sobota, 1 stycznia 2000

Qui bene dubitat, bene sciet


Drodzy przyjaciele
Kto ma uzasadnione wątpliwości, osiągnie wiedzę, tak jak zrobiłem to ja, choć za jaką ceną! Zostawiam Wam wszystko bez zbędnych wszystkim pożegnań, gdyż ujrzeć moją twarz byłoby dla was niepotrzebnym frasunkiem, może wpędziłoby Was nawet w trwogę, taką, jakiej doznaję spoglądając w lustro stojące na moim biurku. Zostawiam prace naukowe, zostawiam pisma i księgi, niektóre skończone, niektóre dopiero co rozpoczęte. Opublikujcie je, jeśli łaska, przypisując nawet teksty do Waszych imion, byleby spisane litery miały możliwość zostać odczytanymi. Zostawiam uczniów, tymi zajmiecie się lepiej ode mnie, mając na uwadze mą aktualną kondycję. Przekażcie, iż wyjechałem na wyspy w sprawach badawczych. Po dwudziestu latach, jeżeli do tego czasu nie zdążę powrócić, uznajcie za zmarłego, oświadczcie, że pożarła mnie straszna morska bestyja, postawcie pomnik w ogrodzie czy powieście portret sprzed dziesięciu lat w gabinecie rektorskim, wystarczy taka drobnostka, by w ten sposób mnie uczcić. Prawdopodobnie udam się w podróż tuż po wschodzie słońca, bo choć zwierzęce formy chadzają po naszych ziemiach, niejedna na pewno w sytuacji podobnej do mojej, tak mam wrażenie, iż płaz dla nocnych zbirów wydawać się będzie niezwykłą okazją, zwłaszcza, gdy płaz ten musi nauczyć się ponownie opanować umiejętności, których opanowanie we wcześniejszym wcieleniu zajęło nie mniej niż trzydzieści lat. Cóż, ukarano mnie za własną ciekawość, pozostaje więc powrócić w odpowiednim czasie, bo nie liczcie, iż akademię pozostawię samą sobie z powodu tej nierozsądnej żądzy poznania. Połowę dukatów zostawiam swej córce, o której pewnie i tak już od dawna wiecie, sam zabieram jedną czwartą. Wam należy się więc pozostała część moich oszczędności, wykorzystajcie je mądrze, nie przepalcie tytoniem, nie wychlejcie alkoholem, nie przejedzcie marnymi ciastkami (aczkolwiek na te cytrynowe z cukierni na alei Cyprysowej mogę Wam pozwolić). Do zobaczenia w niedalekiej lub trochę dalszej przyszłości.

PS Melonikom i kapeluszowi nie pozwólcie się zakurzyć, bo uwielbiają sprawiać psikusy, gdy zaniedbane. Ja zabieram jedynie cylinder, by choć odrobinę lepiej się prezentować (ale czy jest dla mnie jakakolwiek nadzieja?), żaba na kapelusz jak i togę porządnego wykładowcy nie zasługuje. Biorę również fraki, znajoma krawcowa powinna dostosować je do mojego aktualnego wzrostu za drobną opłatą.
PPS W zaklęciu zapisanym na fioletowej papeterii, podbitym pieczęcią Trzech Czarownic, którego treść znajdziecie gdzieś w bałaganie na moim biurku, zmieńcie spółgłoskę "a" na "y". To powinno pomóc w dalszych badaniach nad nekromancją oraz ułatwić magom utrzymanie swojej prawowitej formy podczas badań.
PPS Gdyby ktoś jednak wiedział, jak przywrócić duszę mą do poprzedniego ciała, byłbym niezmiernie wdzięczny za jak najszybszą informację. Powinniście mnie dogonić.
PPPS Ale jeżeli nie znacie żadnego rozwiązania mojego problemu, zadbajcie jedynie, by wyprostowali mi nos na pomniku, jak i portrecie. Postarajmy zapomnieć się o tamtym drobnym wypadku z kuroliszkiem.
z wyrazami szacunku
Tadeusz Idiveus
Softmantle
|| Defros || Czarnoksiężnik || 05.05.1634 || medyk || żaba jeziorkowa, bynajmniej nie ropucha ||

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz