czwartek, 10 sierpnia 2023

Od Nikolaia — nowiny

Małe społeczności miały to do siebie, że świeże informacje i plotki rozchodziły się po nich w sposób podobny do tego, jak choroba po ciele. Początkowo mrowiąc całkiem niepozornie pod skórą delikwenta, bądź przemieszczając się pod osłoną szeptu pomiędzy poszczególnymi członkami grupy – następnie gęstniejąc niebezpiecznie, szykując się do szczytowania, prawdziwego apogeum, w którym ciało pieczołowicie zaczynało stawiać kroki ku zwalczaniu choroby, a ludzie nareszcie nie bali się mówić o plotce głośno. Krzywa później znacząco wyginała się ku dołowi, a pogłoska ustępowała miejsca kolejnej (tym razem z pewnością takiej odmieniającej życie). Przybycia, odejścia, śmierci, narodziny. Przynajmniej coś się działo, wrzało, a gildyjczycy chodzili jak mróweczki w gnieździe wymieniając przy tym porozumiewawcze spojrzenia. Niektórzy kręcili głowami, podczas gdy inni chichotali cicho w niedowierzaniu. Przykładowo Nikolai był z powodu nowin szczególnie zdruzgotany co z kolei powodowało niemałe zdziwienie wśród gildyjczyków, bo zdawało się, że z całym tym zamieszaniem powinien mieć raczej mało co wspólnego. Przy obiadokolacji skorzystał z okazji by zrzucić choć odrobinę ciężaru z ramion i opadł z głośnym sapnięciem na Martę. Złapała go odruchowo, spoglądając przy tym jak na wariata.
— Jak mogliście mi nie powiedzieć — stęknął ze łzą w oku — że w tego kanta to ze Śmiercią?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz