piątek, 21 kwietnia 2023

Od Nikolaia cd Jamesa

Nikolai patrzy na Jamesa, słucha uważnie i nie dowierza. Każde kolejne słowo łamie mu serce, odbiera wiarę w ludzkość i skutecznie obniża jego morale. Nagle obrzydzono mu cały świat i jeszcze trochę, nagle czuje potrzebę spoglądania na innych wilkiem, pobawienia się w detektywa i odnalezienia sprawcy zamieszania, który pozbawił kociaki domu i matki. Rośnie w nim świadomość, że dla dzieciaków zrobi wszystko, nawet jeśli okoliczną wiochę miałby rozebrać do ostatniej deski i z fundamentów wydłubać odpowiedź, kto dopuścił się tego wykroczenia. Może zgłosi się później do Narcissy. Spyta Aarona, zleci Cahirowi podglądnięcie mieszkańców, Apolonię poprosi o zrobienie krótkiego rekonesansu. Ktoś musiał coś wiedzieć, nie wierzył, że nie. We wiochach nic nie przechodzi bez echa, wszyscy wszystko wiedzą, każdy zna swoją prawdę i dzieli się nią z wybranymi. Ciężarna kotka, która zadomowiła się w cudzej szopie, oborze, czy stajni i okociła przez noc, nie mogła po prostu wyparować. Nikolai wiedział, że prędzej czy później prawda wypłynie na wierzch. Nie był pewien, czy chce wiedzieć, co po tym nastąpi.
Rozwiązanie zagadki miało być jednak zmartwieniem jego z przyszłości, a nie tego teraźniejszego, który wciąż przyglądał się futrzastym aniołkom i rozważał wszystko, co wyłożone zostało przez Jamesa. Kwestia dokarmiania zdecydowanie była problematyczną. Przyjmując, że kociaki piją mleko, czy jest jakaś granica picia mleka? Nie były nie wiadomo jak małe, ale wątpił, by dawanie im czegokolwiek innego niż pokarm w stanie ciekłym, było dobrą decyzją. Chociaż może kto wie, może już wręcz należało przestawiać je na coś bardziej zbitego? Czy mleko matki można było zastąpić krowim? Kozim? Owczym?
Zaczął żałować decyzji o niemówieniu nikomu, a jednocześnie obawiał się, że kolejne zwierzęta nie będą już mile widziane. Było ich całkiem sporo, dalej pamiętał oburzone szepty na stołówce, sugerujące, że aż za dużo. Nawet zafascynowanie kotami przez mistrza nie zdawało się być wystarczającym argumentem za tym, by zwierzęta zostały przyjęte na dłużej, a zostawić je tylko na chwilę, by później puścić je w świat, zdawało się jeszcze gorszym rozwiązaniem.
Nikolai poczuł, jak pierwszy raz od bardzo dawna w jego głowie zaczyna kiełkować składna, może nawet i w porywach logiczna myśl i nie do końca wiedział, jak powinien się z tym czuć.
Bierze wdech, zatrzymuje się na chwile i pozwala głowie się oczyścić. Metody świadomego oddychania pomagały mu coraz częściej, gdy jego głowa buzowała, czy kiedy potrzebował po prostu bardziej się na czymś skupić. Do tego liczenie wyjątkowo go uspokajało.
— Pozwolisz, że zignoruję to, jakimi ludzie są potworami i wrócę do spraw kluczowych. To z Martą nie jest aż tak złym pomysłem. Nie mówię, że musimy jej wszystko wyśpiewać, ale spróbuję ją jeszcze dziś albo jutro zagadać i wyciągnąć od niej jak najwięcej informacji. — Nikolai zaczął przecierać swoją brodę, na której szarzył się już delikatny zarost. Igiełki przyjemnie stawiały opór i spowalniały jego dłoń, łaskocząc jej wnętrze. Może powinien zapuścić wąsy? — Poza tym, chyba musimy je po prostu odchować i później znaleźć im jakiś dom. Nie wiem. Popytać ludzi stąd, z wioch. Może ktoś akurat marzy o kociaku. I dobrze, będzie Lucia.
Obejście z kociakami wioch stanowiło też dobrą zasadzkę na potencjalnego zwyrodnialca, który z pewnością w jakiś sposób się zdradzi i wyraźnie wskaże, że rozpoznaje puchatą brygadę.
A później będzie już z górki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz