wtorek, 18 kwietnia 2023

Od Sokolnika – Widmo

Puszcza widmo swego szczęścia, by ścigało się z wiatrem. Sam gania za nim jedynie myślą, łapie rześkość dnia w płuca, gdy to uderza go w twarz, dmie pod fałdami jego ubrań i kołtuni mu włosy. Po lesie rozchodzi się grzechot korali przy jego ramionach, a odpowiada mu echo, szelest piór i dzięcieli stukot.
Przez chwilę szuka wyjaśnień lekkości jego osądu i naiwności. Nie znajduje nic, co mogło go usprawiedliwić. Głupie decyzje i znajomości, zbitek doświadczeń, który uczynił go sobą, nikim więcej, nikim mniej. Szuka wyjść dla sytuacji, innych możliwości, które doprowadziłyby go w lepsze miejsce. Swoją drogę analizuje obsesyjnie, muska palcami wszelkie rysy, zaniedbania i wytarte przez czas symbole. Żałuje tak wielu rzeczy, jednocześnie akceptując każdą.
Zaciska palce na drobnym okienku. Żółtawe szkiełko połyskuje nikczemnie, a szum w jego głowie jest zbyt głośny.
Wygląda przez monokl brązowym okiem, to momentalnie zaczyna przypominać ptasie. Widzi lasy, pola, łąki. Wiatr nagle nie rozwiewa mu włosów, a ciasne rzędy piór i wzbija się coraz wyżej i wyżej i widmo jego szczęścia przybiera nagle rzeczywistej formy i przez ulotną chwilę jest mu tak dobrze, tak lekko.
Słyszy nagle głośny gwizd, który sam ucieka mu spomiędzy warg i świat na nowo staje się niebiesko-czerwony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz