sobota, 13 kwietnia 2019

Od Emmanuela do Tilly

Przewróć się.
Wzruszyłem ramionami i podciągnąłem koc, który spoczywał na moich ramionach, stawiając ostrożniej kroki przed sobą. Pogoda była naprawdę ładna, nawet jeśli jakieś chmurzyska przewinęły się po niebie, grożąc deszczem, który ostatecznie nie nadchodził. Tym lepiej dla Perły, zawsze grzęzła w błocie, gdy zdarzyło jej się kicać tam, gdzie nie powinna.
Phi, kiedyś się w nim utopi.
Nie odpowiedziałem, jednak zanotowałem z tyłu głowy, że będzie trzeba coś na to zaradzić, bo rzeczywiście mógłby nadejść taki dzień, że się utopi. Mam nadzieję, że nie rozerwą mi tej notatki. I że taki dzień nigdy nie nadejdzie, bo bardzo kochałem Perłę i byłoby mi oraz jej przyjaciołom bardzo smutno, gdyby odeszła w taki męczący sposób.
Minąłem ogród, uważając, żeby nie zahaczyć swoim nakryciem o żadną roślinę. Znając moje cudowne szczęście, którąś bym zabił przy nieco mocniejszym szarpnięciu i miałbym kolejne istnienie na sumieniu, złość zielarzy, a szepty śmiałyby się ukontentowane z mojego nierozgarnięcia. Dobra, Emmanuel, skupienie, ponieważ znowu za dużo myślisz, a to niezdrowe. 
Jak wszystko w nadmiarze. Znowu się gubisz.
Mrugnąłem nieprzytomnie, rozejrzałem się po otoczeniu i musiałem im przyznać racje. Poszedłem w kompletnie przeciwnym kierunku, niż zamierzałem. Chyba w przeciwnym kierunku, mógł to być inny przeciwny kierunek. Obróciłem się parę razy wokół własnej osi, nie do końca pewny strony, w którą powinienem się udać. Nadal nie umiałem się przyzwyczaić do ogromu całego terenu i prawdopodobnie się nie przyzwyczaję. W ogóle nie darzyłem specjalną sympatią dużych przestrzeni. Ale duże przestrzenie mają koty. Ta miała naprawdę ślicznego kota. Albo kotkę. Raczej kotkę.
Natychmiast przestałem się kręcić i kucnąłem kilka metrów od zwierzątka, wlepiając w nie zachwycony wzrok. Leżało zwinięte w kłębuszek i korzystało ze słoneczka.
Pogłaszcz ją.
— Podrapie mnie — wymamrotałem pod nosem, owijając się bardziej kocem. Jakoś chłodniej się zrobiło.
Głos się roześmiał, jakbym plótł bzdury.
Wcale cię nie podrapie.
— Niegrzecznie jest głaskać kotów, których się nie zna. Bardzo tego nie lubią. — Chociaż przyznam, kusiło mnie strasznie, miała takie ładne futerko. Niecodzienne, bo srebrne, ślicznie mieniło się w promieniach słońca. Nagle otworzyła jedno oczko, którym spojrzała na mnie. Oczko też miała w pięknym kolorze, acz dreszcz przeszedł mi po plecach. Koty przeważnie tak nie patrzyły. Uśmiechnąłem się ciepło, nadal nie ruszając się ze swojego miejsca. — Dzień dobry. Odpoczywasz od właściciela? — Jeżeli miała właściciela, to był prawdziwym szczęściarzem. Albo była. Hm, wypadałoby w końcu kogoś poznać.
Och, na litość boską, mógłbyś dać się po ludzku skrzywdzić.
Mógłbym, ale nie chcę.

<Tilly? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz