czwartek, 10 sierpnia 2023

Od Isidoro – Pożegnanie

Patrzenie w gwiazdy, przepływ magii przez karty tarota i kamienie wróżebne, były dla niego równie naturalne, co oddech. Nie było dnia, by jego normalny wzrok nie kierował się ku gwiazdom, a ten magiczny, nie podążał ścieżkami przeznaczenia, starając się dostrzec to, co czekało poza granicą niewiadomego. Moc, która miała go w przyszłości zabić, teraz stanowiła naturalną część jego życia. A może zawsze tak było, może jasnowidzenie zawsze było samym rdzeniem jego serca, lecz on musiał po prostu dorosnąć do tego, by to pojąć?
Już od pewnego czasu czuł ten zbliżający się z każdym dniem moment, zwiastujący nieuchronne. Bo oto jeden rozdział życia dobiegał końca, by kolejny mógł się otworzyć.
Mattia niemal od razu wyczuł tę subtelną zmianę w zachowaniu swego brata, Isidoro zaś był doskonale tego świadom. W sercu czuł wdzięczność i spokój, wywołane zaufaniem brata, czekającego cierpliwie, aż Isidoro w odpowiednim czasie podzieli się z nim swymi przemyśleniami i powie, gdzie też los postanowi ich obu poprowadzić. Młodszy z braci działał w swoim tempie, pozwalając, by możliwe wydarzenia nadchodziły tak, jak powinny, bez gwałtownych zmian, bez nadmiernego pośpiechu, bez siłowania się z przeznaczeniem.
I tak jak jego wzrok zawsze wybiegał do przodu, w przyszłość, gdy umysł starał się rozwikłać skomplikowaną sieć wzajemnych powiązań, wydobyć spomiędzy ścieżek tę najlepszą możliwą, tak teraz nostalgia wypełniała serce, gdy Isidoro spokojnym tempem spacerował wśród dobrze znanych sobie korytarzy, wiedząc, że każdy krok, każda mijająca chwila, przybliżają go do momentu, gdy spojrzy na siedzibę Gildii po raz ostatni. Biblioteka, ogród, obserwatorium. Miejsca, w których przebywał najczęściej, zasnute były dla niego pajęczyną wspomnień i uczuć, które astrolog pieczołowicie zbierał, przysiadając w pozornie przypadkowych miejscach, przesuwając dłonią po oparciu krzesła, fragmencie ławki.
Mattii przekazał swe myśli i decyzję tak, jak zawsze.
Wspólne popołudnie z filiżanką aromatycznej herbaty wybrzmiało ciężką ciszą. Isidoro odstawił naczynie, odchylił się na swym krześle, spojrzał bratu prosto w oczy.
— Już czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz