niedziela, 25 października 2020

Od Madeleine cd Cahira

   — Po pierwsze, nie twój zasrany interes, po drugie ty akurat nie masz nic do gadania, już ci powiedziałam, odpieprz się, a po trzecie i najważniejsze, nie radzę ci więcej patrzeć tam, gdzie nie trzeba, bo gorzko tego pożałujesz — odwarknęła, nawet nie patrząc na chłopaka. Była już nieźle zirytowana przez głupie odzywki szpiega. Naprawdę niewiele brakowało jej do tego, aby wybuchnąć, wyrzucić z siebie wszystkie emocje.
— Ja bym chyba jednak radził zmienić ubranie — głos Cahira ponownie dotarł do uszu dziewczyny.
— Jeszcze jedno słowo, a obiecuję… — zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła ciężej oddychać.
— I co zrobisz? Znowu pójdziesz do mistrza? — tego było za wiele. Cały gniew, jaki gotował się w Madeleine od kilku dni, w końcu postanowił znaleźć swoje ujście.
—Ostrzegałam — na ustach skrytobójczyni pojawił się wredny uśmieszek. Jednym sprawnym ruchem wyciągnęła sztylet, który miała przymocowany do uda i bez chwili zawahania, rzuciła nim w stronę swego “wroga”. Ostrze przeleciało dosłownie milimetry od twarzy chłopaka. Widać było, że ten kompletnie się tego nie spodziewał. Niepewnie złapał się za policzek. Tak jakby chciał sprawdzić, czy na pewno wszystko z nim w porządku. Czy może nie ma tam jednak zadrapania. Jego wzrok przemieszczał się pomiędzy bronią, a jej właścicielką. Cała ta sytuacja nie miała wpływu tylko na chłopaka. W momencie, gdy ostrze wbiło się w drewno, Al-Fala spłoszyła się. Zarżała głośno i strzeliła zadem. Na Con Amore nie zadziałało to aż tak mocno. Ogier jedynie zaczął nerwowo stukać kopytami o podłoże.
— Idiotka — cichy głos Cahira przerwał ciszę. Mimo to było widać, że rzut sztyletem w okolicach twarzy zrobił na nim wrażenie. Był już cichszy niż wcześniej, a cwaniacki uśmieszek zniknął.
— Mówiłeś coś? — dziewczyna zapytała, patrząc wrogo na szpiega. Oczywiście usłyszała to, jak ją nazwał. — Mało ci?
— Nie, nic — chłopak najwyraźniej wolał już bardziej nie denerwować różowowłosej.
— I bardzo dobrze. Ciesz się, że nie mam ochoty mieć problemów. Inaczej to ostrze wcale nie przeleciałoby obok twojej twarzyczki, a wleciałoby prosto w nią. Radzę na przyszłość zważać na to co wylatuje z twojej buźki — po tych słowach Madeleine nie przejmując się niczym podeszła po prostu i wyciągnęła sztylet ze ściany. Schowała go z powrotem na jego miejsce. Wróciła do swego konia i szybko dostała się na jego grzbiet. Uśmiechnęła się zwycięsko do Cahira i wyjechała ze stajni.

Cahir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz