sobota, 19 maja 2018

Pomyśl, jak puste musi być piekło, skoro wszystkie demony są tutaj


Noctis Flare
Mężczyzna - Dwadzieścia cztery - Tiedal - xxx - Egzorcysta




________________________________________________________________
Ten który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stać się potworem.

Pierwszy blask świtu zstąpił nieśmiało na pastelowe niebo, przeganiając nocne mgły. Młody mężczyzna przesiadywał na skraju gęstego lasu, chłonąc wzrokiem każdy kolor przewijający się przez nieboskłon. Pomimo głębokiego przeświadczenia o czyjejś nadnaturalnej obecności, która nie odstępowała go na krok od lat dziecięcych, dwudziestoczterolatek do perfekcji opanował ignorowanie owego uczucia. Dlatego właśnie w chwilę później wyciągnął z kieszeni płaszcza papierosa i odpalił go, zaciągając się ostrym dymem. Mężczyzna zwał się Noctis Flare i uchodził za jednego z tych dziwaków, którego lepiej omijać szerokim łukiem. Może to przez opaskę na prawym oku, czy też głęboką czerń lewej tęczówki, której jedno nieprzychylne spojrzenie wystarczyłoby odstraszyć na dobre. Ponoć należał do tej owianej sławą gildii  Kissan Viikset, lecz najczęściej można było ujrzeć go rozmawiającego z samym sobą. Wysoki, mierzący około metr osiemdziesiąt pięć, z burzą wiecznie nieułożonych brąz kosmyków i papierosem w ustach wałęsał się to tu, to tam. Kiedyś odbywając rozmowę ze znajomym karczmarzem, Flare wzruszając ramionami, odparł, iż w sumie to on nie lubi żywych ludzi.
Prawda jednak nie idzie w parze z Noctisem, gdyż w jego wydaniu woli usiąść wygodnie w fotelu z lampką wina i spokojnie oglądać przedstawienie. Noctis rzadko kiedy powie coś wprost, chyba że aktualnie ma ochotę na gorzką i bolesną prawdę wypowiedzianą prosto w oczy. Kocha wplatać w swoje opowieści ironię, sarkazm, czarny humor, którymi karmi innych. Jeśli nie znasz go dobrze, nie zorientujesz się czy w danym momencie żartuje sobie z ciebie. Nie lubi być poważny, choć zgrywa takiego. Na chwilę powagi i pewnego rodzaju melancholii zdobywa się w chwilach, kiedy czekając na świt, spogląda w niebo do momentu, kiedy słońce nie prześlizgnie się za linię horyzontu. Dopiero wtedy kończy palić papierosa i wraca do gildii. Jedni powiedzą, że kocha pić, snuć niestworzone historie i od czasu do czasu zagrać coś na flecie. Drudzy natomiast, że kiedy nikt nie patrzy, znika wśród gęstej zieleni, aby ćwiczyć się w walce, również tej na miecze. Zdarzy się również moment, kiedy przyłapiesz go na czytaniu różnych, dziwnych ksiąg, jednak kto tak naprawdę coś o nim wie?


autor obrazka: >klik<


________________________________________________________________

 Dzień dobry! Od razu muszę podziękować mamuśce za pomoc przy karcie postaci, postawie Ci  za to somersby arbuzowe następnym razem <33
No i jeszcze raz dzień dobry wszystkim! Wieki mnie nie było na bloggerze, więc muszę od nowa załapać co i jak działa i jak się w ogóle pisze.

Zezwalam na używanie postaci w opowiadaniach, będzie mi bardzo miło c:


3 komentarze:

  1. [Jak mnie cieszy to spotkanie po tylu miesiącach, bo chyba słusznie z pseudonimu autora wnioskuję, iż mieliśmy okazję już się spotkać na innym blogu z innymi postaciami... nieprawdaż panie Tenshi? Oczywiście postać jak zawsze wspaniała, czuję, że nie jeden jeszcze sekret skrywa i nie ukrywam, że mam nadzieję na równie owocną współpracę jak na kiedyś]

    Ogród spał zatopiony w atłasowych pościelach nocy. Tylko spłoszony blask księżyca przesiewał się miedzy konarami ledwie zazielenionych podmuchem wiosny drzew. Nauczona doświadczeniem zmuszona była zrezygnować z wygodnej drogi przez budynki gildii i kolejny raz przedzierać się do pokoju przez rozmokłe ciągłymi ulewami błota ścieżek. Nieustanne opady wszystkim dawały się we znaki, osobliwie zaś osobnikom jej pokroju i nie chodziło tu tylko o dojmujące zimno i kłopoty z utrzymaniem odzieży w czystości. Głównym problemem był fakt ze wszechobecne błoto co i rusz krzyżowało jej plany. Pół biedy śnieg. Zawsze można stwierdzić że to wina niedomkniętego okna. Pół biedy liście. Takież samo wytłumaczenie przyjęte zostanie bez mrugnięcia okiem. Ale oczywiście ta przeklęta maź czepiała się wszystkiego i jeśli nie chciała zostać brutalnie zdemaskowana z tymi ponadprogramowymi zwiadami w mieście musiała dzień w dzień zmywać podłogę, lub obstawiać ewentualne ślady kuframi i łachmanami tak by nikt nie zwrócił na nie uwagi, co zresztą w otaczającym ją bałaganie nie było tak trudne. Przemierzała więc teraz uliczki zadbanego wirydarza klnąc w duchu na czym świat stoi, to znaczy może nie dosłownie.
    - Gamonie, idioci, parszywe uczniaki, taką akcje spartolić
    Powstrzymała na chwilę swą litanię mruczaną wytrwale pod nosem, by zaczerpnąć powietrza i wówczas zdała sobie sprawę, że nie jest sama.Ktoś stał między drzewami. Nie widziała twarzy i tylko światło pochodni docierało do niej poprzez skłębione gałęzie. Cienie jej skrzydeł nakładały się na odbicia tych przedmiotów i malowniczo chwiały na pniach drzew wspinających się w koronami w rozgwieżdżone niebo. Po chwili zdała sobie sprawę iż nie tylko nie jest sama, ale ponadto ktoś wytrwale ją obserwuje. Wyszła więc z ukrycia i stanęła na wprost młodego mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu ciemnego oka, podczas gdy drugie przysłaniała czarna przepaska. Był dość blady, albo to księżycowe światło wyciągało barwy z jego oblicza i może właśnie ta jasność cery lub zaciśnięte wargi sprawiały iż nie wydawał się skłonny do rozmowy.
    - Ja... chciałam tylko sprawdzić kto chodzi o tak późnej porze po ogrodzie.
    Pierwszy raz zaskoczona nagłym spotkaniem zupełnie nie wiedziała co powiedzieć

