poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Od Nagi cd. Willibalda

Wpisy Willibalda zostały usunięte z bloga, dostępne są tylko odpisy Nagi


Zamek w drzwiach kliknął charakterystycznie, zamykając drewniane skrzydła tuż przed jej nosem.
— Cóż, to było zgoła siermiężne.
Wypowiedziane cicho słowa dotarły jedynie do uszu samej kobiety i ptaka siedzącego na jej ramieniu, zanim rozpłynęły się na wietrze. Jednak nie pragnęła czekać na kowala na dworze, z racji jego wcześniejszej prośby, by spotkać się w Sali Wspólnej. Postać odwróciła się, idąc zapamiętaną drogą wpierw do jej pokoju.
Nie potrzebowała zabrać dużo na ową wyprawę, w istocie była w pełni gotowa, bowiem na jej ciele ciążyło już grube odzienie, odpowiednie na chłodny okres. Jednak skoro zapewniła go o obronie przed zmorami, stosownym jedynie było spakowanie do sakwy kilku ziół, które pomogą odstraszyć złe stwory. W najgorszym przypadku, Fortuno uchowaj, przydadzą się do leczenia ran lub lekkiego przeziębienia, jeżeli takowe wystąpi, gdy zimne powietrze wedrze się pod ubrania, ochładzając rozgrzaną skórę.
Zabliźnione dłonie chwyciły niektóre kępy wysuszonych roślin ze ściany i przybliżyły je do twarzy kobiety. Ta zaciągnęła się ich zapachem, wybierając z grupy te, które pachniały najmocniej. Skórzany worek otworzył się, wpuszczając do środka zioła, jednak pochłaniając również trochę chleba i orzechów. Bogowie z pewnością nie chcieliby, by głodowała, zresztą była pewna, że do pierwszego targu mają przed sobą kawałek drogi, a skoro pieniądze trzymała pod płaszczem, odrobina jedzenia była wszystkim czego potrzebowała.
Sala Wspólna na szczęście nie znajdowała się daleko od jej pokoju, toteż w krótkim czasie tam dotarła i czekała na swego towarzysza. W środku zawsze musiała być czujna i pilnować ptaka bardziej niż zwykle, by tego nie porwała chęć rozłożenia swych skrzydeł i wzbicia się w powietrze, bowiem wtedy rychło coś zostałoby stłuczone, a kobieta w żadnym wypadku nie chciała frasować ludzi mieszkających w Gildii. Gdy czuła niespokojny ruch na jej ramieniu łapała nogę kruka, który wyrywał ją niezadowolony, lecz rozumiejący przekaz. Grzechy kołatające się w jego wnętrzu namawiały go do różnych czynności i to właśnie w rękach Nagi leżała odpowiedzialność za temperowanie jego zapędów.
Posłyszała kroki na korytarzu, które zaraz przeniosły się do pokoju. Ich głośność i tempo wskazywało na mężczyznę, a zapach, którym zainteresowany się otaczał nie pozostawiał cienia wątpliwości, iż kowal zdążył się spakować i przyłączyć do kobiety.
— Sądzę, że jestem już gotowy do drogi.
— A więc prowadź — ożywiła się egzorcystka, uderzając dwa razy kijem o posadzkę, oznajmiając swoją gotowość. Nie zdążyli nawet przekroczyć progu drzwi głównych i ponownie wyjść na zimne powietrze, gdy zagadnęła:
— Nie sądzę, bym złapała Twą godność — odparła, idąc tuż przy boku mężczyzny.
— Willibald — rzekł prosto.
— Hm… — Kobieta mruknęła pod nosem, przekręcając głowę. — Imiona są doprawdy ciekawym zjawiskiem, czyż nie? Pytanie wyrwało jej się z ust, gdy owiał ich chłodny powiew z zewnątrz, a ciężkie skrzydła się przed nimi otwarły, jakby ignorując odpowiedź kowala. - Przypisujemy im tyle ról, że wielu się w nich gubi. Wszyscy je dzierżymy, mamy je odkąd pamiętamy i strasznie się do nich przywiązujemy. Dają nam poczucie indywidualności, wyjątkowości. Wielu traktuje je jako nieodzowną część siebie, niemal się nim definiując… Niektórzy nawet powiadają, że poznanie imienia człowieka daje nad nim władzę, bowiem odkrywa jego prawdziwe ja, demaskuje jego tajemnice, sekrety. Dlatego może szukamy ich znaczeń i przypisujemy sobie ich cechy. Co zaskakujące, często pokrywają się z rzeczywistością. Myślisz, że to sprawka niebios? Może zwykły przypadek? Lubię powątpiewać w tą ostatnią teorię i wierzyć w pierwszą. Nieciekawym byłby świat, w którym nie moglibyśmy doszukiwać się głębszego sensu. Ma miano brzmi Naga, co dosłownie znaczy węża. Mogę rzec, że jestem z niej zadowolona, ma bardzo spokojny wydźwięk. Również węże to fascynujące stworzenia, w iluż to znaczeniach się pławią.
Wywód miał za zadanie rozluźnić niespotykaną atmosferę, która okalała tą równie niespotykaną sytuację. Rzadko bowiem dwójka nieznajomych wyrusza na wspólną podróż, której koniec wiadomy jest jedynie jednemu z nich, lecz Naga postanowiła zostawić ten stan rzeczy nienaruszonym. Nie pokładała ciekawości do jakiego celu zmierzają, więc nie o niego nie pytała. Interesującym przeżyciem była sama droga do niego prowadząca, nawet bez polecenia od Bogów, choć i to dodawało jej sporej porcji motywacji i zaciekłości. Jednak poznanie kawałka tego pięknego świata było wystarczająco satysfakcjonujące, by powstrzymać ludzką ciekawość.
Zapewne jej gadanina nie należała do najprzyjemniejszej melodii jakie mężczyzna usłyszał w swym życiu, jednak uchylenie kawałka swego charakteru i przemyśleń było jak najbardziej potrzebne. Nikt nie widział stada, które miałoby obce osobniki w gromadzie. Wszystkie zwierzęta znały się dokładnie lub na tyle dobrze, by wiedzieć, iż żaden z nich nie stanowi potencjalnego zagrożenia dla reszty. Kierując się tą logiką egzorcystka w ten, być może trochę nachalny sposób, lecz wciąż jakiś, starała się upewnić towarzysza o jej neutralności. Jeśli już Bogowie umieścili ją w przygodzie mężczyzny, nich chociaż nie będzie dla niego ością w gardle, bowiem widocznie nie miał ochoty na jakiekolwiek towarzystwo.
Jednak istniała rzecz, której znajomość była wręcz niezbędną.
— A więc, panie Żądny Mocy, w jaki sposób winniśmy podróżować? Śniegi powoli topnieją, koła powozu mogłyby mieć nie lada problem. Może bezpieczniej będzie pieszo? 

Willibald?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz