poniedziałek, 3 stycznia 2000

Inna rzeczywistość

Aurora Badwolf
- Maris moją mamą? Nie, nie, nie. Moją mamą była, jest i zawsze będzie Aurora. Może i zginęła w wypadku, ale to ona jest kobietą, do której zawsze będzie należało to miano. Tak bardzo mi jej brakuje. Była wspaniałą osobą. Przemiła... Zawsze starała się nas wspierać i pomagać we wszystkim. Wiesz, że kiedy jeszcze żyła była weterynarzem? To właśnie dzięki niej też chciałam nim zostać. Aby być bliżej niej. A teraz? Teraz miałaby czterdzieści cztery lata. Do tej pory zastanawiam się dlaczego los mnie tak pokarał i zabrał mą mamę...
Enzo Badwolf
- Kim był mój ojciec? Enzo Badwolf. Na ogół bywał dość surowy. Nie pozwalał nam na wszystko jak mama, ale... Widać była, że naprawdę nas kochał i był gotowy dla nas na wszystko. Mieliśmy z nim niemalże idealny kontakt. Można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi. Bardzo mi go brakuje. Teraz miałby zaledwie czterdzieści pięć lat. Jeszcze tyle razem moglibyśmy przeżyć, gdyby nie ten cholerny wypadek...
Arnar Badwolf
- Eh... Jeżeli chodzi o mego bliźniaka, Arnara. Jest on chyba najbliższą osobą dla mnie... Razem z Edriciem. Można powiedzieć, że posiadamy taką "bliźniaczą więź". Każde z nas wie kiedy, z drugim jest coś nie tak. Kiedyś inni bagatelizowali to, ale po pewnym czasie zauważyli, że nie kłamaliśmy, że to coś prawdziwego... Że naprawdę bym, że druga osoba została w jakiś sposób krzywdzona. Co prada bywam zazdrosna o niego. W końcu to jego rodzice zastępczy traktują lepiej, a jak by tego było mało stale mnie do niego porównują. Chociaż... Arnar stara się mi to wynagradzać. Podnosić mnie na duchu, nawet jak o to nie proszę. Nigdy nie zamieliłabym go na kogoś innego...
Theodor Badwolf
- Theo to naprawdę uroczy dziesięciolatek. Sprawia, że prawie każdy uśmiecha się na jego widok. Ma tak bardzo optymistyczne podejście do wszystkiego. Chciałabym mieć takie chociaż po części. Do wszystkiego podchodzi z założenia, że nie należy się poddawać jeżeli raz nam coś nie wyszło. Wręcz przeciwnie. Trzeba pracować jeszcze ciężej. Do tego muszę przynać, że jest naprawdę inteligentny jak na swój wiek. Rozumie więcej niż inne dzieci. Ale co się dziwić patrząc na to co przeżył. W końcu wszystkich nas to dotknęło w pewien sposób. Jednak wracając. Wręcz okropnie przyjacielski. Zawsze gdy ja albo Arnar przyprowadzaliśmy do domu znajomych to on był pierwszą osobą, która ich witała. Taka z niego przylepa potrafi być... Boże, kiedy pierwszy raz poznał [imię narzeczonego] to nie mogłam go od niego oderwać. Cały czas go zagadywał i można powiedzieć, że zostałam piątym kołem u wozu. Jego pokłady energii nie kończyły się...

Maris Moore
- Maris. Osoby tej nie nazwę nawet matką. Ma czterdzieści lat, a przypomina mi czasami babcię, która na wszystko narzeka. W porównaniu z nią mój tata był aniołkiem. Maris jest tak bardzo surowa i wymagająca... Uważa, że cała nasza czwórka musi być najlepsza. W końcu nie może sobie pozwalić na to, abyśmy przynieśli jej hańbę. Po prostu jej nie cierpię. To ona zmusiła mnie do tego abym została wojowniczką. Wyśmiała mnie słysząc o weterynarii. Stwierdziła wtedy, że jestem na to za głupia i nadaje się tylko do machania mieczem. Do tego wszystkiego jeszcze cały czas faworyzuje Arnara. Nienawidzę jej...

Jack Moore
- Jack. W sumie nie jest taki zły. Czasami - jak Maris nie słyszy - nazywam go nawet tatą. Jest on lordem i posiada dosć znaną spółkę handlową. Co prawda w towarzystwie bywa dość oschły, obojętny, jednak stosunku do naszej trójki oraz Luny jeszcze prze kochany. Bardzo się o nas troszczy. To dzięki niemu mamy trochę więcej luzu. Z tego co słyszałam to on najbardziej chciał nas adoptować. Podobno przypominamy mu jego samego z przeszłości, ponieważ on też stracił rodziców. Chociaż często nie wychodzi mu to i rzadko to okazuje to wiem, że stara się aby była nam jak najlepiej.
Luna Moore
- Luna to w sumie nikt specjalny. Nie ma tu za wiele co mogłabym opowiedzieć. W tym roku skończyła dwadzieścia jeden lat. Jest mą przyrodnią siostrą. Jedynym biologicznym dzieckiem Maris i Jacka. Dość spokojna i cicha z niej osoba. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć to jak nieśmiała bywa - co bywa czasami irytujące. Ani ją lubię, ale też nie powiem, że nie. Mamy dość neutralne stosunki. Chociaż z tego co widziałam dość dobrze dogaduje się z Arnarem. A! Ale za jedną rzecz ją podziwiam. Kiedy matka chciała ustawić jej przyszłość, zadecydować za nią, ta się przeciwstawiła. Poszła swoją własną ściężką i teraz jest artystką. Malarką.

Edric Sol
- Edric jest moim narzeczonym. Poznaliśmy się w dość ciekawy sposób, ale to historia na następny raz. Aktualnie ma on dwadzieścia dziewięć lat. Można powiedzieć, że jesteśmy do siebie podobni z charakteru. Chociaż... Z całą pewnością jest bardziej otwarty. To on jest duszą towarzystwa, nie ja. Nie licząc Arnara to właśnie on był moją podporą po śmierci rodziców. Naprawdę bardzo mi pomógł. Przy nim mogę być sobą. Nie muszę udawać. Co prawda nie wie o mnie wszystkiego, ale chyba najwięcej ze wszystkich osób, które mnie znają. Do tego rozumie mnie bez słów. Wie kiedy potrzebuje być sama, pomyśleć - nie narzuca się w takim wypadku - a kiedy jestem smutna, ale nie chcę o tym mówić - siada po prostu obok mnie i mnie przytula, pozwala się wypłakać.

Autorzy artów: 1. Nieznany 2. Wernope 3. louminx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz