czwartek, 10 sierpnia 2023

Od Sophie – Pożegnanie

Sophie najczęściej odpisywała na listy od razu – nie lubiła, gdy zadania nad nią wisiały, zalegając na jej liście spraw do załatwienia, i kłębiły się gdzieś z tyłu głowy, nie pozwalając jej w pełni skupić się na tym, nad czym aktualnie pracowała. Tym razem było jednak inaczej. Alchemiczka pozwoliła, by list leżał na jej biurku przez te parę dni, przebiegała go wzrokiem od czasu do czasu, wracała myślami do jego treści, czekając, aż eluent wymyje z kolumny ostatnią frakcję. Czasem odpowiedź przychodziła od razu, a czasem musiała dojrzeć w umyśle, nim przybrała swą ostateczną formę. Szczególnie gdy zagadnienie stanowił tak nietrywialny problem o wielu zmiennych.
Odpowiedź w końcu przyszła, a gdy Sophie się z nią pogodziła, ciężar decyzji spadł z jej ramion, sprawiając, że alchemiczka przestała odpływać myślami w połowie rozmowy, marszczyć bezwiednie brwi i wpatrywać się w przypadkowy punkt w przestrzeni. Zamiast tego jej oblicze złagodniało, uśmiech częściej gościł na twarzy.
Decyzją podzieliła się z innymi. Zareagowali tak, jak się spodziewała i nikt nie stwierdził, że to źle, głupio postępuje, że powinna zostać, a jej miejsce jest właśnie tutaj. Cóż, gdy Sophie już postanowiła, ciężko było stwierdzić, że jej decyzja była głupia.
Na pewno w pewien sposób bolesna, bo jednak zdążyła się przyzwyczaić do Gildii oraz jej mieszkańców, lecz decyzja o przyjęciu posady w Toirie otwierała przed nią nowe możliwości i perspektywy. Stanowiła naturalny krok na drodze jej kariery, nawet jeśli ciężko było jej pogodzić się z rozstaniem z innymi. Gildia dała jej unikalne możliwości, zaś doświadczenie, jakie zyskała, ciężko byłoby zdobyć gdzieś indziej. Lecz czas jej już było wrócić do środowiska akademickiego – tym razem nie jako świeża, nieopierzona jeszcze pani doktor, ale jako samodzielna badaczka.
Sophie nie lubiła się pakować. Czynność miała w sobie jakiś rodzaj ostateczności, a kiedy trzeba było spakować całe laboratorium alchemiczne, prócz tej ostateczności i nostalgii, dochodziło jeszcze fizyczne zmęczenie, to zaś zawsze dawało się Sophie we znaki. Dzień za dniem, kolejne skrzynie pełne pakuł i bezcennego szkła, ruszały w stronę Toirie, powolnym tempem podążając za listem, w którym Sophie poinformowała dziekana o swej decyzji. Przyjmowała jego ofertę, czekała na nią posada na Uniwersytecie.
W końcu przyszedł ten dzień – laboratorium i jej pokój były puste, czekając na inną osobę, która je zajmie, a może na to, by przeznaczono je do czegoś innego. Nie wiadomo.
Lakmus parskał cicho, gdy wyprowadzała go ze stajni – był mądry, czuł, że już nie wróci do tej stajni. Jeszcze tylko ostatnie pożegnania, ostatnie uściski i zapewnienia, że będzie pisać listy, że zawsze są mile widziane w Toirie i że ich ścieżki jeszcze się przetną, a potem Sophie wskoczyła na siodło i skierowała wierzchowca w stronę traktu. Kolejny etap kariery czekał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz