czwartek, 18 kwietnia 2019

Od Leonardo cd Ophelosa

⸺⸺֎⸺⸺

— Ładnie.
Tyle. Nic więcej. Żadnego słówka, reakcji. Jedynie monotonne kiwanie głową, wszystko poprzedzone długą, nawet pokwapić się można było o stwierdzenie, że zbyt długą, chwilą ciszy. Nic więcej, nic mniej. Po prostu zwyczajne ładnie, które chyba miało wynagrodzić wszystko inne, a tymczasem pozostawiło po sobie brzydki posmak, wręcz niesmak i obrzydzenie, osadzające się na języku i wkrótce rozpływające po całym, napiętym, wyprostowanym ciele, które nie rezygnowało ze swojej postawy ani na sekundę. Świadome, że po prostu nie powinno się rozluźniać, czy siadać niezgrabnie. Nie tego go przecież uczono, nie po to spędzono godziny, jeśli nie dni, tygodnie, miesiące i lata, by teraz w jednym, głupim momencie po prostu się zapomniał i usiadł. Z postawą mówiącą „Jakim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz”.
Nie okazywał zdenerwowania, nawet nie drgnął, choć w środku buchał, parował, buzował, do tego stopnia, gdzie krew niebezpiecznie się gotowała. Gdzie żyły pojawiały się, znajdowano je coraz bardziej widoczne, a puste, beznamiętne spojrzenie się zaostrzało. Wlepiał je w te przeklęte i głupie owce, które nic nie robiły, jedynie leniwie mełły trawę w tych równie durnych pyskach, ledwo chwiejąc się na chudych kulasach. Pozwalał, by stopniowo jaśniało, by wybielało nawet źrenice.
Mętno, prawie biało, jak za mgłą.
Wybudziło go głośne beczenie, sprawiło, że zmarszczył brwi, ściągnął je porządnie i dosadnie wydmuchał powietrze nosem. Z charakterystycznym świstem.
Wyciągnął chusteczkę, gładką, jasną ze zdobieniami i przetarł nią koniuszek, starając się zadbać o to, by uspokoić w tym czasie oddech i przywrócić oczy do formy poprzedniej. Nikt przecież nie chciał źle, a on opanować się mógł coraz skuteczniej.
Nie chciał, by płatki zaczęły spadać szybciej, a przecież z każdą kolejną poważniejszą przemianą właśnie to się działo.
A im dłużej tak trwał, tym trudniej było powstrzymać roślinę od rozpadania się na kawałeczki...
Czytał grę. Czytał i wiedział doskonale, że mężczyzna chciał usłyszeć podobne zapytanie. On jednak nie miał zamiaru otwierać ust, twierdząc, że dowie się na własny sposób, bez zbędnego upominania się o mienie, którego zresztą i tak by nie zapamiętał.
Bo po co? Było mu to przecież zbędne do szczęścia.

⸺⸺֎⸺⸺
[Niech się dzieje wola nieba]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz