napisanym wielkimi, jaskrawoczerwonymi literami, pewnie wziąłbym to za herbatę, której swoją drogą szukałem. W sumie były podobne wyglądem, acz zapach tego pierwszego był odrzucający.
Po dłuższej chwili tępego wpatrywania się w zawartość skrzyni znalazłem w końcu niewielkiego rozmiaru blaszane pudełko. Wyjąłem je i potrząsnąłem nim, wsłuchując się w niewyraźny dźwięk przesuwających i uderzających o ścianki liści. Westchnąłem ciężko.
— Dlaczego musiało zostać tak mało? —  burknąłem, tuląc przedmiot do siebie. Niby mogłem napić się innej herbaty, ale ta akurat była niezwykła. Mieszanka autorstwa Timmy’ego. Licho wiedziało, co on tam dodawał i może nieświadomość była zbawienna, co nie zmieniało faktu, że smak miała nieziemski. A inne smakowały tak jakoś… obco. Brr, może kiedyś się do nich przekonam. Kiedyś. Na razie pocieszę się jednym ze swoich ostatnich toastów.
Narzuciłem koc na ramiona i wyszedłem ze swojego pokoju, udając się prosto do kuchni. No, może nie do końca prosto. Miałem iść bezpośrednio do niej, ale usłyszałem czyjś nerwowy głos oraz szczeknięcie. Zaintrygowany zacząłem stawiać kroki ku źródłowi hałasu, dzięki czemu mogłem zrozumieć, co, jak się okazało, kobieta mówiła. Bardzo nerwowym tonem. 
Brunetka próbowała obejść bądź uciec od psa, trzymając z dala od niego papiery, które wydawały się dla niej ważne. Widać było, że nie wiedziała za bardzo, co powinna zrobić ze zwierzakiem, które próbowało zachęcić ją do zabawy z nim, nie rozumiejąc, że kobieta nie miała zdecydowanie na to ochoty. Nie był to też wyjątkowo duży pies, raczej bardzo, ale to bardzo uparty. 
— Syriusz, chodź tutaj! — zawołałem, a pies natychmiast zwrócił łeb w moją stronę, przez co jego długie uszy zakołysały się zabawnie. Psiak zaraz wystrzelił jak z procy w moją stronę, szczekając donośnie, na co roześmiałem się i kucnąłem, żeby go pogłaskać. Zwierzę zaraz to wykorzystało, kładąc łapy na moich kolanach i próbował jęzorem dotknąć mojej twarzy. — Okej, okej, spokojnie. Jeżeli dama nie chce się z tobą bawić, nie powinieneś naciskać — powiedziałem rozbawiony, przeczesując palcami ciemną sierść Syriusza. — Ale może pozwoli się pani zaprosić na herbatę? Syriusz tym razem będzie grzeczny, obiecuję. — Tym razem skierowałem słowa do „ofiary” psiaka, która trzymała w swoich dłoniach dość sporo dokumentów. Miałem po cichu nadzieję, że się zgodzi. Jedną z ostatnich herbat wypadałoby z kimś wypić.

<Elra? Herbata zawsze dobra>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz