sobota, 19 sierpnia 2023

Od Apolonii cd. Adonisa

Miło jest wgapiać się w świat uciekający za oknem rozpędzającego się leniwie powozu, raz po raz podskakującego na nierównym bruku stolicy, w końcu mającego gładko przejść w ubity trakt. Ten z lekka kurzy się, deszczu bowiem dawno w tych okolicach nie widziano. Kłęby piachu wzbiły się w powietrze, do życia pobudzonymi będąc przez końskie, podkute kopyta i trzeszczące koła, widoki ładne przysłoniły.
Tyle z rozrywki, myśli Apolonia, nieznacznie ściągając brewki, nieznacznie marszcząc czółko. Za emocją idzie i lekkie podniesienie się garbatego nosa, który, niby w szalbierskim czynie, każdą jej frustrację, nawet tę ukrywaną, wydawał się zdradzać w mig tym ciekawskim i tym, co znali ją nieco bardziej.
Dobrze więc, że pan Nykvist uwagę swą raczył poświęcać wiejskim krajobrazom za oknem, nielicznym, brzozowym zagajnikom i polach złocistej pszenicy, niźli nieco zdegustowanej aktorce, która z nagła zorientowała się, że kilka spraw w stolicy pozostawiła niedokończonymi.
Fraszka, stwierdza lekko w głowie, machnięciem ręki myśl mogłaby skwitować. Wyśle się list do Danusi z odpowiednimi wytycznymi, na pewno zrozumie, a obowiązki gildyjne to obowiązki gildyjne. Ich odkładać na później nie wolno, nie, gdy dotyczą spraw subtelnych i kruchych, wymagających pełnej uwagi, a przede wszystkim dyskrecji.
— Ah.
Westchnięcie wyciąga ją z myśli gwałtem, zupełnie niepostrzeżenie, kobieta energicznie więc kieruje swe spojrzenie na siedzącego z naprzeciwka mężczyznę. Z niewypowiedzianym pytaniem podnosi brewkę, zastanawiając się, co takiego mogło się wydarzyć, że nagle to Adonis zdecydował się zagaić rozmowę. 
A może odetchnięcie czym innym, jakimś to nieszczęściem powodowane być miało. Powóz jednak ni podskoczył, ni się przechylił, o żadną byle gałąź nie uderzył, nic pod kołem nie skrzypnęło, toteż – jak jej się wydawało – jakiekolwiek zmartwienia dotyczące wozu z listy można było, a nawet należało wykreślić.
Mężczyzna chwila moment tajemnicę niespodziewanego westchnięcia wyjawił, a Apolonii nie pozostało nic innego, jak skinąć głową.
— Prowizoryczne obozowiska mi niezbyt straszne — stwierdza, w sumie w zgodzie z prawdą, niemniej docenia propozycję Adonisa, skreślać jej więc na wstępnie nie planuje. — Ale noclegiem w karczmie nie pogardzę. Proponuję zobaczyć, gdy zmierzch nas zastanie, i przemyśleć, czy daleko nam do byle przydrożnej, czy też nie. Szkoda byłoby trasy nakładać tylko z mojej winy i, przede wszystkim, mojego uporu, a ta konkretna sprawa zwłoki nie zniesie. — Uśmiechnęła się ciepło, Adonis może i mógłby w grymasie dostrzec nutę skruchy. Dłonie na kolanach, lekko przekrzywionych w lewo, ułożyła. — Wydaję się być wystarczającą udręką na twojej głowie. Nie chcąc więc ewentualnych problemów ci dokładać, na mą wygodę nie poświęcaj zbyt wiele uwagi. O dziwo, w terenie radzę sobie nie najgorzej. — Ze skinieniem głowy, powróciła do dopatrywania się co ciekawszych widoków za oknem.

[ no nieźle, ona też XD ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz