czwartek, 24 maja 2018

Od Shinaru CD Rawen'a

- Nue? - Wraz z pierwszy kęsem kanapki z pieczonym boczkiem zdałem sobie sprawę, że brakuje obok mnie puszystego, proszącego o jedzenie czegoś. Jak zawsze siedział blisko mnie, to teraz jedyną rzeczą, którą świadczyła o jego żywocie było futerko na mojej czarnej bluzie. Gdzie on wyparował? Licho wie, jednak nieco mnie to niepokoiło. Stworzenie miało ten drobny dar do pakowania się w kłopoty , który chyba odziedziczył po mnie... tyle , że ja dawałem się z nich wyplątać, a on już nie.
Rozejrzałem się ponownie po sali przyglądając się każdemu stolikowi. Mistrza nie było, Ignatius biegł gdzieś z jakimiś papierkami i tostem w zębach, Xavier zasiadał przy barku... wszystko wydawało się być normalne i nic nie wskazywało na zakłócenie tego porządku. W tym właśnie momencie wydawało mi się to jak najbardziej podejrzane. Coś musiało się wydarzyć... nie było innego wyjścia. Przeczucie zazwyczaj się nie myli w takich sytuacjach, jak i miejscach, wiec postanowiłem jak najszybciej skończyć jeść i poszukać zaginionego zwierzaka. Wątpiłem, że wyszedł poza główny budynek, choć mogła istnieć opcja, że poszedł do zwierząt - w końcu tyle czasu pomagał mi z owcami, że teraz ciężko mu znaleźć zajęcie podobne do tego. Póki co wolałem rozejrzeć się tu, zaglądając najpierw do mojego pokoju, potem sprawdzić , czy nie siedzi przy kominku, a na końcu zajrzeć do kuchni, skąd uciekał kuszący zapach świeżego ciasta. Zaciągnąłem się bardziej i poszedłem kierowany tym pięknym aromatem. Jabłka? Tak.. to na pewno był placek jabłkowy z cynamonem. Aż wspomnienia napływają do mojej głowy... Moja mama robiła najlepsze ciasta i nikt do tej pory jej nie przebił.
Wkroczyłem do kuchni rozglądając się zaciekawiony. Niby często tu bywałem, ale przeważnie w nocy, gdy nie było tu żadnych pracowników. Dziwię się, że jeszcze nikt nie ogarnął, że raz na jakiś podkradam im jakieś jedzenie, jak zgłodnieje. Mój wzroki dostrzegł znajomą sylwetkę stojącą niedaleko glinianego dzbana do kiszenia ogórków. 
-  Ej, Rawen! Widziałeś może gdzieś Nue? - Zapytałem przyglądając się mężczyźnie. Skrzywiłem również lekko nosek oszołomiony zapachem papierosa, który przedarł się przez ciasto. Fujka. – Zniknął mi zaraz po tym jak zaczęło się śniadanie... A jeszcze ani razu nie opuścił posiłku...
– I nie opuścił, nasz dzisiejszy obiad kisi się w dzbanie
W tej właśnie chwili złapałem typowe dla niektórych ludzi zawieszenie funkcji myślowych. Nue? Kiszący się w dzbanie? Co? Pokręciłem głową i spojrzałem na ten sam pojemnik co Rawen. Fakt. Dochodziły z niego dość dziwne dźwięki, a do tego lekko się trzęsło ... jednak nie sądziłem, że serio tam wpakowałam mojego futrzanego towarzysza. Kto normalny to robi?
- Żartujesz sobie ze mnie , prawda? - Posłałem mu moje pierwsze ostrzeżenie, a dokładniej pełne pogardy spojrzenie. Nikomu nigdy nie wyszło na dobre dokuczanie Nue. Zazwyczaj ludzie odpuszczali, gdy dowiadywałem się o tym. Nie wiem, czemu się mnie obawiali... nie jestem przecież jakoś szczególnie obdarzony siłą , czy wzrostem. Jestem sobą... małym blondynem, który z nudów kiedyś ćwiczył posługiwanie się bronią pokroju mieczy, czy katan. To przecież nic, prawda?
- Nie - Kucharz chyba nie zdawał sobie sprawy, jaką zbrodnie popełnił. Podszedłem do dzbana i zdjąłem z trudem kamień, który uniemożliwiał wydostanie się potworkowi. Zdjąłem pokrywę i ujrzałem te pełne bólu oczy kudłatego zwierzaka.
- Ty biedaku... co ten gbur ci zrobił - Szepnąłem z troską biorąc zwierzaka na ręce. Ten zaraz zajął swoje miejsce na moim ramieniu i burknął coś na swojego oprawcę. - Masz rację. Z takim podejściem nie dziw, że wciąż nie zdobył dziewczyny. Po prostu boją się , że zrobi coś im, albo w przyszłości swoim dzieciom. - Kącik moich ust delikatnie drgnął, gdy do Rawena dotarł sens moich słów. Powiedziałem po prostu szczerą prawdę... Nue zapewne o to chodziło, albo o coś innego, czego niestety za szybko nie zrozumiem.
- Ta kupa futra zjadła mi wypieki dla Fiony -  I z tym wytłumaczeniem wszystko stało się jasne.
- To ta kobieta, która ostatnio chciała cię postrzelić za próby poderwania jej? - Zamrugałem patrząc na niego jak na kompletnego debila. On jest machistą, czy po prostu to są przejawy głupoty? Nigdy nic nie wiadomo z takimi typami. - Jeżeli tak, to ciesz się, że Nue o ciebie dba i ratuje cię od śmierci w męczarniach. - Wzruszyłem ramionami spoglądając na placek stojący na blacie - A z resztą... chętnie też skorzystam z okazji by uratować twoje życie i zabiorę się za ciasio.
Zaśmiałem się cicho. Nie daruje temu plackowi...w szczególności , że w środku ma jabłka z cynamonem. Zatarłem rączki powoli zbliżając się do mojego celu.

<Raaaaaaaaaaawen podziel się >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz