wtorek, 16 kwietnia 2019

Od Serine cd. Willibalda

Wpisy Willibalda zostały usunięte z bloga, dostępne są tylko odpisy Serine

~*~

Słońce stawało się już coraz bardziej widoczne na niebie, a czerwień z żółcią powoli przestawały toczyć spór o to, które z nich będzie bohaterką dzisiejszego wschodu. Ja natomiast - po całej nocy spędzonej na zimnie, próbując odzyskać moją przynależność - zaczynałam tracić jakiekolwiek chęci do pozostania w tym miejscu. Siedziałam na stołku, który zapewne należał do jednego z mieszkańców wioski - ponieważ los tak chciał, że stał akurat obok jednego z domów - i nawiązywałam kontakt wzrokowy z psiskiem, które już zmaltretowało mój woreczek. Dzielnie powstrzymywałam moje powieki przed zwolnieniem się z warty. Ubranie miałam brudne, gdzieniegdzie lekko postrzępione i okropnie bolało mnie całe ciało. Upadek z dużej prędkości na ziemię nie może się nigdy skończyć tak jak w opowieściach o tych odważnych bohaterach, którzy spadając z konia zrobili jeszcze trzy salta w powietrzu i lądując na gruncie obiema nogami, wychodząc ze wszystkiego bez szwanku - a szkoda. No i w tym momencie wpadł mi do głowy fenomenalny pomysł, którego kompletnie nie przemyślałam, co wiązało się z nieuniknionymi konsekwencjami - jednak koniec końców wyszło mi to na dobre. Jak wiadomo - moje moce stoją u mnie pod znakiem zapytania. Wiem tylko o dwóch, lecz i one nie są jakieś porywające. Więc czemu by tak nie spróbować odnaleźć czegoś nowego w sobie? Tak więc zrobiłam - dwa małe różki przyozdobiły moją głowę, a ja kierowana wyjątkową determinacją, ruszyłam na łowy. Pies zainteresowany tym niecodziennym zjawiskiem porzucił chwilowo zainteresowanie skradzionym przedmiotem i teraz bacznie mnie obserwował. Zlazłam niezdarnie z krzesła i zajęłam pozycję na zmarzniętej ziemi. Następnie oparłam się na łokciach tak, że moje ciało niemal w całości znajdowało się w pozycji leżącej. Zwierze chwilę później rozpoczęło serię niespodziewanych ruchów. Ledwo udawało mi się namierzyć wzrokiem jego obecne położenie, ponieważ miałam wrażenie że widzę go w różnych miejscach na raz. "Brawo Serine" - to było pierwsze co mi się nasunęło. Udało mi się wywołać w psie jakąś nadzwyczajną radość. Przeturlałam się na plecy i westchnęłam rozczarowana. Pokazałam wspaniały szczyt moich umiejętności. Psisko najwyraźniej nie było zadowolone z przebiegu sytuacji, ponieważ nie minęła chwila, a poczułam szarpanie za spodnie. Usiadłam więc, ponownie nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Już miałam próbować przemówić mu do rozumu, jednakże przerwał nam hałas otwieranych drzwi. Mój mały oprawca na ten dźwięk uciekł spłoszony, zostawiając mój mieszek, a ja kątem oka ujrzałam postać, która najwyraźniej była co najmniej zaskoczona moim widokiem. Niewiele się zastanawiając, poderwałam się, uprzednio łapiąc ukradzioną mi rzecz i najzwyczajniej w świecie zwiałam. Miałam konkretny problem ze schowaniem tego, co wyhodowałam na głowie, więc lepiej było się w tym stanie nikomu nie pokazywać. Zarzuciłam na głowę chustę, udając że wszystko jest w porządku. Przysiadłam na przewróconym drzewie, żeby zorientować się na jakim gruncie stoję. Wyrzuciłam wszystkie monety z woreczka, próbując je policzyć. Wyglądało na to, że na najpotrzebniejsze rzeczy mi starczy, a nawet jeśli uda mi się dobrze utargować to i jakiejś reszty mogę się dopatrywać. Zaistniała sytuacja wymuszała na mnie również porzucenie nieuczciwego życia - przynajmniej na jakiś czas. Wiązało się to oczywiście z podjęciem się normalnej pracy. Przechadzając się po budzącej się okolicy, zauważyłam że ludzie wydają się być o wiele bardziej zorganizowani. O tej porze zazwyczaj większość osób wyobrażałaby siebie w łóżku, a tu natomiast można było zauważyć rozkładające się jeden po drugim stragany, z niejednego domu unosił się wspaniały zapach, mający świadczyć o nadchodzącym śniadaniu, a co po niektórzy wypuszczali swoje zwierzęta na świeże powietrze. Moją uwagę przykuła dziewczynka, mocująca się z dość masywnym stołem, na którym zapewne miały prezentować się jej - a raczej jej rodziny - towary. Towary te, jak udało mi się dojrzeć, były zdecydowanie tym, co było mi niezbędne. Wyczułam tutaj pewną okazję, więc niewiele się zastanawiając, zaproponowałam swoją pomoc. Dziewczynka spojrzała się na mnie, wzrokiem jakby widziała jednocześnie jakiegoś diabła, jak i anioła - najwidoczniej chusta na głowie nie była aż tak pomocna jak mi się wydawało. Mimo to moja propozycja została przyjęta, a za to udało mi się zdobyć nowe ubranie za połowę ceny. Gdy miałam już odchodzić, dziewczynka zaskoczyła mnie serią pytań.