    Philomela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Noctisa Flare noce bez koszmarów i problemów ze snem były czymś wręcz niemożliwym. Rzadko kiedy zdarzało się, że udawało mu się przespać do rana bez ciągłego budzenia się i wiercenia na łóżku. Tym razem było podobnie, lecz zirytowany do granic możliwości nie miał zamiaru dłużej leżeć bezczynnie, wpatrując się w rozciągającą po pokoju ciemność. Ubrał się więc, upewnił się, że ma przy sobie papierosy i wyszedł na krótki spacer by zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak na człowieka nie miał na tyle dobrego wzroku, aby bez problemu móc poruszać się w kompletnych ciemnościach, więc za swojego przewodnika pośród cienistych dróg obrał niewielką pochodnie, która dawała mu wystarczającą ilość światła. Noctis nieśpiesznie ruszył w stronę ogrodu, wdychając do płuc świeże, zimne powietrze, które nadejście wiosny miało dopiero stopniowo ogrzewać. Chłód nie przeszkadzał mu zanadto, co więcej pozwalał orzeźwić umysł i ciało, zwłaszcza po nieprzyjemnych spotkaniach z sennymi marami. Kiedy znalazł więc swoje ulubione miejsce przystanął wreszcie, biorąc jeden, głęboki wdech. Zamknął oczy i począł zatracać się w tej jednej chwili i własnych myślach, tracąc również rachubę czasu. Dlatego w pierwszej chwili nie zauważył nawet, że ktoś nadchodzi. Dopiero po lepszym zreflektowaniu się w sytuacji dostrzegł wysoką i szczupłą postać kobiety. W ciemności nie za wiele mógł ujrzeć, jednak po bliższym przyjrzeniu się stwierdził, że nie jest mu znajoma. Idąc przed siebie przeklinała w złości cały świat, nie zorientowawszy się wcześniej, że ktoś ją obserwuje. Dopiero po pewnej chwili przystanęła w miejscu, wyraźnie zaskoczona.
      Młody Flare z początku nie odpowiedział nic, jedynie przyglądając się nieznajomej z lekko uniesioną brwią. Musiał przyznać, że nie spodziewał się spotkać tu kogokolwiek o tej godzinie.
      - Tylko Noctis – odparł w końcu. - Mnie w takim razie powinno zastanawiać kto o tej godzinie spaceruje po ogrodzie klnąc i wyzywając wszystko co popadnie.

      Noctis Flare

      Usuń
    2. - Jestem Philomela, sokolniczka - odparła starając się uśmiechem pokryć zmieszanie wywołane dziwnie przenikliwym spojrzeniem mężczyzny. Nie mogła go co prawda z racji słabego wzroku dobrze zobaczyć, ale czuła je an sobie. Noctis odwracając na chwilę głowę uśmiechnął się pod nosem, a przynajmniej ten zduszony dźwięk, który dobył się z jego gardła wydał jej się objawem wesołości.
      - Czyli, jak rozumiem, teraz po nocach sowy łowisz?
      Zdenerwowało ją nieco to lekceważenie w jego głosie, ale z drugiej strony urzekł dowcipny koncept. W środowisku przemytniczym nie wiele było osób, które miały odwagę choćby spojrzeć na nią krzywo. Teraz więc postanowiła podjąć rękawicę i uśmiechając się tajemniczo odparła:
      - A owszem, jak na razie udało mi się ułowić całkiem okazałego puchacza pozbawionego zresztą krztyny dobrych manier.
      - I nie boisz się takiego groźnego zwierza wróbelku?
      - Z gorszymi typami miałam do czynienia - odparła zbyt szybko by w porę ugryźć się w język. Poczuła, że zaczyna wkraczać na zdecydowanie za cienki lód i jeśli w porę nie zareaguje niechybnie utonie i da się ponieść swojej fali przemytniczej grzeczności nie przeznaczonej oczywiście dla każdych uszu.
      - Cóż to wyjaśnia czemuż to snuje się taka ptaszynka nocą po ogrodzie i wzdycha do księżyca
      - Wyjaśnia też czemu takie indywiduum jak szanowny pan nie raczy zaszczycić wizytą w dzień, lepiej nie wyciągać chyba tych olśniewających teorii na światło słoneczne co by nie spalić się ze wstydu.
      - No to proszę mnie oświecić
      - Oświecić, oświecić, dziwne że nikt się nie zatroszczy aby damie drogę do pokoju oświecić
      - Damie? ja tu żadnej nie widzę
      Westchnęła zrezygnowana.
      - Na takie nie-damy tym bardziej trzeba uważać panie Noctis

      Usuń