- Co masz na głowie? Czemu to masz? Czy to boli? Czy jesteś jakąś złą postacią? Czy ja też mogę takie mieć? - Brzmiało to mniej więcej tak. Zrobiłam głęboki wdech i usiadłam na schodku obok dziewczynki. Zdjęłam chustę, pokazując rogi w pełnej okazałości.
- Wyglądam jak jeleń, nie? - Zaśmiałam się, co zdecydowanie rozluźniło atmosferę.
- Jestem Bairre, a ty? - Wysunęła do mnie rękę, posyłając mi szeroki uśmiech. Nie chcąc przedłużać sytuacji, przedstawiłam się. Miałam przejść do odpowiadania na jej pytania, jednak przerwał nam ktoś, kto wydawał się bardzo zdenerwowany. Chwilę później dowiedziałam się że tą osobą była ciocia małej Bairre. Nie zapowiadała jednak niczego dobrego, ponieważ widziałam jak zbliża się do mnie z wymalowanym na twarzy przerażeniem, krzycząc coś co brzmiało mniej więcej jak "demon! demon!". Chwyciła dziewczynkę za rękę, ta jednak wyrwała się, przytulając się do mnie mocno. To zajście najwyraźniej zdezorientowało nie tylko mnie, ponieważ chwilę wcześniej rozwścieczona kobieta stała teraz w bezruchu. To co usłyszałam później, zaskoczyło mnie jeszcze bardziej.
- Ciociu, krew demona w niej jest bardzo słaba, ale odziedziczyła niektóre zdolności. - Mówiąc to, ścisnęła mnie jeszcze mocniej.
- Zostawmy to na chwilę, chodźcie do środka w takim razie, zanim ktoś to zauważy. -  W ten sposób znalazłam się w pomieszczeniu wypełnionym ziołami, skórami i walającymi się wszędzie kartkami. Bairre usiadła naprzeciwko mnie, a jej ciotka zaczęła przeglądać różne szufladki, najpewniej wypełnione czymś szklanym, co sugerował dźwięk. Sytuacja była conajmniej niecodzienna, jakże było więc moje zdziwienie gdy poczułam, że starsza kobieta zaczęła dotykać mnie po szyi i porożu. Chwilę później poczułam również, że zaczyna ono zanikać. Ostrożnie podniosłam rękę, dotykając się po głowie. Poderwałam się z krzesła zaskoczona i jednocześnie przerażona całym zajściem. Najpierw jestem nazywana demonem, a potem sami stosują na mnie jakieś dziwne specyfiki? Reakcja obecnych osób była tak błyskawiczna, jak mój chwilowy atak paniki. Kobieta, wcześniej nazywana ciocią, przedstawiła mi się jako Alex. Wywiązał się między nami dialog, z którego mogłam wywnioskować, że kobieta przygarnęła małą Bairre, uprzednio dowiadując się o jej nietypowych zdolnościach. Mianowicie ma dar różnicowania różnych stworzeń pod względem gatunkowym. Natomiast sama kobieta ma wrodzone umiejętności magiczne i trudzi się zielarstwem oraz zgłębianiem magii. Ze względu na katastrofy, Alex postanowiła prowadzić normalne życie wśród społeczeństwa, sprzedając między innymi materiały, skóry czy właśnie zioła. Dodatkowo posiadają swoją własną, skromną hodowlę, składającą się z owcy, dwóch kóz i sześciu kur, jeśli kogokolwiek by to bardziej interesowało. Kobieta ze względu na moją znikomą wiedzę o sobie samej, zgodziła się przyjąć mnie pod swój dach, w zamian za usługi, o które w obecnym położeniu było niezwykle trudno. W ten sposób z osoby żyjącej można by rzec dziko, stałam się czymś na wzór gosposi. Bairre uporczywie dopytywała mnie o jakiekolwiek wspomnienia, które byłyby bezpośrednio powiązane z moim pochodzeniem, jednak na nic się to nie zdało. Wytłumaczyła mi, że pyta o to, ponieważ poprzez odrzucenie przez jednego z rodzica, moje więzy krwii automatycznie stawały się bardziej powiązane z tym drugim. Jako że ojciec zapewne nawet nie miał okazji odrzucić swojego dziecka, to od matki zależało czy zachowam więcej cech sukkuba, czy człowieka. Natomiast istnieje szansa, że poprzez odnalezienie w sobie głęboko ukrytych wspomnień, niektóre cechy mogą przybrać na sile. Podczas słuchania dziewczynki, miałam w głowie masę sprzecznych myśli. Z jednej strony intrygująca wydawała mi się myśl móc choć trochę bardziej przybliżyć się do swoich pobratymców, a z drugiej - była to zdecydowanie przerażająca myśl. Bycie sukkubem wiąże się z wieloma obowiązkami i powinnościami, których raczej na pewno nie powinno się wyrzekać. W pewnym momencie i ciotka Alex przyłączyła się, przedstawiając mi pewną myśl, którą będzie na pewno zgłębiać, a która może mi pomóc osiągnąć wcześniej przedstawiony mi cel. Nie skupiłam się na tym całkowicie, natomiast mój wzrok przykuła owca, stojąca beztrosko na trawie. Co było w niej intrygującego? Nie wiem, chyba to że po prostu była owcą. Gdy miałam dalej wysuwać wnioski, dlaczego ta owca jest tak diabelsko ciekawa, rozległo się pukanie do drzwi, co zdecydowanie oznaczało rozpoczęcie życia handlarzy, kupców i innych ludzi mocno zaangażowanych w sprawy rynkowe. Podczas gdy moje nowe współlokatorki kończyły przygotowywać ich "wystawę", zajęłam miejsce gdzieś pod domem, przypatrując się wciąż rozkwitającemu ruchowi.

Willibald?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz